piątek, 10 kwietnia 2015

8. "Myślałem, że to dla ciebie jakaś wielka sprawa"

Następny tydzień minął dosyć szybko. Czasem widywałam się z Niallem, podczas naszych spotkań w sprawie organizacji balu,  a przez resztę czasu raczej unikaliśmy swojego towarzystwa, albo mi się po prostu wydawało. Jeśli mam być szczera to nie martwiło mnie to jakoś bardzo szczególnie, bo jedyne o czym myślałam to wycieczka do Londynu, na którą nie pojadę. Cała szkoła była już obwieszona plakatami promującymi nasz wyjazd, a ja za każdym razem przechodząc przez korytarz, miałam ochotę się rozpłakać. Jest wtorek 8 października,a ja aktualnie znajduję się przed klasą z Jenną, która jest cała podekscytowana wyjazdem, a ja wreszcie muszę powiedzieć, że nici z mojego wyjazdu.
- Poważnie tam będzie świetnie! - powiedziała Jen i później obie weszłyśmy do sali, w której miałyśmy mieć historię z panem Turnerem.
- Um pewnie tak.- odpowiedziałam bez entuzjazmu, ale ona i tak pewnie tego nie zauważyła. Usiadłyśmy w ostatniej ławce i wyciągnęłyśmy książki i zeszyty. Kiedy pan Turner wyczytywał listę, jakieś pięć minut po dzwonku do sali wszedł Niall i Zayn, po czym usiedli w ławce obok nas.
- Panowie Horan i Malik może jakieś wyjaśnienia?
- Ta przepraszamy za spóźnienie. - odpowiedział Zayn i zsunął się na krześle, tak, że prawie na nim leżał.
- Panie Malik od kiedy odpowiada pan również w imieniu pana Horana?
- Idealnie ujął moje myśli panie Turner. - Horan włączył się do rozmowy, ale kiedy nasz nauczyciel zaczął kręcić głową z dezaprobatą Niall pokazał mu środkowy palec, po czym odchylił się do tyłu na krześle i zamknął oczy.  Patrzyłam chwilę na niego, ale później przeniosłam mój wzrok na zeszyt, w którym starałam się coś notować. Minęło zaledwie dwadzieścia minut a ja już nie mogłam słuchać Jen, bo temat wycieczki strasznie mnie drażnił, a jeszcze bardziej to, że nie powiedziałam mojej paczce, że nie pojadę.
- Słuchasz mnie w ogóle Abi?
- Huh? Um tak pewnie, tylko...
- Tylko co?
- Chodzi o to, że nie mogę jechać i chciałabym się zająć lekcją.
Zamilkła i lekko uchyliła usta, a później zaczęła coś pisać w zeszycie. Byłam dumna z siebie,że chociaż jej powiedziałam, ale też było mi niewyobrażalnie przykro bo ona nawet nie starała się mnie pocieszyć. Trudno.
- Przysięgam, twoja matka jest taką suką! Ale mogę ci obiecać, że kiedyś zamorduję Alice i będziesz miała wszystko co zapragniesz! - odezwała się po chwili Jen, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Myślałam, że będzie miała mnie w dupie, ale ona jednak jak zwykle jest po mojej stronie.
- Pójdziesz siedzieć za to.
- To w porządku dopóki będziesz mi przynosiła dobre jedzenie. Tam podobno okropnie karmią. - zaśmiałam się na jej słowa,a ona teatralnie wywróciła oczami po czym wróciła do notowania.
- Znaczy, ale wiesz, że możemy ci pożyczyć te pieniądze racja?!
- Wiem, ale nie chcę. Jakoś to przeżyję, a i tak liczę, że dostanę się tam na studia więc....
- Jesteś pewna?
