- Ugh kurwa nie widział ktoś mojej torebki?! - krzyczała ze swojego pokoju, a jej matka zaraz zaczęła jej zwracać uwagę jak bogate jest jej słownictwo. Cicho śmiałam się siedząc na jej łóżku, kiedy Rose przeszukiwała całą szafę, poprzez wyrzucenie całej jej zawartości na środek pokoju.
- Może jest pod łóżkiem?
- Chyba nie sądzisz, że jestem aż taka głupia żeby ją tam wsadzić? - spojrzała na mnie z wyrzutem, na co wzruszyłam ramionami.
- Ty to powiedziałaś.
Klęknęła obok łóżka i zaczęła szukać, a po chwili wyciągnęła swoją zgubę, przez co zaczęłam się z niej śmiać.
- Tylko ty wiesz o tej sytuacji okey? Nic nie wychodzi poza ten pokój.
- Rozumiem, a teraz się rusz bo się spóźnimy.
Szłyśmy dobre dwadzieścia minut, ale na miejscu byłyśmy o 15.45 dlatego do rozpoczęcia pierwszej kwarty zostało nam jeszcze troszkę czasu. Jen napisała, że zajęła nam miejsca w pierwszym sektorze od drzwi, a kiedy byłyśmy na sali ona machała nam ze swojego miejsca. Obok niej siedział Lou i Harry, dlatego przywitałam się z nimi, a później usiadłam obok Styles'a, a Rose obok Jen.
- Sukienka na mecz? Chcesz sprawić, że nie będą mogli się skupić na piłce? - zapytał mnie Harry z dziwnym uśmieszkiem, przez co poczułam się skrępowana.
- Huh? Znaczy, ja... Nie wiem, założyłam ją, żeby nie było mi gorąco.
- Tobie nie jest gorąco, ale pewnie innym na twój widok tak. - pokazał palcem na Dylana, który właśnie się rozgrzewał, a raczej patrzył w moją stronę i zagryzał wargę.
- Abi ja myślę, że on sobie wyobraża ciebie nago. - dołączyła do rozmowy Rose, a kiedy wypowiedziała to zdanie, Harry zaczął poruszać brwiami i przybił sobie z nią piątkę.
Uh okey od kiedy nasza paczka jest jakoś dziwnie blisko z paczką Nialla?
Życie nie przestaje mnie zaskakiwać, bo Jen i Lou właśnie trzymają się za ręce i do kurwy co to ma znaczyć? Posłałam jej pytające spojrzenie, na co ona wypowiedziała bezgłośne 'przyjaciele' i wróciła spojrzeniem na boisko. Styles odebrał telefon i tłumaczył komuś, gdzie dokładnie siedzimy i poprosił o żelki i wodę, a ja domyślałam się, że może to być Niall lub Zyan, bo w końcu Liam też dzisiaj gra, a to ich przyjaciel. Po kilku minutach na dole zauważyłam Zayna z wielkim transparentem, a zaraz za nim idącego Nialla. Malik dumnie kroczył z tabliczką, na której napisane było "Payne ma większy zasięg niż twoje wi-fi kutasie" przez co wywołał na mojej twarzy uśmiech. Dołączyli do nas, Horan usiadł obok mnie, a Zayn na ostatnim wolnym miejscu zaraz przy schodach.
- Całkiem świetny napis na banner Zayn.
- Dzięki mała starałem się. - puścił mi oczko i szukał wzrokiem Liama, a kiedy zauważył, że mu się przygląda zaczął do niego machać. Payne widząc napis uniósł kciuki do góry i dalej się rozgrzewał, Jason widząc nas na trybunach uśmiechnął się pod nosem i także wrócił do rozgrzewki.
Mecz zakończył się wynikiem 69:67 dla drużyny z St Finian's, niestety nasi nie zagrają w finale, ale mają szansę walczyć o trzecie miejsce. Po meczu zebraliśmy się pod szatnią chłopaków i czekaliśmy, aż wyjdą przebrani i wykąpani. Pierwszy wyszedł Liam, a za nim reszta drużyny, był zły, ale chyba tak samo jak reszta.
- Musimy jechać na jakąś imprezę, trzeba zapić ten okropny dzień.
- Dzisiaj moja siostra organizuje domówkę więc zapraszam.- wtrącił Lou i większość ludzi przyjęła jego pomysł z radością.
- Okey jak jedziemy?- zapytał Malik rozglądając się po naszej grupce.
- Mogę zabrać Jen, Rose, Abi i Harry'ego, a Horan weźmie ciebie, Jasona i Liama? - zaproponował Lou.
- Ja jestem samochodem, więc nie musimy się gnieść. Zabierz dziewczyny, ja wezmę Liama i Harry'ego, a Niall weźmie Jasona.
- Znaczy um, ja wrócę raczej do domu... - wyrwało mi się, chociaż nawet miałam ochotę z nimi jechać, ale wiedziałam, że moja matka będzie przeciwna. Jenna i Rose wiedziały o co może chodzić dlatego nie były zdziwione, ale Jason chyba też nie był i humorze do imprezowania bo się zemną zgodził.
- W sumie ja też chyba wrócę z nią, nie jestem w nastroju do zabawy.
- No dalej Powell nie bądź frajerem.
- Nie poważnie, jestem zmęczony. Innym razem.
- Dobra okey jak chcesz, przecież cię nie zmuszę. - powiedział Liam i wzruszył ramionami.
Szliśmy w kierunku wyjścia, a później pożegnaliśmy się ze wszystkimi i razem z Jasonem mieliśmy zamiar wracać pieszo do naszych domów.
- Odwiozę was. I tak muszę wrócić do domu bo kilka rzeczy.
Nawet nie wiedziałam kiedy pojawił się przy nas Horan i to powiedział. Spojrzałam na niego, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi tylko szedł w stronę swojego auta. Najpierw odwieźliśmy Jasona do domu, a później myślałam, że odwiezie mnie, jednak on pojechał do swojego domu.
- Idziesz czy zostajesz? Nie zajmie mi to zbyt wiele czasu.
- Um, więc zostanę.
Pokiwał głową, a później zamknął drzwi i sobie poszedł. Ta cisza w samochodzie i ciemność za szybą sprawiały, że czułam się co najmniej dziwnie. Rozglądałam się po jego aucie, a na jednej z przegródek zauważyłam jakieś naklejki. To nie były byle jakie naklejki, tylko tatuaże z postaciami Disneya. Nie mogłam uwierzyć, że Niall ma takie coś w aucie i miałam zamiar go wyśmiać zaraz po tym jak wróci. Jeden z nich był dość fajny i chciałam sobie go zrobić na nadgarstku, ale musiałam go zapytać czy mogę, w końcu to nie moje. Po jakiś 10 minutach Horan wrócił do samochodu. Pachniał z daleka wodą kolońską, tak że robiło mi się słabo. Nie wiem czy zdążył wziąć jeszcze prysznic i się przebrać, ale na to właśnie mi wyglądało. Miał na sobie zwykłą białą koszulkę, a na to jeansową koszulę, do tego czarne spodnie i granatowe vansy. Muszę przyznać, że jest dzisiaj wyjątkowo gorący, ale nie mogę o tym myśleć bo zacznę się robić cała czerwona.
- To twoje? - pokazałam mu tatuażo-naklejki.- Nie sądziłam, że jesteś fanem Disneya. - uśmiechnęłam się w jego stronę i zagryzłam wargę.
- Theo pewnie zostawił.
- Uh nie zganiaj na dziecko, nie będę cię oceniała. - śmiałam się, a później dodałam. -Wolisz śpiącą królewnę czy kopciuszka?
- Co?
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię.
- Przestań mówić Wilson.
- Oj no weź, chciałabym wiedzieć. - wydęłam wargi i udawałam obrażoną.
- Jesteś gorsza od Theo.
- Mogę jeden sobie wziąć?
- Po co?
- Zawsze chciałam tatuaż, a ten będę mogła zmyć.
- Weź wszystkie.
Odkleiłam kontury Minnie Mouse i przyłożyłam je na moim nadgarstku, po czym około 5 minut naszej jazdy spędziłam na przyciskaniu papieru do mojej skóry. Miałam nadzieję, że całość ładnie się przyklei i będzie to jakoś możliwie wyglądało. Dla pewności trzymałam zacisk na moim nadgarstku, dopóki nie dojechaliśmy pod mój dom, a później odkleiłam papier i cieszyłam się jak dziecko z mojego 'tatuażu'.