- Tak Jen, proszę cię skończmy temat. - wymusiłam uśmiech, a później nie chciałam zaczynać już rozmowy, więc odpowiadałam na jej każde pytanie ruchem głowy i tak minęła nam cała godzina. Kiedy spotkaliśmy się po lekcjach Jen zaproponowała wspólne wyjście ale Jason miał trening,  a Rose dyżur w schronisku,  dlatego wieczór miałam spędzić z jedną z moich przyjaciółek. Nic specjalnego bo tylko długi nocny spacer,  ale kocham jesienne spacery,  kiedy coraz szybciej się ściemnia,  a temperatura czasem tak daje się we znaki, że trzeba biec,  żeby utrzymać resztki ciepła jakie daje nam nasze ciało.  Wyszłyśmy około 19 kiedy na zewnątrz panował już półmrok,  A światła uliczne oswietlały nam chodnik.
- Abi ciągle jesteś smutna przez tą wycieczkę,  a doskonale wiesz,  że we trójkę możemy ci pożyczyć te pieniądze.
- Jen tu nie tylko o to chodzi.
- A o co bo ja już nie rozumiem?
- Wiem, że się przyjaźnimy od zawsze i w ogóle,  ale ja nie chce żeby ktoś się nade mną litował bo mam takich, a nie innych rodziców.  A raczej taką matkę,  bo ojca jeszcze może byłabym w stanie namówić....
- Kurwa suko to nie litość! Możemy ci pomóc bo jesteśmy jak rodzeństwo!
- Jen... Nie. Jestem poważna.
- Ugh jak chcesz, ale ja liczyłam, że to będzie nasz niezapomniany wyjazd!
- Możemy zrobić teraz coś niezapomnianego.. - zaczęłam się śmiać, a później wskazałam jej palcem na sklep monopolowy czynny 24h. 
- Czy Ty właśnie proponujesz mi picie alkoholu? 
-Ty to powiedziałaś. - wywróciłam oczami i wzruszyłam ramionami na jej dziwny uśmiech.
- Całe siedemnaście lat czekałam, aż to ty będziesz tą, która proponuje alkohol!
Poszłyśmy do sklepu i kiedy zauważyłam, że Jenna chce wziąć dla każdej z nas czteropak Jacka Danielsa z colą skierowałam się w stronę stoisk ze słodyczami, bo wiedziałam, że źle się to może skończyć. Wzięłam jakieś ciastka i dwie czekolady, ale spodziewałam się marudzenia z jej strony, bo ma dietę i tak dalej. Jeśli nie będzie chciała, ja zjem je obie, mam dosyć dobrą przemianę materii.
- Puścimy coś mojego i idziemy na most?
- Niech będzie, ale żadnych zamulaczy . - wiedziałam, że skończy się to śpiewaniem, zawsze tak jest. Ale lubię to, wtedy czuje się taka wolna. I nie myliłam się, tylko z jej telefonu zaczęły lecieć pierwsze dźwięki piosenki Gomez, wiedziałam co się kroi, ale czemu akurat ona? Nie mam nic do niej, ale po prostu jej nie lubię, wolałam coś w z mądrym tekstem, a nie bóle po rozstaniu i inne pierdoły. Ale wiedziała, że może sobie na to pozwolić, nie mogłam jej oceniać przez pryzmat tego czego słucha, osobą była cudowną i to mi wystarczało. Gdy widziałam jak się uśmiecha, że to w jakimś stopniu spowodowane jest moją osobą, byłam w raju. Zasłużyła na to co najlepsze, do końca życia się jej nie odwdzięczę chyba, za to że ze mną wytrzymuje. Od niej czasem dostawałam wsparcie bez żadnych słów, to było lepsze niż miliony zbędnych rad. "Śpiewałyśmy" bo prawdziwym śpiewem nazwać tego nie można i szłyśmy popijając Jacka Danielsa. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, byłyśmy obie już w głupkowatym nastroju, po trzech puszkach. Rozglądałam się trochę kiedy Jen złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Chwilę później już siedziałyśmy, opierając się o metalowe pręty mostu, słuchając jak pod nami i przed nami przejeżdżają auta. Otworzyłyśmy ostatnie puszki, a wtedy lekko oszołomiona, a raczej konkretnie upojona już moja przyjaciółka wpadła na cudowny pomysł.
- Abi zrobimy zakłady!