- Z czego się tak cieszysz?
Pokazałam mu mój nadgarstek zamykając oczy i ściągając nos z zachwytu, na co on parsknął śmiechem.
- Tylko tyle trzeba żebyś była szczęśliwa?
Pokiwałam głową na tak, a on wlepiał swój wzrok w moje oczy.
- Powinnaś ze mną jechać na tą imprezę.
- Prawdopodobnie nie mogę.
- Prawdopodobnie?
- Moja mama na 99% powie nie.
- Jesteś pełnoletnia? Sprzeciw się i jedziemy. Masz 15 minut i wyjeżdżamy.
Czy on w tej chwili się rządzi?
Przymknęłam oczy, a moje brwi samoistnie się do siebie zbliżyły.
- Po pierwsze moja matka się nie zgodzi, a po drugie nie możesz mnie zmusić.
- A chcesz się założyć? - Zbyt pewny siebie panie Horan. A to działa na mnie jak płachta na byka.
- Skończ Niall nie mam ochoty na żarty.
- Ja też nie, a twój czas biegnie masz niecałe 13 minut... czekam.
To czekaj sobie dalej.
Nawet nie drgnęłam, a on się chyba wkurzył. Wysiadł z samochodu, a później i mnie z niego wyciągnął. Przerzucił mnie przez plecy, a mi się wydawało, że świece gołym tyłkiem, dlatego piszczałam i uderzałam pięściami o jego plecy. Otworzył drzwi od mojego domu, a ja się uciszyłam bo nie chciałam, żeby ktoś widział tą scenę. Rozpoznałam cel jego podróży dopiero wówczas, gdy był na górze. Kierunek to mój pokój.
- Masz już tylko 10 minut, jak się nie pośpieszysz to sam cię przebiorę w inne ciuchy.
- Niall, ale ja nie mogę.
- Pytałaś?
- Nie.
- Skoro nie pytałaś, a jeśli byś spytała to byś prawdopodobnie nie mogła, to musisz się wymknąć i sprawa załatwiona.
- Ona mnie zabije.
- Ale to potem, najpierw będziesz na imprezie.
Karciłam się w myślach za własną głupotę, a za głupoty się płaci Abi. Przewróciłam oczami bo wiedziałam, że przegrałam. Musiałam iść, znaczy teoretycznie nie musiałam, ale jednak pokusa była zbyt silna. Wzięłam pierwszą lepszą sukienkę z szafy, gumkę do włosów i jakiś naszyjnik. Nie miałam czasu, żeby analizować jakoś bardziej mój strój, dlatego weszłam do łazienki i szybko się przebrałam. Związałam włosy, pomalowałam usta czerwoną szminką i byłam gotowa. Niall siedział na moim łóżku i pisał z kimś. Podniósł wzrok na mnie, ale po chwili znów wrócił do pisania.
- Mogę tak iść?
- Jest okey. - nawet nie pofatygował się, żeby dłużej się mi przyjrzeć i ocenić, ale w sumie sama nie wiem czemu na to liczyłam.
- W takim razie możemy iść.
Wtedy przestał pisać i wstał, a później starałam się zejść na dół i przejść przez dom niezauważona, co jednak nie było tak ciężkie do zrealizowania, jak mi się wydawało.
Na miejscu było potwornie głośno, pomimo że znajdowałam się aktualnie przed domem Louisa. Co chwila ktoś wchodził i wychodził, raz to były dziewczyny, raz laska i jakiś napalony na nią facet, czasem coś czego płci nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać. Spojrzałam na Nialla, który siedział na miejscu kierowcy i zawzięcie z kimś pisał.
- Wchodzimy? - zapytał kiedy wysłał już którąś z kolei wiadomość.
- Zrobię jeszcze jeden naklejko-tatuaż okey?
- Jesteś taka dziecinna.
- Zamknij się! Dzieci nie uciekają z domu.
- No typowa buntowniczka. Te tatuaże z Minnie Mouse i kolorowe kwiatuszki na ręce sprawiają, że jesteś taka bad.
- Ugh przestań.
- Mówię co myślę.
Śmiał się ze mnie, dlatego kiedy pisał do kogoś wiadomość odkleiłam jedną naklejkę z konturami Micki Mouse i docisnęłam ją do jego nadgarstka.
- Co ty do kurwy robisz?
- Sprawiam, że będziesz taki bad jak ja z Minnie Mouse.
Czekałam, aż jego 'tatuaż' będzie gotowy, po czym wysiadłam z samochodu i weszłam do sali pełnej skaczących w rytm muzyki ludzi. Wzrokiem szukałam Jen i Rose, która znając życie siedzi przy alkoholach i coś pije. Byłam na prawdę zaskoczona, kiedy dostrzegłam ją na parkiecie z jakimś facetem. Nasze spojrzenia się spotkały, uniosłam kciuk w górę na znak aprobaty i podeszłam do stolika z napojami. Wzięłam jakiś sok i rozglądałam się dalej w poszukiwaniu Jenny.
- Szukałaś mnie kochanie?
Doskonale wiedziałam do kogo należy ten głos, dlatego odwróciłam przodem do niego i upiłam łyk napoju.
- Szukałam Jen nie schlebiaj sobie. - Odpowiedziałam mu bardzo pewnie, a on zadziornie się do mnie uśmiechnął. Wziął ze stolika jakiegoś drinka, a następnie oparł się o blat zaraz obok mnie i patrzył w dość spory tłum ludzi. Popijał co jakiś czas swój napój, aż do momentu kiedy pojawił się przy nas Dylan.
- Cześć Abi.
- Oh hej. - byłam zdziwiona, kiedy brunet mocno przytulił mnie na powitanie, ale starałam się to ukryć, żeby nie wyglądać dziwnie.
- Właśnie rozgrywają piwnego ping ponga, idziesz mi kibicować?
- Um tak, pewnie.
- Ty masz zamiar grać? Ha. - odwróciłam się bo Horan postanowił się odezwać i uraczyć nas swoim głosem.
- Tak mam zamiar, mam też zamiar wygrać.
- Z tymi dzieciakami? Każdy mógłby to wygrać.
- Więc zapraszam do pojedynku.
- Więc teraz o wygranej możesz pomarzyć.
Wypił do reszty zawartość swojego kubka i poszedł na zewnątrz, tam gdzie właśnie ktoś kończył rozgrywać pojedynek piwny. Dylan poszedł zaraz za nim, więc żebym nie została sama również wyszłam na zewnątrz. Niall zdjął koszulę i rzucił ją na ławkę, po czym zaczął rozmawiać o czymś z Louisem, a po chwili oboje się z czegoś śmiali. Domyślałam się, że chodzi o Dylana. Wiedziałam, że Horan może to wygrać, ale z jednej strony wierzyłam też, że może uda się mu utrzeć nosa i przestanie być taki pewny siebie.
- Będziesz moją maskotką szczęścia hm? - nie zauważyłam kiedy pojawił się przy mnie brunet i głaskając moje ramię, wyczekiwał odpowiedzi.
- Okey. - posłałam mu uśmiech, przez co on też się uśmiechnął i podszedł do stolika, żeby zacząć grę. Lou wytłumaczył mi zasady. " Dwie osoby rzucają na zmianę piłkami ping-pongowymi do kubków, które są wypełnione piwem. Kubki ustawia się na przeciwległych krańcach stołu w różnych konfiguracjach. Za celny rzut nie zgarnia się punktów. Oznacza to tylko tyle, że jeden z zawodników drużyny przeciwnej musi jak najszybciej wypić zawartość "trafionego" kubka. W przeciwnym razie, albo wypija karną kolejkę, lub odpada z gry. " Stałam obok Jen, którą wreszcie znalazłam, a raczej ona mnie bo przyszła razem z Louisem. Niall i Dylan stali już na swoich miejscach. Spojrzałam na Horana, który puścił mi oczko po czym rzucił jako pierwszy piłeczką, a ona wpadła centralnie do kubka. Dylan szybko wyciągnął piłeczkę i wypił piwo, a później sam rzucił, jednak piłka obiła się o róg kubka i spadła poza stół. Na początku Niall znacznie wygrywał, jednak kiedy obydwaj byli już po kilkunastu kubkach piwa ich rzuty nie były tak idealne jak na samym początku. Coraz częściej zdarzało im się nie trafiać, a zostały im po 3 kubki.
- Założę się , że Bulter to przegra. Jest taką cipą. - powiedział Lou, kiedy Dylan nie trafił do kubka.
- Um też myślę, że Horan to skończy pierwszy. - dodała Jen, a ja nie mogłam uwierzyć, że trzyma ich stronę. Kiedy Niall czyścił piłeczkę, która upadła na ziemię, podeszłam do bruneta i pocałowałam go w policzek. Nie wiem co mną kierowało, ale pomyślałam, że może to doda mu energii na samą końcówkę i wygra w tej głupiej grze. Najgorsze było to, że ludzie zgromadzeni wokół stolika zaczęli robić 'uuuu' a ja momentalnie zaczerwieniałam. Niall stał z piłeczką i celował w swój ostatni kubek, a ja wiedziałam, że trafi. Skupiał się na nim, a jego mięśnie na ramionach napinały się kiedy robił charakterystyczne do rzutu ruchy ręki. Przyglądałam mu się, a wtedy on odwrócił wzrok i spojrzał na mnie, tak jakby wiedział, że się na niego gapię. Wypowiedział bezgłośne 'koniec' i rzucił piłkę, a ona wpadła do kubka bez najmniejszych problemów. Ludzie zaczęli wiwatować, a później chłopaki podrzucali Horana, przez co dostawałam mdłości. Zawsze musi wygrać i zawsze musi być tym najlepszym. To jest tak kurewsko denerwujące!
Jen i Dylan zniknęli z pola mojego widzenia, a o Rose już nie wspomnę. Widziałam ją na początku imprezy, a później jakby się rozpłynęła. Sądzę, że wzbogaca swoje życie seksualne, ale nie mam zamiaru się nad tym głębiej zastanawiać. Zauważyłam, że Dylan stoi przy wyjściu więc szybko do niego podeszłam.
- Wychodzisz już?
- Tak, ale to za chwilę. Najpierw muszę znaleźć moje fajki.
- Ew. Ty palisz?
- Czasami. - dotknął palcem mojego nosa, na co się skrzywiłam. - Nie lubisz palaczy?
- Nie.
- W takim razie powinnaś się trzymać z daleka od Horana. - wziął moją rękę i wskazał na mój pseudo tatuaż. - Macie dopasowane. Czy wy..?
- Huh? Nie. Ja z nim... Nie.
- Pójdę zapalić, zaraz wrócę.
Wyszłam na zewnątrz, żeby znaleźć kogoś z moich znajomych, bo poczułam zawroty głowy i uczucie ścisku w żołądku. Postanowiłam przeczekać na osobności jeszcze chwilę, żeby nie wysilać na darmo mojego organizmu w celu ich poszukiwania. Gdy wdychałam świeże powietrze i starałam się wrócić jakoś do normalności, ktoś stanął obok mnie.
- Zdradziłaś klub Micki Mouse Wilson.
Horan był pijany, albo raczej zjarany bo jego źrenice wyglądały jak wielka dziura ozonowa. Śmiał się dosłownie ze wszystkiego, a ja miałam ochotę mu zrobić krzywdę, za to jaki jest.
- Wybrałam sama.
- I wybrałaś źle.
- Oh Boże przestań być taki! - krzyknęłam chyba trochę za głośno, o momentalnie odwrócił się do mnie.
- Do kurwy jaki jest twój problem pieprzona księżniczko?
- Jesteś nim ty, nieczuły dupku.
- Jeśli mam być szczery to wolę, żeby każdy mnie nienawidził za to jaki jestem, niż kochał za to kogo udaje.
Nie zrozumiałam o co mu chodziło, ale chyba konkretnie się na mnie wkurwił. Miałam mu za złe, że namówił mnie na tą całą imprezę, a ja jak zwykle przy nim nie użyłam mózgu i doszło do tych wszystkich głupich sytuacji. Nadal kręciło mi się w głowie i bałam się, że spadł mi cukier. Weszłam z powrotem do środka, żeby poszukać czegoś słodkiego, ale jak na złość niczego nie było. Usiadłam w salonie i napisałam wiadomości do Rose i Jen, ale one nie odpisywały i prawdopodobnie zaraz zemdleję. Rozglądałam się po pokoju jednak nie widziałam nikogo znajomego, kto mógłby mi pomóc, ale gdzieś chyba przed oczami mignął mi Liam, dlatego poszłam za nim do ogrodu.
- Liam!
Chłopak odwrócił się w moją stronę, ale nadal nie wiedział kto go woła, dlatego zaczęłam mu machać i dopiero po tym do mnie podszedł.
- Abiiii.
- Jesteś tak pijany.
- I szczęśliwy, bo pomogę przyjacielowi zaliczyć laskę i się zaspokoić.
- Huh?
- Zły Horan, to ruchable Horan. - Payne mówił różne dziwne rzeczy, do tego się śmiał, co sprawiało, że w połowie nie rozumiałam jego bełkotu.
- Potrzebuję czegoś słodkiego, gdzie coś takiego znajdę?
- Ooo tak, też coś bym zjadł. Chodź! - złapał mnie za rękę i gdzieś ciągnął, ale chyba powinnam mu być wdzięczna bo sama ledwo co podnosiłam nogi. Doszliśmy do kuchni Tomlinsonów, ale nie było się nawet jak ruszyć bo chyba cała impreza przeniosła się własnie tam. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu ostatniego miesiąca byłam na większej ilości imprez, niż przez ostatni rok mojego życia, a teraz płacę za swoją głupotę. Liam przyniósł jakieś ciasto i podał mi łyżeczkę, a później oboje jedliśmy z opakowania, przy czym on jeszcze starał się o czymś ze mną rozmawiać, tyle, że ja myślami byłam gdzieś indziej. Skupiłam się na kimś, a dokładniej na Horanie, który aktualnie całował jakąś laskę siedzącą na kuchennym blacie. Momentalnie przypomniałam sobie jak całował mnie i poczułam ukłucie w klatce. Wiem to głupie, bo jesteśmy nikim dla siebie, ale raczej chodziło mi o fakt, że zaprosił mnie na ta imprezę, wręcz do niej zmusił, a teraz mnie olewa.
- Horan jest w akcji. Dawno go takiego nie widziałem.
- Um, on tak często?
- Różne laski i przygodny seks? - pokiwałam głową. - Abi, Abi widzę, że naprawdę słabo znasz naszego punk rock'a.
-Widocznie. - przestałam na niego patrzeć, bo zaczynało mnie obrzydzać jak dotykał tamtą dziewczynę. Jadłam dalej ciasto z Liamem, aż poczułam, że ktoś do mnie dzwoni i miałam trzy sekundowy zawał bo myślałam, że to moja matka. Na całe szczęście kiedy wyciągnęłam telefon, okazało się, że to tylko Jenna.
- Halo?
- Abi?! Abigail nie słyszę cię.
- Jen?!
- Abi słabo słyszę. Gdzie ty jesteś?!
- Jestem z Liamem w kuchni.
- JEST ZABAWA! - krzyknął nagle Payne, a ja prawie umarłam bo się tego nie spodziewałam. Chłopak wziął mój placek i sobie poszedł. No dobra nie był mój, ale miałam na niego jeszcze ochotę.
- To słyszałam. Jestem z Louisem, co się stało?
- Już jest okey.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobra suko to ja kończę, mam tu trochę pracy. - usłyszałam na koniec jej śmiech i się rozłączyła. Znów zostałam sama, a ja chyba nie umiem się bawić. Okey, w ogóle nie umiem się bawić. Chciałam już wracać, być w łóżku, obejrzeć kolejny odcinek Teen Wolfa i się wyspać, bo jutro mamy szkołę, ale na 11.30. Musiałam jakoś wrócić, a że środek transportu, którym się tu dostałam prawdopodobnie pieprzy się gdzieś za rogiem z cycatą blondyną, to jedyne co mi zostało to wracanie pieszo. Przeciskałam się między ludźmi do drzwi, aż w końcu wyszłam z domu Lou i zmierzałam w stronę drogi. Trochę się przeraziłam, kiedy przy furtce zobaczyłam dwóch kolesi, którzy gadali dość głośno i popijali z gwinta wódkę. Podniosłam głowę i śmiało kroczyłam, żeby nie pokazać im jak bardzo się boję. Moje kolana całe się trzęsły, a dłonie nadmiernie pociły z przerażenia, ale kiedy byłam już obok nich, myślałam, że uda mi się normalnie przejść. Myliłam się.
- Oj kochanie nie powinnaś sama tu wychodzić, wiele podejrzanych typów mogłoby mieć ochotę na twoje ciało.