Oh Boże to nie będzie nic fajnego. 
- Nie rozumiem?
- Ta, która wolniej wypije ostatnią naszą puszeczkę będzie musiała pokazać cycki jakiemuś jadącemu na dole samochodowi...
- Pojebało cię? - patrzyła na mnie jak na idiotkę, a przy okazji się śmiała.
- Tchórzysz? - skrzyżowała ręce na piersiach i wydęła na mnie wargi. 
- Wiesz, że nie dam rady i robisz to specjalnie.
- Ja też już nie mogę i zaraz prawdopodobnie zamoczę swoje majtki, bo mój pęcherz jest już pełen. 
- Jenna nie...
- Deidre. - odpaliła jeszcze papierosa i... o Boże teraz umrę, ten zapach mnie doprowadza do szału, a ona próbuje grać buntowniczkę. Wiem, że jestem słaba i łatwo mnie na coś namówić, ale ona ewidentnie chciała wygrać, a ja nie dam jej satysfakcji. 
- Dobra, ale staniki zostają.
- Wiadomo. - splunęła na dłoń jak to mamy w zwyczaju i mi ją podała, żeby przypieczętować naszą umowę. Zrobiłam tak samo i przecięłam nasze splecione dłonie na znak zakładu. Wiem, że to co robimy jest obleśne, ale tak nam zostało z dzieciństwa. Uzupełniłam cukry jedząc prawie pół czekolady na raz, na co Jen tylko jęknęła, bo ona słodycze je sporadycznie. Tyłek prawie przymarzł mi do  ziemi, więc wstałam, a moja przyjaciółka zaraz po mnie. Otwarłyśmy nasze puszki i na sygnał zaczęłyśmy pić. Po kilku łykach było mi już niedobrze i czułam ,że się dławię więc przestałam pić i zaczęłam się śmiać. Myślałam, że jestem już na przegranej pozycji, kiedy Jen wypluła połowę tego co miała w ustach i zaczęła się śmiać ze mną. 
- Wyglądałaś jak dziewica, która dławi się spermą swojego chłopaka podczas pierwszego obciągania. 
- Poważnie?! Jen twoje porównania są gorsze niż Jasona, a wiesz, że jego trudno przebić w głupocie, ale aktualnie ci gratuluje. Wygrałaś konkurs na największego spierdoleńca naszej paczki.
- Ew nie jesteś miła. - wywróciła oczami Jen. - a teraz... POKAŻ CYCKI!
- Co?! Od kiedy to ja jestem tą przegraną?
- Od kiedy nie wypiłaś?
- Ty też nie, do tego połowę wyplułaś. Marnotrawstwo alkoholu.
- Nie wierzę, że to zdanie wypłynęło z twoich ust. Uszczypnij mnie! - wrzeszczała Jenna, a ja miałam dość jej zdzirowatego krzyku.
- Uh zamknij się Wood! - mówiłam przez śmiech. - Albo idziemy obie, albo nawet nie myśl o tym, że pokaże cycki.
- Cóż, więc... okey kurwa, okey.
Nie mogłam uwierzyć w to co zaraz zrobię, ale chyba też przez alkohol było mi już wszystko jedno. To jest jeden z kilku razy kiedy jestem pijana, a takie sytuacje mogę policzyć na palcach mojej jednej ręki. Trzymałam moją przyjaciółkę za rękę, kiedy szłyśmy na środek mostu, a kiedy już się tam znalazłyśmy musiałyśmy obmyślić strategię.
- Więc tak, nadjeżdża samochód, naciągamy koszulki na głowę, przejeżdża pod mostem a my uciekamy zgoda?
- Zgoda.
Tyłek cały mi się trząsł nie wiem czy z zimna czy z przejęcia całą tą sytuacją, ale kiedy zobaczyłam, że zbliża  się jakiś samochód spojrzałam na brunetkę, na co ona tylko kiwnęła głową. Dzięki Bogu, że było już dość ciemno, dlatego kiedy Jen krzyknęła 'teraz' podniosłam materiał mojej koszulki i śmiałam się, mając zakrytą twarz z naszej głupoty. Samochód zaczął trąbić,a my złapałyśmy się za ręce i biegłyśmy, żeby jak najszybciej gdzieś się ukryć.
- To było szalone. - skomentowałam nasz głupi wybryk, na co Jen zaczęła chichotać.