- Pierwsze primo nie mów do mnie kochanie, drugie - dam sobie radę, trzecie - wypierdalaj bo zrobię ci krzywdę.
Liczyłam,że go wystraszę i zrozumie , iż nie jest mile widziany, ale chyba nie jest na tyle inteligentny. Alkohol robi swoje i czasem zachowanie ludzi można nim tłumaczyć, ale akurat obok mnie stał książkowy osobnik charakteryzujący się brakiem mózgu lub osobnik, który nieumiejętnie go używa. Do reszty chyba sparaliżował mnie strach, kiedy jego dłoń zaczęła sunąć w górę po moim ramieniu. Pierwsze co zrobiłam, to uderzyłam go w policzek.
- Odwal się!
- Nie udawaj, że tego nie lubisz kochanie.
Tym razem jednak starał się dojść ręką znacznie wyżej, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, ale złapał mnie za nadgarstek i swoim ciałem zagrodził drogę ucieczki.
- Puść mnie w tej chwili idioto bo zacznę krzyczeć!
Nic nie działało, a ja czułam jak z każdą mijającą sekundą jego ciało było bliżej mojego, a ten drugi tylko się śmiał z mojej bezradności.
- Puszczaj to boli!!!
Chciałam mu się wyrwać, ale ten koleś był zbyt silny.
- Nie słyszałeś kurwa co powiedziała? Puść ją.
Horan.
Skąd się tutaj wziął? Szybko jednak opuściła mnie ta myśl i cieszyłam się z jego obecności. Pierwszy raz chyba w sumie się cieszę, że jest gdzieś blisko. Chyba nawet mogę powiedzieć,że byłam z tego powodu zadowolona. Ten napaleniec, zaczął jakby luzować swój uścisk na mojej ręce. Widziałam jak patrzą obaj na siebie. Niall musiał być cholernie zły, bo jego klatka unosiła się w górę i w dół, w szaleńczym tępie. Gdy nieznajomy chłopak mocniej ścisnął mój nadgarstek syknęłam z bólu, jednak to co robił Horan mnie przeraziło. W momencie, gdy z moich ust wydobył się cichy dźwięk odzwierciedlający mój ból, dłoń blondyna spotkała się z twarzą tego faceta. Uderzył go raz, potem drugi, a gdy ten już leżał na ziemi z krwawiącym nosem kopnął go w brzuch. Następnie chwycił moją rękę i prowadził przed siebie. Odwrócił się do niego i na odchodne powiedział:
- Następnym razem nie będzie tak delikatnie.
Szliśmy w stronę jego auta, a raczej on mnie tam ciągnął.
- Czemu do kurwy Wilson wyszłaś z tej pieprzonej imprezy?!
- Ponieważ chciałam wracać?
- Ha. Niby jak?
- Pieszo.
Włożył dłonie w swoje włosy i zaczął je nerwowo przeczesywać. Odwrócił się do mnie tyłem, a później kopnął jakiś kamień leżący obok niego. Nie wiedziałam po co odgrywa te sceny, skoro sama doskonale mogę dać sobie radę. Panowała między nami taka cisza,że nagle zachciałam ją od tak przerwać.
- Dzięki za.. Um... Dzięki,że mu przywaliłeś, ale dałabym sobie radę.
Milczał dalej, nie wiem już o co mu chodzi przecież nic mu nie zrobiłam.
Pajac, głupek, idiota, frajer, kretyn.
Szkoda słów, a nawet brak słów żeby go opisać. Nie chciał ze mną rozmawiać, więc ruszyłam przed siebie. O tej porze ulice są zupełnie puste, dlatego też nie zwróciłam uwagi na to czy coś przez nią jedzie, czy też nie. Byłam już na drugiej stronie, kiedy usłyszałam jego kroki. Nie miałam zamiaru się odwracać bo i tak miałam nadzieję, że za mną pójdzie, a to świadczyłoby tylko o mojej słabości.
- Mogę tak iść?
- Jest okey. - nawet nie pofatygował się, żeby dłużej się mi przyjrzeć i ocenić, ale w sumie sama nie wiem czemu na to liczyłam.
- W takim razie możemy iść.
Wtedy przestał pisać i wstał, a później starałam się zejść na dół i przejść przez dom niezauważona, co jednak nie było tak ciężkie do zrealizowania, jak mi się wydawało.
Na miejscu było potwornie głośno, pomimo że znajdowałam się aktualnie przed domem Louisa. Co chwila ktoś wchodził i wychodził, raz to były dziewczyny, raz laska i jakiś napalony na nią facet, czasem coś czego płci nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać. Spojrzałam na Nialla, który siedział na miejscu kierowcy i zawzięcie z kimś pisał.
- Wchodzimy? - zapytał kiedy wysłał już którąś z kolei wiadomość.
- Zrobię jeszcze jeden naklejko-tatuaż okey?
- Jesteś taka dziecinna.
- Zamknij się! Dzieci nie uciekają z domu.
- No typowa buntowniczka. Te tatuaże z Minnie Mouse i kolorowe kwiatuszki na ręce sprawiają, że jesteś taka bad.
- Ugh przestań.
- Mówię co myślę.
Śmiał się ze mnie, dlatego kiedy pisał do kogoś wiadomość odkleiłam jedną naklejkę z konturami Micki Mouse i docisnęłam ją do jego nadgarstka.
- Co ty do kurwy robisz?
- Sprawiam, że będziesz taki bad jak ja z Minnie Mouse.
Czekałam, aż jego 'tatuaż' będzie gotowy, po czym wysiadłam z samochodu i weszłam do sali pełnej skaczących w rytm muzyki ludzi. Wzrokiem szukałam Jen i Rose, która znając życie siedzi przy alkoholach i coś pije. Byłam na prawdę zaskoczona, kiedy dostrzegłam ją na parkiecie z jakimś facetem. Nasze spojrzenia się spotkały, uniosłam kciuk w górę na znak aprobaty i podeszłam do stolika z napojami. Wzięłam jakiś sok i rozglądałam się dalej w poszukiwaniu Jenny.
- Szukałaś mnie kochanie?
Doskonale wiedziałam do kogo należy ten głos, dlatego odwróciłam przodem do niego i upiłam łyk napoju.
- Szukałam Jen nie schlebiaj sobie. - Odpowiedziałam mu bardzo pewnie, a on zadziornie się do mnie uśmiechnął. Wziął ze stolika jakiegoś drinka, a następnie oparł się o blat zaraz obok mnie i patrzył w dość spory tłum ludzi. Popijał co jakiś czas swój napój, aż do momentu kiedy pojawił się przy nas Dylan.
- Cześć Abi.
- Oh hej. - byłam zdziwiona, kiedy brunet mocno przytulił mnie na powitanie, ale starałam się to ukryć, żeby nie wyglądać dziwnie.
- Właśnie rozgrywają piwnego ping ponga, idziesz mi kibicować?
- Um tak, pewnie.
- Ty masz zamiar grać? Ha. - odwróciłam się bo Horan postanowił się odezwać i uraczyć nas swoim głosem.
- Tak mam zamiar, mam też zamiar wygrać.
- Z tymi dzieciakami? Każdy mógłby to wygrać.
- Więc zapraszam do pojedynku.
- Więc teraz o wygranej możesz pomarzyć.
Wypił do reszty zawartość swojego kubka i poszedł na zewnątrz, tam gdzie właśnie ktoś kończył rozgrywać pojedynek piwny. Dylan poszedł zaraz za nim, więc żebym nie została sama również wyszłam na zewnątrz. Niall zdjął koszulę i rzucił ją na ławkę, po czym zaczął rozmawiać o czymś z Louisem, a po chwili oboje się z czegoś śmiali. Domyślałam się, że chodzi o Dylana. Wiedziałam, że Horan może to wygrać, ale z jednej strony wierzyłam też, że może uda się mu utrzeć nosa i przestanie być taki pewny siebie.
- Będziesz moją maskotką szczęścia hm? - nie zauważyłam kiedy pojawił się przy mnie brunet i głaskając moje ramię, wyczekiwał odpowiedzi.
- Okey. - posłałam mu uśmiech, przez co on też się uśmiechnął i podszedł do stolika, żeby zacząć grę. Lou wytłumaczył mi zasady. " Dwie osoby rzucają na zmianę piłkami ping-pongowymi do kubków, które są wypełnione piwem. Kubki ustawia się na przeciwległych krańcach stołu w różnych konfiguracjach. Za celny rzut nie zgarnia się punktów. Oznacza to tylko tyle, że jeden z zawodników drużyny przeciwnej musi jak najszybciej wypić zawartość "trafionego" kubka. W przeciwnym razie, albo wypija karną kolejkę, lub odpada z gry. " Stałam obok Jen, którą wreszcie znalazłam, a raczej ona mnie bo przyszła razem z Louisem. Niall i Dylan stali już na swoich miejscach. Spojrzałam na Horana, który puścił mi oczko po czym rzucił jako pierwszy piłeczką, a ona wpadła centralnie do kubka. Dylan szybko wyciągnął piłeczkę i wypił piwo, a później sam rzucił, jednak piłka obiła się o róg kubka i spadła poza stół. Na początku Niall znacznie wygrywał, jednak kiedy obydwaj byli już po kilkunastu kubkach piwa ich rzuty nie były tak idealne jak na samym początku. Coraz częściej zdarzało im się nie trafiać, a zostały im po 3 kubki.
- Założę się , że Bulter to przegra. Jest taką cipą. - powiedział Lou, kiedy Dylan nie trafił do kubka.
- Um też myślę, że Horan to skończy pierwszy. - dodała Jen, a ja nie mogłam uwierzyć, że trzyma ich stronę. Kiedy Niall czyścił piłeczkę, która upadła na ziemię, podeszłam do bruneta i pocałowałam go w policzek. Nie wiem co mną kierowało, ale pomyślałam, że może to doda mu energii na samą końcówkę i wygra w tej głupiej grze. Najgorsze było to, że ludzie zgromadzeni wokół stolika zaczęli robić 'uuuu' a ja momentalnie zaczerwieniałam. Niall stał z piłeczką i celował w swój ostatni kubek, a ja wiedziałam, że trafi. Skupiał się na nim, a jego mięśnie na ramionach napinały się kiedy robił charakterystyczne do rzutu ruchy ręki. Przyglądałam mu się, a wtedy on odwrócił wzrok i spojrzał na mnie, tak jakby wiedział, że się na niego gapię. Wypowiedział bezgłośne 'koniec' i rzucił piłkę, a ona wpadła do kubka bez najmniejszych problemów. Ludzie zaczęli wiwatować, a później chłopaki podrzucali Horana, przez co dostawałam mdłości. Zawsze musi wygrać i zawsze musi być tym najlepszym. To jest tak kurewsko denerwujące!
Jen i Dylan zniknęli z pola mojego widzenia, a o Rose już nie wspomnę. Widziałam ją na początku imprezy, a później jakby się rozpłynęła. Sądzę, że wzbogaca swoje życie seksualne, ale nie mam zamiaru się nad tym głębiej zastanawiać. Zauważyłam, że Dylan stoi przy wyjściu więc szybko do niego podeszłam.
- Wychodzisz już?
- Tak, ale to za chwilę. Najpierw muszę znaleźć moje fajki.
- Ew. Ty palisz?
- Czasami. - dotknął palcem mojego nosa, na co się skrzywiłam. - Nie lubisz palaczy?
- Nie.
- W takim razie powinnaś się trzymać z daleka od Horana. - wziął moją rękę i wskazał na mój pseudo tatuaż. - Macie dopasowane. Czy wy..?
- Huh? Nie. Ja z nim... Nie.
- Pójdę zapalić, zaraz wrócę.
Wyszłam na zewnątrz, żeby znaleźć kogoś z moich znajomych, bo poczułam zawroty głowy i uczucie ścisku w żołądku. Postanowiłam przeczekać na osobności jeszcze chwilę, żeby nie wysilać na darmo mojego organizmu w celu ich poszukiwania. Gdy wdychałam świeże powietrze i starałam się wrócić jakoś do normalności, ktoś stanął obok mnie.
- Zdradziłaś klub Micki Mouse Wilson.
Horan był pijany, albo raczej zjarany bo jego źrenice wyglądały jak wielka dziura ozonowa. Śmiał się dosłownie ze wszystkiego, a ja miałam ochotę mu zrobić krzywdę, za to jaki jest.
- Wybrałam sama.
- I wybrałaś źle.
- Oh Boże przestań być taki! - krzyknęłam chyba trochę za głośno, o momentalnie odwrócił się do mnie.
- Do kurwy jaki jest twój problem pieprzona księżniczko?
- Jesteś nim ty, nieczuły dupku.
- Jeśli mam być szczery to wolę, żeby każdy mnie nienawidził za to jaki jestem, niż kochał za to kogo udaje.
Nie zrozumiałam o co mu chodziło, ale chyba konkretnie się na mnie wkurwił. Miałam mu za złe, że namówił mnie na tą całą imprezę, a ja jak zwykle przy nim nie użyłam mózgu i doszło do tych wszystkich głupich sytuacji. Nadal kręciło mi się w głowie i bałam się, że spadł mi cukier. Weszłam z powrotem do środka, żeby poszukać czegoś słodkiego, ale jak na złość niczego nie było. Usiadłam w salonie i napisałam wiadomości do Rose i Jen, ale one nie odpisywały i prawdopodobnie zaraz zemdleję. Rozglądałam się po pokoju jednak nie widziałam nikogo znajomego, kto mógłby mi pomóc, ale gdzieś chyba przed oczami mignął mi Liam, dlatego poszłam za nim do ogrodu.
- Liam!
Chłopak odwrócił się w moją stronę, ale nadal nie wiedział kto go woła, dlatego zaczęłam mu machać i dopiero po tym do mnie podszedł.
- Abiiii.
- Jesteś tak pijany.
- I szczęśliwy, bo pomogę przyjacielowi zaliczyć laskę i się zaspokoić.
- Huh?
- Zły Horan, to ruchable Horan. - Payne mówił różne dziwne rzeczy, do tego się śmiał, co sprawiało, że w połowie nie rozumiałam jego bełkotu.
- Potrzebuję czegoś słodkiego, gdzie coś takiego znajdę?
- Ooo tak, też coś bym zjadł. Chodź! - złapał mnie za rękę i gdzieś ciągnął, ale chyba powinnam mu być wdzięczna bo sama ledwo co podnosiłam nogi. Doszliśmy do kuchni Tomlinsonów, ale nie było się nawet jak ruszyć bo chyba cała impreza przeniosła się własnie tam. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu ostatniego miesiąca byłam na większej ilości imprez, niż przez ostatni rok mojego życia, a teraz płacę za swoją głupotę. Liam przyniósł jakieś ciasto i podał mi łyżeczkę, a później oboje jedliśmy z opakowania, przy czym on jeszcze starał się o czymś ze mną rozmawiać, tyle, że ja myślami byłam gdzieś indziej. Skupiłam się na kimś, a dokładniej na Horanie, który aktualnie całował jakąś laskę siedzącą na kuchennym blacie. Momentalnie przypomniałam sobie jak całował mnie i poczułam ukłucie w klatce. Wiem to głupie, bo jesteśmy nikim dla siebie, ale raczej chodziło mi o fakt, że zaprosił mnie na ta imprezę, wręcz do niej zmusił, a teraz mnie olewa.
- Horan jest w akcji. Dawno go takiego nie widziałem.
- Um, on tak często?
- Różne laski i przygodny seks? - pokiwałam głową. - Abi, Abi widzę, że naprawdę słabo znasz naszego punk rock'a.
-Widocznie. - przestałam na niego patrzeć, bo zaczynało mnie obrzydzać jak dotykał tamtą dziewczynę. Jadłam dalej ciasto z Liamem, aż poczułam, że ktoś do mnie dzwoni i miałam trzy sekundowy zawał bo myślałam, że to moja matka. Na całe szczęście kiedy wyciągnęłam telefon, okazało się, że to tylko Jenna.
- Halo?
- Abi?! Abigail nie słyszę cię.
- Jen?!
- Abi słabo słyszę. Gdzie ty jesteś?!
- Jestem z Liamem w kuchni.
- JEST ZABAWA! - krzyknął nagle Payne, a ja prawie umarłam bo się tego nie spodziewałam. Chłopak wziął mój placek i sobie poszedł. No dobra nie był mój, ale miałam na niego jeszcze ochotę.
- To słyszałam. Jestem z Louisem, co się stało?