- Wiesz... czasem strasznie mnie denerwuje, że nie potrafisz się zabawić, ale kiedy już to robisz, to zazwyczaj jest coś mega szalonego. - zaczęła mnie przytulać, a później w dziwnym uścisku szłyśmy wzdłuż drogi. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, kiedy jakiś samochód przystanął na chodniku. Na początku chciałam uciekać, bo jest późno i mógłby być to jakiś gwałciciel, ale kiedy usłyszałam dźwięczny głos Louisa, moje plany poszły w niepamięć.
- Cześć dziewczyny.
- Hej Lou. - odpowiedziała Jen, a ja tylko kiwnęłam głową.
- Podwieźć was? Bo aktualnie muszę dostarczyć do domu te zwłoki, które leżą z tyłu, więc w sumie mam po drodze.
Spojrzałyśmy na tylne siedzenia, na których spał Horan. Jen od razu wsiadła do samochodu, zajmując miejsce obok Lou, a ja stałam obok auta.
- No dalej Abi, nie będziemy marzły, a mamy jeszcze kawałek do domu.
- Uh w sumie tak.
Wsiadałam do tyłu i zajęłam miejsce obok nieprzytomnego Nialla, a może i przytomnego, bo zaraz po tym jak wsiadłam usiadł prosto na siedzeniu i na mnie spojrzał. Nachylił się nad moim uchem i szepnął:
- Masz dość duże cycki Wilson, czemu je ukrywasz?
Co do jasnej cholery?!
Czy to byli oni?!
O mój Boże tylko nie to. 
- Niby skąd możesz wiedzieć? - starałam się zachować powagę i udawać, że nasz wybryk sprzed dosłownie pół godziny nie miał miejsca.
- Wiesz ten most nie należy do najwyższych, a twoje nogi można poznać wszędzie.
Zarumieniłam się na jego słowa i gwałtownie starałam się naciągnąć moje shorty na gołe uda, jednak ograniczona ilość materiału z jakiego zostały uszyte mi to uniemożliwiała. Jednak jestem idiotką, bo te spodenki zostały stworzone po to, żeby były krótkie i dużo odsłaniały. Brawo Abi,brawo.
- Nie masz się czego wstydzić, twoje nogi nie należą do najgorszych. Wręcz przeciwnie.
Nadal mówił pół szeptem, a moje skrępowanie rosło. Jak to możliwe, że w jego towarzystwie czuje się tak dziwnie? Czasami się boję, że uduszę się, bo zapomnę jak się oddycha przez jego jakiś łupi komentarz.  Próbuje wszystko jakoś poukładać sobie w głowie, ale prawda jest taka, że nie mam czego. Przecież jestem dla niego nikim tak? Nie mam żadnych powodów żeby myśleć inaczej, dlatego jego słowa w żaden sposób nie powinny na mnie działać.
- Um dzięki za komplement? Bo zgaduję, że to był komplement.
- Dobrze zgadujesz. - uśmiechnął się łobuzersko w moim kierunku.- W sumie nie ma za co, ale jak chcesz w nagrodę za moje słodkie słowa możesz zrobić mi loda.
- Już chciałam zmienić o tobie zdanie, ale ty po prostu jesteś kretynem. - wywróciłam oczami na jego słowa.
- Jestem mocno pijany powinnaś wybaczyć.
- Masz szczęście, że ja też nie jestem w pełni trzeźwa.
- Czy cnotka Wilson właśnie powiedziała, że jest pod wpływem?
- I co w tym dziwnego?!
- Nic. Zaimponowało mi.
Uh ta cudownie. Wystarczy być pijaną i imponuje się temu debilowi. Ma dość dziwne upodobania co do dziewczyn, ale nie obchodzi mnie to. Kiedy poczułam jego dłoń na moim kolanie, myślałam, że ma zamiar zrobić coś, no... ale on ułożył się na moich kolanach, ze swoją ręką pod głową i zamknął oczy. Zasnął, a Lou parkował pod moim domem. Zsunęłam jego głowę na siedzenia, pożegnałam się z Lou i Jenną, po czym pobiegłam do domu.


---------------------------------------------------------

Wstałam ze strasznym bólem głowy, każdy najmniejszy dźwięk rozchodził się w mojej głowie z wielkim echem. Czułam jak moje skronie wręcz pulsują, a głowa ledwo co trzyma się na swoim miejscu. Nie piłam dużo, ale mój stan zawdzięczam temu, że spałam jakieś cztery godziny tej nocy. Jeśli nie jestem wyspana, czuje się jak gówno Musiałam wziąć zimny prysznic, tylko to mogło postawić mnie teraz na nogi. Niechętnie wstałam z łóżka i zabierając czystą bieliznę na zmianę, udałam się do łazienki. Szybko zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod zimny strumień wody, który sprawił, że momentalnie na mojej skórze pojawiły się charakterystyczne wypukłości. Ta tak zwana gęsia skórka. Szybko jednak moje ciało przyzwyczaiło się do niskiej temperatury wody i po chwili relaksowałam się, tą chwilą intymności. Wiedziałam, że nie mam zbyt wiele czasu, bo musiałam przecież iść do szkoły, dlatego mój prysznic był na prawdę bardzo szybki. Złożyłam bieliznę, rzuciłam brudne rzeczy do kosza i weszłam do pokoju. 7.21 mam dokładnie 24 minuty do rozpoczęcia zajęć, dojazd 5 minut, czyli...
Kurwa muszę się pospieszyć.
Spóźniłam się, ale to chyba nie było najgorsze.
-Dzień dobry przeprasz...
- Abigail w tej chwili masz iść do dyrektorki.
- Al..
- Proszę iść. 
Pokręciłam głową i wyszłam. Nie mogłam uwierzyć, że da mi naganę za to, że się spóźniłam. W końcu nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, a ona od razu zrobiła z tego taką aferę. Zapukałam do gabinetu, a kiedy usłyszałam 'proszę', otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- O witam Panienkę Wilson.
- Dzień dobry.
- Siadaj dziecko, siadaj zajmę ci tylko chwilkę.
- Um o co chodzi?
- Brakuje mi tylko od ciebie, a raczej od twoich rodziców zgody na wyjazd.
- Huh? Um jaki wy...
- Do Londynu. Pieniądze są na kącie od wczoraj,  ale ja potrzebuję zgody, także proszę przynieś mi ją na jutro dobrze?
- Zaszła chyba jakaś pomyłka.
- Niemożliwe. Pieniądze są zaksięgowane na twoje nazwisko, a w tytule widnieje, że jest to opłata za nasz wyjazd. 
- Um...
- Po prostu przynieś na jutro zgodę, chce mieć wszystko wcześniej załatwione, żeby później nie było problemów. Teraz zmykaj na lekcje, bo ja mam dużo pracy. 
Wyszłam z gabinetu, a zaraz po tym wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do ojca. Odebrał zaraz po pierwszym sygnale.
- Coś się dzieje Abigail?
- Nie tato tylko chodzi o ten Londyn...
- Wiesz, że mama się nie zgodziła, a ja nie będę się jej sprzeciwiał, ostatnio dostałaś telefon czy nie za wiele wymagasz?
- Okey, znaczy tak. Rozumiem.
- I tylko po to dzwonisz?
- Tak. Przepraszam. To cześć. 
Rozłączył się, a ja już nic nie rozumiałam. Skoro nie oni wpłacili to kto? Zabije ich, bo teraz jestem pewna, że stoi za tym Rose, Jen i Jason.  Spotkałam się z nimi dopiero na przerwie po lekcji, kiedy wszyscy razem czekaliśmy na zajęcia z fizyki. 
- Jak mogliście wpłacić pieniądze bez mojej wiedzy? - byłam na nich  trochę zła, ale też i trochę zadowolona, że zrobili coś tak wielkiego dla mnie.
- Co ty pieprzysz Deidre?! 
- O wycieczce!
- Co z nią nie tak?!
- Zapłaciliście za mnie, pomimo, że prosiłam was, żebyście tego nie robili.
- Okey suko zwolnij bo nie nadążam. - Jason kręcił głową i ściągnął brwi. Czy on udaje głupiego, czy już do reszty stracił rozum? 
- Zapłaciliście za mnie na wycieczkę?
- Nie. Sama dokładnie powiedziałaś, żeby tego nie robić. - skwitowała Rose.
- Więc ktoś wpłacił pieniądze i jedziesz? - zapytała podekscytowana Jenna, a ja zastanawiałam się, kto zrobił coś takiego, jeśli nie oni? 
- Pewnie twoja matka wróciła się po rozum do głowy, albo twój ojciec ostro pieprzył ją każdej nocy i zmieniła zdanie. - wykrzywiłam się na słowa Rose, bo moi rodzice są w takim wieku, że wyobrażenie ich uprawiających seks przyprawia mnie o mdłości. 
- W takim razie cała nasza fantastyczna czwórka jedzie na podbój Londynu! - klasnęła w dłonie Jen, a w jej oczach pojawił się błysk podniecenia. Udawałam, że ich słucham, ale nie mogłam się skupić na niczym innym, jak tylko myśleniu o tym, kto mógłby zapłacić tą dość wysoką sumę. A wtedy dostałam olśnienia i spojrzałam na Nialla, który puścił do mnie oczko i się uśmiechnął, po czym kontynuował rozmowę z Zaynem. Dlaczego to zrobił? Jaki miał powód skoro tak dokładnie to nawet się nie lubimy? Oh na Boga on jest taki skomplikowany. 
Zostały nam dwie godziny, na których miałam być z Jasonem, bo dziewczyny skończyły na dzisiaj swoje zajęcia. Czekaliśmy przed klasą, kiedy dołączył do nas Liam z Niallem, a później podszedł do nas Dylan.
- Hej Abi.
- Um cześć. - pomachałam mu, uśmiechając się przy tym. Nie wiem jak to się dzieje, ale przy nim chce się ciągle śmiać.
- Są tu też inni. - odezwał się Jason i walnął go w ramię.
- Z wami już się widziałem. Więccc zrywamy się z tych dwóch godzin? - patrzył mi prosto w oczy i delikatnie się uśmiechał, a w jego policzku rzeźbił się malutki dołeczek. 
- Znaczy bo ja... Ja nie robię takich rzeczy. 
- Oj no nie bądź taką cipką Abi. 
- Nie, dzięki Dylan.
- A może jednak?
- Po prostu kurwa daj jej spokój i sobie idź. Nie słyszałeś co powiedziała? - warknął na niego Niall, a ja zauważyłam jak jego wytatuowany biceps się napręża i na prawdę nie wiedziałam o co jest taki zły. 
- Stary wyluzuj. 
- I kto to mówi.
Niall patrzył na niego z góry, bo był od niego trochę wyższy. Szturchnęli się ramionami, kiedy Dylan opuszczał nasze towarzystwo, po czym Horan odprowadził go wzrokiem, aż do drzwi wejściowych szkoły.  Przez te dwie godziny czasem patrzyłam na Nialla, ale szybko odwracałam wzrok, bo bałam się, że może mnie przyłapać na gapieniu się na niego. Nie rozumiałam jego zachowania, ale czy to dziwne? Niall Horan cały jest popieprzony.