- Już jest okey.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobra suko to ja kończę, mam tu trochę pracy. - usłyszałam na koniec jej śmiech i się rozłączyła. Znów zostałam sama, a ja chyba nie umiem się bawić. Okey, w ogóle nie umiem się bawić. Chciałam już wracać, być w łóżku, obejrzeć kolejny odcinek Teen Wolfa i się wyspać, bo jutro mamy szkołę, ale na 11.30. Musiałam jakoś wrócić, a że środek transportu, którym się tu dostałam prawdopodobnie pieprzy się gdzieś za rogiem z cycatą blondyną, to jedyne co mi zostało to wracanie pieszo. Przeciskałam się między ludźmi do drzwi, aż w końcu wyszłam z domu Lou i zmierzałam w stronę drogi. Trochę się przeraziłam, kiedy przy furtce zobaczyłam dwóch kolesi, którzy gadali dość głośno i popijali z gwinta wódkę. Podniosłam głowę i śmiało kroczyłam, żeby nie pokazać im jak bardzo się boję. Moje kolana całe się trzęsły, a dłonie nadmiernie pociły z przerażenia, ale kiedy byłam już obok nich, myślałam, że uda mi się normalnie przejść. Myliłam się.
- Oj kochanie nie powinnaś sama tu wychodzić, wiele podejrzanych typów mogłoby mieć ochotę na twoje ciało.
- Pierwsze primo nie mów do mnie kochanie, drugie - dam sobie radę, trzecie - wypierdalaj bo zrobię ci krzywdę.
Liczyłam,że go wystraszę i zrozumie , iż nie jest mile widziany, ale chyba nie jest na tyle inteligentny. Alkohol robi swoje i czasem zachowanie ludzi można nim tłumaczyć, ale akurat obok mnie stał książkowy osobnik charakteryzujący się brakiem mózgu lub osobnik, który nieumiejętnie go używa. Do reszty chyba sparaliżował mnie strach, kiedy jego dłoń zaczęła sunąć w górę po moim ramieniu. Pierwsze co zrobiłam, to uderzyłam go w policzek.
- Odwal się!
- Nie udawaj, że tego nie lubisz kochanie.
Tym razem jednak starał się dojść ręką znacznie wyżej, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, ale złapał mnie za nadgarstek i swoim ciałem zagrodził drogę ucieczki.
- Puść mnie w tej chwili idioto bo zacznę krzyczeć!
Nic nie działało, a ja czułam jak z każdą mijającą sekundą jego ciało było bliżej mojego, a ten drugi tylko się śmiał z mojej bezradności.
- Puszczaj to boli!!!
Chciałam mu się wyrwać, ale ten koleś był zbyt silny.
- Nie słyszałeś kurwa co powiedziała? Puść ją.
Horan.
Skąd się tutaj wziął? Szybko jednak opuściła mnie ta myśl i cieszyłam się z jego obecności. Pierwszy raz chyba w sumie się cieszę, że jest gdzieś blisko. Chyba nawet mogę powiedzieć,że byłam z tego powodu zadowolona. Ten napaleniec, zaczął jakby luzować swój uścisk na mojej ręce. Widziałam jak patrzą obaj na siebie. Niall musiał być cholernie zły, bo jego klatka unosiła się w górę i w dół, w szaleńczym tępie. Gdy nieznajomy chłopak mocniej ścisnął mój nadgarstek syknęłam z bólu, jednak to co robił Horan mnie przeraziło. W momencie, gdy z moich ust wydobył się cichy dźwięk odzwierciedlający mój ból, dłoń blondyna spotkała się z twarzą tego faceta. Uderzył go raz, potem drugi, a gdy ten już leżał na ziemi z krwawiącym nosem kopnął go w brzuch. Następnie chwycił moją rękę i prowadził przed siebie. Odwrócił się do niego i na odchodne powiedział:
- Następnym razem nie będzie tak delikatnie.
Szliśmy w stronę jego auta, a raczej on mnie tam ciągnął.
- Czemu do kurwy Wilson wyszłaś z tej pieprzonej imprezy?!
- Ponieważ chciałam wracać?
- Ha. Niby jak?
- Pieszo.
Włożył dłonie w swoje włosy i zaczął je nerwowo przeczesywać. Odwrócił się do mnie tyłem, a później kopnął jakiś kamień leżący obok niego. Nie wiedziałam po co odgrywa te sceny, skoro sama doskonale mogę dać sobie radę. Panowała między nami taka cisza,że nagle zachciałam ją od tak przerwać.
- Dzięki za.. Um... Dzięki,że mu przywaliłeś, ale dałabym sobie radę.
Milczał dalej, nie wiem już o co mu chodzi przecież nic mu nie zrobiłam.
Pajac, głupek, idiota, frajer, kretyn.
Szkoda słów, a nawet brak słów żeby go opisać. Nie chciał ze mną rozmawiać, więc ruszyłam przed siebie. O tej porze ulice są zupełnie puste, dlatego też nie zwróciłam uwagi na to czy coś przez nią jedzie, czy też nie. Byłam już na drugiej stronie, kiedy usłyszałam jego kroki. Nie miałam zamiaru się odwracać bo i tak miałam nadzieję, że za mną pójdzie, a to świadczyłoby tylko o mojej słabości.
- Dałabyś sobie kurwa radę? Twoje czterdzieści kilka kilo przeciwko dwóm kolesiom? Brawo! Zajebista logika! A to podobno ty jesteś tą mądrą...
- Przestań na mnie wrzeszczeć! - odwróciłam się twarzą do niego.
- Bo co?
- Bo... Bo nie lubię tego...- moje argumenty są do bani, tak samo jak ja cała, ale cóż. Przez chwilę się nie ruszał, mocno marszcząc brwi. Chwilę trwał w takim osłupieniu, aż w końcu pospiesznie podszedł przede mnie. Ten szok w jego oczach można było dostrzec z kilometra, jednak za wszelką cenę chciał ukryć zdziwienie przez głupawy uśmieszek, który uwydatniał dołeczek tworzący się w jego policzku.
- Z czego się śmiejesz idioto?
- Miła jak zawsze. - nadal się szczerzył. Chociaż miałam wrażenie, jakby drżały mu usta, jakby musiał wymuszać taki wyraz na swojej twarzy.
- Idiota jak zawsze.
- Kochana jak zawsze.
- Uh.Wiem.. - przewróciłam oczami a on tylko się zaśmiał.
-Skromna jak zawsze.
- Ideał nie dziewczyna...- zrobiłam dłuższą przerwę i wydęłam wargi, podczas której blondyn dziwnie spoglądał w przestrzeń za mną. Ja śledziłam jego spojrzenie z zaciekawieniem. W końcu jednak postanowiłam zakończyć tę głupią sytuację.
- Chce wracać.
- Piłem.
- Paliłeś również.
- Typowa impreza.
Zliczyłeś laskę, typowo typowa.
- Możesz mi pożyczyć pieniądze? Zadzwonię po taksówkę, a oddam ci jutro.
- Chodź.
Czy ja jestem jakimś pieprzonym zwierzęciem? Każdy ciągnie mnie gdzie chce, a to chwilami nie jest przyjemne uczucie. Dobrze, że szliśmy tylko do jego auta, bo dalszej wędrówki bym nie zniosła.
- Niall piłeś, nie pojedziesz...
- Kto mówi, że ja będę kierował? - wzruszył ramionami, po czym otworzył mi drzwi i gestem ręki kazał wsiadać.
- Nie ma pieprzonej mowy! Chcesz żyć i mieć cały samochód?!
- Będę siedział za tobą. Masz tylko siedzieć za kółkiem i czasem skręcać.
- Nie.
- Ja pierdole, po prostu wsiądź.
Usiadł na miejscu kierowcy, odsunął fotel do tyłu i wyciągnął w moją stronę rękę. On chyba nie zdaje sobie sprawy, że ja nigdy nie prowadziłam auta i że prawdopodobnie to może się źle skończyć. Wywracał na mnie oczami, ale wiedziałam, że w końcu mu się znudzi i zrezygnuje ze swojego cudownego planu. Uderzał palcami o kierownicę, a ja skorzystałam z sytuacji, że nie zwraca na mnie uwagi i zaczęłam biec przed siebie. Najgorsze było to, że zamknął auto, zaczął za mną biec i jeszcze mnie dogonił.
Kurwa mam beznadziejną kondycję.
Wziął mnie na ręce jak dziecko, a ja trzymałam się rękami jego szyi żeby tylko nie spaść. Sam dobiegł o wiele szybciej do auta, niż ja uciekając od niego, a miał jeszcze jaki balast na rękach. Był przy drzwiach, więc zaczął powoli opuszczać mnie na ziemię. Jego dłonie wędrowały od moich pleców, linią kręgosłupa, aż zatrzymał je tuż nad moimi pośladkami. Przycisnął mnie do drzwi auta, a tym samym załączył się w nim alarm. Chcho się zaśmiałam, ale on nie zwracał uwagi na hałas, który przebijał panującą nocną ciszę na wskroś. Jego oczy nadal mi się przyglądały, a mnie znów to krępowało. Kiedy byłam już na jego wysokości złączył nasze usta, w dość krótkim pocałunku, ale za to bardzo intensywnym. Całował mnie tak, jakby się bał, że zaraz ucieknę.
- Musisz odwieźć mnie do domu.
- Horan.
- Wilson.
Postawił mnie na ziemi, nie puszczając mojej ręki, po czym otworzył samochód i do niego wsiadł. W końcu posadził mnie przed sobą, tak że siedziałam na jego kolanach. Myślałam, że będzie dość niewygodnie, ale w tak dużym samochodzie nie czułam zbyt dużego dyskomfortu. Odpalił auto, a ja wiedziałam, że mogę coś zjebać i cała się trzęsłam.
- Będę zmieniał biegi, hamował i dodawał gazu. Ty masz tylko kierować.
- Uh okey, ale co jeśli złapie nas policja?
- Nie myśl, że pierwszy raz tak jadę.
Oh no tak oczywiście, a już myślałam, że jestem jedyna i wyjątkowa.
- Um czy ty widzisz drogę? I wygodnie ci bo...
- Jest dobrze. Masz jechać i nie wykonywać zbędnych ruchów, bo moje krocze może...
- Załapałam, nie kończ.
Zaczął się ze mnie śmiać i opalił samochód. Ruszyliśmy z miejsca, a ja z początku byłam tak cholernie spięta i zestresowana, że prawie pomyliłam kierunki jazdy. Po dziesięciu minutach jazdy z jego wskazówkami, byłam już na znanych mi terenach i mogłam sama jechać. Było tak fajnie, że nie chciałam, żeby to się kończyło. Nie spodziewałam się, że prowadzenie auta to taka frajda. Dobra, okey, mam świadomość, że tylko trzymam kierownicę, ale to mega zabawa.
- Chcesz jeszcze pojeździć?
Pokiwałam głową, ale do kurwy czy on czyta w moich myślach? Już nawet tutaj nie mogę czuć się bezpiecznie. Sama nie wiem ile tak jeździliśmy, ale poczułam się tak senna, że moje ziewanie powtarzało się co kilka sekund, a oczy miałam otwarte tylko dlatego, że bałam się, iż spowoduje jakiś wypadek, a raczej w coś wjadę.
- Musisz odwieźć mnie do domu.
- A później mnie odprowadzisz?
- Nie.
- Oh.
- Nie mam siły, ale możesz spać u mnie racja? To nic wielkiego, ja już u ciebie spałem.
- Matka mnie zabije.
- Jezu, przestań się tak jej bać. Postaw się jej w końcu, bo całe życie będziesz dla niej śmieciem!
- I tak już jestem więc...
Kiedy zaparkowaliśmy pod jego domem, najpierw wysiadłam ja, a później on. Weszliśmy do jego domu, ale każdy spał, co jest normalne o tej porze. Weszłam za nim na górę, a później otworzył przede mną drzwi prawdopodobnie do jego pokoju. Zapalił światło, które strasznie raziło, ale po kilku sekundach moje oczy się do niego przyzwyczaiły i mogłam obejrzeć dokładnie jego pokój. W tym czasie kiedy Horan szukał czegoś, ja miałam czas, żeby troszkę się rozejrzeć. Wszystko było tutaj bardzo ciemne. Meble, ściany, dodatki. Trochę mrocznie i jakby ponuro. Ale cóż, może taki ma gust i tak mu się właśnie podoba.Na ścianie miał plakat z półnagą modelką, która trzymała piłkę do nogi, a koło jego łóżka stała gitara co była dla mnie największym zdziwieniem.
- Grasz? - wskazałam na instrument, a tym samym zwróciłam całą uwagę chłopaka na mnie.
- Grałem. Trzymaj. - podał mi swoją koszulkę, a wtedy tak na poważnie do mnie dotarło, że zostanę u niego na noc.
- Możesz się w to przebrać jeśli chcesz. Łazienka jest na dole zaraz obok kuchni, albo na górze. Do której wolisz?
- Wszystko jedno, ale tutaj chyba mam bliżej.
Wskazał mi ręką na szare drzwi nieopodal naszej dwójki, po czym szybkim krokiem ruszyłam w ich kierunku. W łazience, tak samo jak i w jego pokoju, panowała czerń i lekkie odcienie szarości. Było tu na prawdę tak smutno, ale i zimno od tych wszystkich kolorów. Gdy spojrzałam w lustro przestraszyłam się samej siebie. Moje włosy, jak zwykle po wilgotnym powietrzu zaczęły się kręcić. Ale cóż poradzę, nic z nimi zrobić nie mogę w tej chwili. Zaczęłam szukać czegoś, co mogłoby zastąpić mi gumkę do włosów, jednak na nic takiego nie trafiłam. Zmycie makijażu, który i tak nie był mocny nie było dość pracochłonnym zajęciem. Dlatego po 15 minutach opuściłam łazienkę w jego koszulce, która pachniała jak kwiatki, albo jakieś słodycze. Pomijam fakt, że jego koszulka sięga mi za tyłek, ale nie będę spała przecież w sukience. Niall siedział już w szarych dresach na swoim łóżku i domyślam się, że się kąpał bo cały pokój pachniał męskim żelem pod prysznic. Jego łózko jest cholernie duże, nie to co moje. Spokojnie zmieściłoby się na nim 3 osoby, jak nie więcej. Odwróciłam się do Horana i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Idiota jak zawsze.
- Kochana jak zawsze.
- Uh.Wiem.. - przewróciłam oczami a on tylko się zaśmiał.
-Skromna jak zawsze.
- Ideał nie dziewczyna...- zrobiłam dłuższą przerwę i wydęłam wargi, podczas której blondyn dziwnie spoglądał w przestrzeń za mną. Ja śledziłam jego spojrzenie z zaciekawieniem. W końcu jednak postanowiłam zakończyć tę głupią sytuację.
- Chce wracać.
- Piłem.
- Paliłeś również.
- Typowa impreza.
Zliczyłeś laskę, typowo typowa.
- Możesz mi pożyczyć pieniądze? Zadzwonię po taksówkę, a oddam ci jutro.
- Chodź.
Czy ja jestem jakimś pieprzonym zwierzęciem? Każdy ciągnie mnie gdzie chce, a to chwilami nie jest przyjemne uczucie. Dobrze, że szliśmy tylko do jego auta, bo dalszej wędrówki bym nie zniosła.
- Niall piłeś, nie pojedziesz...
- Kto mówi, że ja będę kierował? - wzruszył ramionami, po czym otworzył mi drzwi i gestem ręki kazał wsiadać.
- Nie ma pieprzonej mowy! Chcesz żyć i mieć cały samochód?!
- Będę siedział za tobą. Masz tylko siedzieć za kółkiem i czasem skręcać.
- Nie.
- Ja pierdole, po prostu wsiądź.
Usiadł na miejscu kierowcy, odsunął fotel do tyłu i wyciągnął w moją stronę rękę. On chyba nie zdaje sobie sprawy, że ja nigdy nie prowadziłam auta i że prawdopodobnie to może się źle skończyć. Wywracał na mnie oczami, ale wiedziałam, że w końcu mu się znudzi i zrezygnuje ze swojego cudownego planu. Uderzał palcami o kierownicę, a ja skorzystałam z sytuacji, że nie zwraca na mnie uwagi i zaczęłam biec przed siebie. Najgorsze było to, że zamknął auto, zaczął za mną biec i jeszcze mnie dogonił.
Kurwa mam beznadziejną kondycję.
Wziął mnie na ręce jak dziecko, a ja trzymałam się rękami jego szyi żeby tylko nie spaść. Sam dobiegł o wiele szybciej do auta, niż ja uciekając od niego, a miał jeszcze jaki balast na rękach. Był przy drzwiach, więc zaczął powoli opuszczać mnie na ziemię. Jego dłonie wędrowały od moich pleców, linią kręgosłupa, aż zatrzymał je tuż nad moimi pośladkami. Przycisnął mnie do drzwi auta, a tym samym załączył się w nim alarm. Chcho się zaśmiałam, ale on nie zwracał uwagi na hałas, który przebijał panującą nocną ciszę na wskroś. Jego oczy nadal mi się przyglądały, a mnie znów to krępowało. Kiedy byłam już na jego wysokości złączył nasze usta, w dość krótkim pocałunku, ale za to bardzo intensywnym. Całował mnie tak, jakby się bał, że zaraz ucieknę.