-------------------------------------------------------


Weszłam do domu, zdjęłam buty, po czym upewniłam się, czy aby na pewno jestem sama w domu. Do ósmej siedziałam na kanapie oglądając teledyski do piosenek, przez to zmarnowałam dwie godziny swojego życia. Wyłączyłam telewizor, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie ukrywam, że trochę się przestraszyłam. Każdy kto przychodził zazwyczaj używał dzwonka. Wiem głupie, ale o tej porze mieszkanie wewnątrz wręcz utonęło w ciemności a ja byłam kompletnie sama. Spojrzałam w wizjer, a serce omal nie wyskoczyło mi w klatki piersiowej. Zobaczyłam blond włosy, a wtedy wiedziałam już kto to. To był Horan, stał tyłem, jedną ręką opierał się o kolumnę przy werandzie. Powoli otworzyłam mu drzwi, a wtedy się do mnie odwrócił. Gdy mój wzrok padł na jego twarz nie mogłam ukryć zdziwienia.
- O mój boże.
Wyglądał okropnie. Wory pod oczami, jakiś siniak i rozcięcie nad okiem, warga przecięta, a na niej zaschnięta już krew. Nie tylko twarz wyglądała tragicznie, bo jego ubranie także. Przerwana szara koszulka na boku i wymięte czarne spodnie. Podniósł na mnie wzrok, bo do tej pory patrzył w podłogę.Wygląda żałośnie i... Marnie - po raz pierwszy chyba.
- Wyglądasz tragicznie. - Wypaliłam bez zastanowienia. Chyba tego oczekiwał, bo przesunął palcami po włosach, tak że teraz jego blond włosy starczały na wszystkie możliwe strony. Ciężko odetchnął, po czym spojrzał gdzieś w bok. Chwilę tak gapił się na coś w oddali, po czym znów uraczył mnie swym spojrzeniem.
- Wiem...ale mam nadzieję, że to co zrobiłem było tego warte.
- A co zrobiłeś?
- Nie interesuj się za bardzo Wilson, bo ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Wypadałoby polać ci te rany wodą utlenioną bo może się wdać zakażenie. - powiedziałam i spuściłam wzrok, bo już do końca nie wiedziałam jak mam się zachowywać w jego towarzystwie.
- Właśnie po to przyszedłem.
- Nie masz takich rzeczy w domu?
- Nie mam od kiedy zapłaciłem za czyjąś wycieczkę.
- Nie prosiłam cię o to.
- To był żart Wilson, żart.
Wzruszyłam ramionami i wpuściłam go do domu. Jeżeli to był żart to na pewno nie był dla mnie zabawny, a sprawił tylko, że poczułam się jak idiotka. Weszłam do kuchni bo tam trzymamy apteczkę, a później wyciągnęłam ją z półki. Niall opierał się o blat więc podeszłam do niego i rozpakowałam potrzebne rzeczy. Polałam gazę wodą utlenioną i chciałam dezynfekować jego rany, ale był za wysoki i musiałam wspinać się na palcach, żeby dosięgnąć do ran. Zauważył to i podniósł mnie, po czym usadził na blacie, a sam oparł się na dłoniach po obu stronach mojego ciała. Czułam jego oddech na mojej twarzy i widziałam jak jego klatka równomiernie unosi się podczas oddechu. Wiedziałam, że ciągle na mnie patrzy, przez co moje policzki płonęły, ale wiedziałam, że nic z tym nie zrobię.
- Z kim się biłeś? - przerwałam ciszę panującą miedzy nami, żeby odciągnąć jego wzrok z mojej osoby.
- Czy to ważne?
- Nie wiem czy dobrze robię opatrując cię, bo może to była twoja wina i zrobiłeś komuś krzywdę, a ja ci pomagam?
- Zrobiłem to w słusznej sprawie, nie przestawaj.
Chodziło mu chyba o to, że dotykałam jedną ręką jego policzka co zauważyłam dopiero po tym jak zwrócił na to uwagę. Głaskałam kciukiem jego twarz, bo wydawało mi się, że boli go dosłownie wszytko. W końcu musiałam zdezynfekować jego usta.
- Może piec mocniej, bo masz usta jakbyś zrobił loda drutowi kolczastemu.