- Musisz odwieźć mnie do domu.
- Horan.
- Wilson.
Postawił mnie na ziemi, nie puszczając mojej ręki, po czym otworzył samochód i do niego wsiadł. W końcu posadził mnie przed sobą, tak że siedziałam na jego kolanach. Myślałam, że będzie dość niewygodnie, ale w tak dużym samochodzie nie czułam zbyt dużego dyskomfortu. Odpalił auto, a ja wiedziałam, że mogę coś zjebać i cała się trzęsłam.
- Będę zmieniał biegi, hamował i dodawał gazu. Ty masz tylko kierować.
- Uh okey, ale co jeśli złapie nas policja?
- Nie myśl, że pierwszy raz tak jadę.
Oh no tak oczywiście, a już myślałam, że jestem jedyna i wyjątkowa.
- Um czy ty widzisz drogę? I wygodnie ci bo...
- Jest dobrze. Masz jechać i nie wykonywać zbędnych ruchów, bo moje krocze może...
- Załapałam, nie kończ.
Zaczął się ze mnie śmiać i opalił samochód. Ruszyliśmy z miejsca, a ja z początku byłam tak cholernie spięta i zestresowana, że prawie pomyliłam kierunki jazdy. Po dziesięciu minutach jazdy z jego wskazówkami, byłam już na znanych mi terenach i mogłam sama jechać. Było tak fajnie, że nie chciałam, żeby to się kończyło. Nie spodziewałam się, że prowadzenie auta to taka frajda. Dobra, okey, mam świadomość, że tylko trzymam kierownicę, ale to mega zabawa.
- Chcesz jeszcze pojeździć?
Pokiwałam głową, ale do kurwy czy on czyta w moich myślach? Już nawet tutaj nie mogę czuć się bezpiecznie. Sama nie wiem ile tak jeździliśmy, ale poczułam się tak senna, że moje ziewanie powtarzało się co kilka sekund, a oczy miałam otwarte tylko dlatego, że bałam się, iż spowoduje jakiś wypadek, a raczej w coś wjadę.
- Musisz odwieźć mnie do domu.
- A później mnie odprowadzisz?
- Nie.
- Oh.
- Nie mam siły, ale możesz spać u mnie racja? To nic wielkiego, ja już u ciebie spałem.
- Matka mnie zabije.
- Jezu, przestań się tak jej bać. Postaw się jej w końcu, bo całe życie będziesz dla niej śmieciem!
- I tak już jestem więc...
Kiedy zaparkowaliśmy pod jego domem, najpierw wysiadłam ja, a później on. Weszliśmy do jego domu, ale każdy spał, co jest normalne o tej porze. Weszłam za nim na górę, a później otworzył przede mną drzwi prawdopodobnie do jego pokoju. Zapalił światło, które strasznie raziło, ale po kilku sekundach moje oczy się do niego przyzwyczaiły i mogłam obejrzeć dokładnie jego pokój. W tym czasie kiedy Horan szukał czegoś, ja miałam czas, żeby troszkę się rozejrzeć. Wszystko było tutaj bardzo ciemne. Meble, ściany, dodatki. Trochę mrocznie i jakby ponuro. Ale cóż, może taki ma gust i tak mu się właśnie podoba.Na ścianie miał plakat z półnagą modelką, która trzymała piłkę do nogi, a koło jego łóżka stała gitara co była dla mnie największym zdziwieniem.
- Grasz? - wskazałam na instrument, a tym samym zwróciłam całą uwagę chłopaka na mnie.
- Grałem. Trzymaj. - podał mi swoją koszulkę, a wtedy tak na poważnie do mnie dotarło, że zostanę u niego na noc.
- Możesz się w to przebrać jeśli chcesz. Łazienka jest na dole zaraz obok kuchni, albo na górze. Do której wolisz?
- Wszystko jedno, ale tutaj chyba mam bliżej.
Wskazał mi ręką na szare drzwi nieopodal naszej dwójki, po czym szybkim krokiem ruszyłam w ich kierunku. W łazience, tak samo jak i w jego pokoju, panowała czerń i lekkie odcienie szarości. Było tu na prawdę tak smutno, ale i zimno od tych wszystkich kolorów. Gdy spojrzałam w lustro przestraszyłam się samej siebie. Moje włosy, jak zwykle po wilgotnym powietrzu zaczęły się kręcić. Ale cóż poradzę, nic z nimi zrobić nie mogę w tej chwili. Zaczęłam szukać czegoś, co mogłoby zastąpić mi gumkę do włosów, jednak na nic takiego nie trafiłam. Zmycie makijażu, który i tak nie był mocny nie było dość pracochłonnym zajęciem. Dlatego po 15 minutach opuściłam łazienkę w jego koszulce, która pachniała jak kwiatki, albo jakieś słodycze. Pomijam fakt, że jego koszulka sięga mi za tyłek, ale nie będę spała przecież w sukience. Niall siedział już w szarych dresach na swoim łóżku i domyślam się, że się kąpał bo cały pokój pachniał męskim żelem pod prysznic. Jego łózko jest cholernie duże, nie to co moje. Spokojnie zmieściłoby się na nim 3 osoby, jak nie więcej. Odwróciłam się do Horana i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Um więc gdzie mogę spać?
- Tutaj, ale ja zajmuje lewą stronę.
- Okey.
Szybko weszłam pod jego kołdrę żeby nie miał szansy zobaczyć przez przypadek mojego tyłka. Leżałam już wygodnie w jego łóżku, kiedy on położył się po swojej stronie, zaraz po tym jak zgasił światło. Przez chwilę było ciemno, ale później on do kogoś pisał, a kiedy usłyszałam wibracje mojego telefonu zrobiło się jaśniej i musiałam wstać i po niego bo mogła to być Jen lub Rose. Wzięłam go z podłogi, chociaż nie mam pojęcia czemu tam leżał i zauważyłam, że Niall napisał do mnie wiadomość.
Niall Kutas: Jeśli będziesz dzisiaj chrapała jak ostatnio to zrzucę cię z łóżka :))))
Ja: A jeśli ty będziesz starał się wejść na moją połowę oderwę ci jaja :) xoxo
Niall Kutas: Kto nauczył cię pyskować? Do tego będąc moim gościem?
Ja: Um Ty? :P
Niall Kutas: Długo tam będziesz jeszcze stała? Odkryłaś mnie i jest mi zimno Wilson. :(
Położyłam się znów na swoim miejscu i odłożyłam telefon, ale jemu chyba nie znudziło się pisanie bo po chwili mój telefon znów świecił i wibrował.
Niall Kutas: Wibracje w telefonie masz zamiast wibratora?
Ja: Tak. No wiesz, to taki zamiennik dla ubogich.
Niall Kutas: Omg żarty ci się wyostrzyły.
Ja: Uczę się od najlepszych :)
Niall Kutas: Miło słyszeć :) x
Ja: Miałam na myśli Louisa :)
Niall Kutas: Śpisz na podłodze.
Ja: Czy to kropka nienawiści?
Niall Kutas: Domyśl się.
Ja: Dobranoc xxx
Niall Kutas: .
----------------------------------------------------------
Nudne jak flaki z olejem z co bardzo przepraszam :(((
Dziękuję za komentarze i proszę o więcej :) xxx
Zapowiedź 10 rozdziału już niebawem pojawi się na #HPIAff więc zapraszam na twittera!
Jeżeli macie jakieś pomysły co do tego ff i chcecie się ze mną nimi podzielić to śmiało piszcie do mnie na tt @emdeniuruoy :D
Nie zanudzam Was już, jeszcze raz dziękuję za wszystko i serdecznie pozdrawiam! <3 xoxo
OMG! I <3 u! Jesteś genialna! (a ja zmęczona, więc nie mam siły zachwycać się tym cudownym rozdziałem i marudzić na Nialla, chociaż go uwielbiam). :D
OdpowiedzUsuńPOWODZENIA W PISANIU <3
Świetny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
Czad czekam nn
OdpowiedzUsuńKocham twoje ff. przeczytałam je dzisiaj całe i żałuję że nie ma dalszych rozdziałów bo naprawdę omg takie emocje wzbudza we mnie koleny nowo przeczytany rozdział ♡ czekam z niecierpliwością na następny ☆♡♡
OdpowiedzUsuń