Zaśmiał się na moje słowa i delikatnie zagryzł wargę, a ja cieszyłam się, że udało mi się rozładować jakoś tą napiętą atmosferę, która się wytworzyła między nami. Przyłożyłam gazę do jego ust, a on ani drgnął. Żadnej oznaki bólu, żadnego syknięcia przez pieczenie, nic.
- Sądzę, że lepiej zadziałałoby to. - nie zdążyłam nawet pomyśleć o tym co powiedział, bo złączył nasze usta w pocałunku. Przesunął dłonią po moim biodrze i w dół uda, a następnie wrócił z dotykiem w poprzednie miejsce. Wstał, a ja razem z nim bo trzymał mnie za biodra. Oparł mnie o drzwi tarasowe, a zimne szyby sprawiły, że w jednej chwili moje zmysły zaczęły wariować. Miałam pustkę w głowie i kompletnie nie wiedziałam co mam robić, dlatego stałam w bezruchu, opierając się jedynie dłońmi o drzwi.
- Powiedz "nie" a przestanę. - Przebiegł ustami po mojej dolnej wardze, a ja zaczęłam się trząść. Nie ze strachu, chyba z podniecenia. Przełknęłam ślinę i usiłowałam powiedzieć nie, jednak z moich ust nie wydobyło się żadne zdanie. Nasze języki spotkały się w pełnym pasji i namiętności pocałunku. Nie byłam w pełni świadoma tego co się  dzieje, bynajmniej wtedy tak myślałam. Cały świat przestał dla mnie istnieć. Horan był jednocześnie moim przekleństwem i dostarczycielem chwilowego szczęścia.
- Lubie twoje usta są miękkie. - powiedział kiedy, zakończył nasz pocałunek.
- Um ta.- tylko tyle z siebie wydusiłam, a później zaczęłam się bawić rąbkiem mojej bluzki. - Niall musisz zabrać te pieniądze, ja nie mogę jechać.
- Ne możesz bo...?
- Bo to kupa kasy, a ja nie będę miała z czego ci ich szybko oddać.
- Odpłacisz w naturze. - wiedziałam, że się uśmiecha, bo każdy jego taki tekst przypieczętowany jest głupawym uśmieszkiem. Kiedy na niego spojrzałam uśmiechał się w ten swój sposób, czyli jak myślałam.
- Myślałem, że to dla ciebie jakaś wielka sprawa, więc...
Czy on chciał, żebym była zadowolona? Zaczęłam szybciej mrugać, a moje usta lekko się rozchyliły, bo już sama nie wiedziałam co się dzieje.
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem,ale dziękuję.
- O Boże ja muszę to sobie zapisać. - wyciągnął telefon i udawał, że wchodzi w kalendarz, żeby zapisać co do niego powiedziałam. - Sądzę, że to szybko się nie powtórzy, dlatego zapisałem.
- Uh zniszczyłeś moją przyjacielską atmosferę.
- Jaką?
- Przyjacielską.
- A podobno mnie nienawidzisz.
- No tak, ale kiedy jesteś znośny mogę cię nawet polubić.
- Fajnie.
- Fajnie.
Z jednej strony ten facet cholernie mnie irytuje, ale z drugiej nie mogę zaprzeczyć, że ma zajebiste ciało. Ma takie szerokie ramiona, że pewnie świetnie przytula, pewnie daje dużo ciepła, przydałoby się mi takie ciało Nialla, od czasu  do czasu.
- To co masz zamiar robić przez resztę wieczoru?
- Pewnie obejrzę jakiś film i pójdę spać. Um chcesz zostać?- wypaliłam bez zastanowienia.
Nie odpowiedział tylko poszedł do korytarza. Myślałam, że wyjdzie jednak zamknął drzwi i patrzył na mnie. Wskazałam ręką na schody, po czym sama zaczęłam iść w ich stronę, żeby dostać się do mojego pokoju. Wzięłam laptop i zaczęłam szukać czegoś fajnego, kiedy Niall położył się na moim łóżku i znów na mnie patrzył.
Kurwa to takie krępujące!
Niech on przestanie!
Dobra okey, albo mi się wydaje, albo on za bardzo się rządzi. Taka myśl pojawiła się w mojej głowie, kiedy wziął moją różową, ulubioną poduszkę i podłożył sobie ją pod głowę.
- Wilson mam czekać wieczność?
- Nie.
- W takim razie co wybrałaś?
- Sex story.
- Czy to jakiś pornos?
- Uh oczywiście, że nie.
- W takim razie czemu chcesz go obejrzeć?
On jest pojebany, czy tylko mi się tak wydaje? 
- Ponieważ go lubię.
- Ponieważ jest tam jakiś gorący facet racja?
- To też, ale po prostu lubię ten film. - wzruszyłam ramionami i włączyłam film, po czym usiadłam na boku łóżka. Ustawiłam laptop przed nami, tak żebyśmy oboje wszystko widzieli.
- Możesz się położyć obok, ja nie gryzę. Chyba, że boisz się, że cię zgwałcę? Hm? - znów starał się sprawić, że będę skrępowana i znów mu się udało. Ugh.
-  Jeszcze tego nie planuję. - skończył swoją wypowiedź, a potem pociągnął mnie za rękę, tak że leżałam tuż obok niego. Naciągnęłam na nas koc, a Niall wziął laptop na swoje nogi, bo jak stwierdził nic nie widział. Marudził przez pół filmu,że jest babski i że to najgorszy film w historii, ale nie zwracałam na niego uwagi, bo poważnie kocham ten film.
Obudziłam się w środku nocy i prawie dostałam zawału kiedy usłyszałam, że ktoś koło mnie leży. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że Niall został oglądać film i chyba musieliśmy zasnąć. Wierciłam się bo było mi gorąco, ale nie spodziewałam się, że mogę go tym obudzić.
- Zostałem bo nie mogłem wyjść z twojego domu. Ktoś zabrał klucze z drzwi.
- Oh okey.
- Ale teraz możesz mi je otworzyć?
- Możesz zostać jeśli chcesz.
Odwrócił się na drugi bok i znów zamierzał zasnąć. Miałam za złe sobie, że został, albo może i nie? Jedyne co przyszło mi na myśl, to fakt, że jeśli matka się o tym dowie mogę być pewna, że nie wyjdę z domu przez rok. Obróciłam głowę, tak że mogłam patrzeć na plecy Horana. To było dziwne, leżeć kilka centymetrów od osoby, której się tak naprawdę nie zna.  Niektórzy powiedzieliby nawet, że jestem idiotką i to jest trochę z mojej strony jak lekkie obyczaje, ale dopóki nikt o tym nie wie jest w porządku. Poza tym fajnie jest spać obok kogoś, a pewnie spanie obok kogoś kogo się kocha, przytulanie i te wszystkie inne rzeczy, które można robić kiedy jest się z kimś w związku są o wiele lepsze. Trochę chyba dzisiaj, a raczej wczoraj byłam szalona, ale jesli mam być szczera to żadnej rzeczy nie żałuję. Nawet tego dupka Horana w moim pokoju, w jednym łóżku ze mną.
- Przestań rozmyślać Wilson i po prostu idź spać. - jego zdanie wybiło mnie z transu rozmyślań, a później nie wiem kiedy zasnęłam, przy boku z moim niezbyt lubianym do tej pory znajomym.



-----------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i że nie czujecie się nim zawiedzione :)
Dziękuję również za komentarze, które motywują do pisania jak nic innego! :) xxx
Liczę na komentarze pod tym rozdziałem i zapraszam na twittera #HPIAff :) xxx
I tak dodaję też to ff na wattpada: http://www.wattpad.com/story/30264580 także zapraszam :D
Pozdrawiam i do napisania :D

4 komentarze:

  1. hvbdhjvjcvfdjk to jest takie hdbvjdfkfhjs
    pisz szybko next, bo nie wytrzymam vjdfnvjdk

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie powinno miec 1000 obserwowanych. Jest zajebiste pzsiegam! Jdvsjshhdd

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Właśnie przeczytałam WSZYSTKIE rozdziały (a miałam się uczyć na sprawdzian z biologii - miej mnie teraz na sumieniu :c) i jestem zachwycona! <3 Boooże. <3 DAJ MI WIĘCEJ <3

    Najgorsze jest jednak to, że teraz już na niczym się nie skupię, bo będzie mnie dręczyło pytanie z kim Niall po raz kolejny się bił?!

    CZEKAM NA WIĘCEJ. <3
    KOCHAM CIĘ. <3
    UUUUWIELBIAAAM. <3

    Kam

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly