poniedziałek, 20 kwietnia 2015

9. "Te tatuaże z Minnie Mouse i kolorowe kwiatuszki na ręce sprawiają, że jesteś taka bad."

Było czwartkowe popołudnie, a ja właśnie szykowałam się na mec Jasona. Grali dzisiaj z drużyną St Finian's, a zwycięstwo pozwoli im na zagranie w finale. Wiedziałyśmy z dziewczynami, że to dla niego ważny mecz dlatego idziemy we trzy wspierać naszego przyjaciela. Około 15 wyszłam z domu żeby być tam nieco wcześniej, mecz miała zacząć się o 16 więc spokojnie zdążę. Po drodze wstąpiłam po Rose, która jak zwykle nie była gotowa na czas.
- Ugh kurwa nie widział ktoś mojej torebki?! - krzyczała ze swojego pokoju, a jej matka zaraz zaczęła jej zwracać uwagę jak bogate jest jej słownictwo. Cicho śmiałam się siedząc na jej łóżku, kiedy Rose przeszukiwała całą szafę, poprzez wyrzucenie całej jej zawartości na środek pokoju.
- Może jest pod łóżkiem?
- Chyba nie sądzisz, że jestem aż taka głupia żeby ją  tam wsadzić? - spojrzała na mnie z wyrzutem, na co wzruszyłam ramionami.
- Ty to powiedziałaś.
Klęknęła obok łóżka i zaczęła szukać, a po chwili wyciągnęła swoją zgubę, przez co zaczęłam się z niej śmiać.
- Tylko ty wiesz o tej sytuacji okey? Nic nie wychodzi poza ten pokój.
- Rozumiem, a teraz się rusz bo się spóźnimy.
Szłyśmy dobre dwadzieścia minut, ale na miejscu byłyśmy o 15.45 dlatego do rozpoczęcia pierwszej kwarty zostało nam jeszcze troszkę czasu. Jen napisała, że zajęła nam miejsca w pierwszym sektorze od drzwi, a kiedy byłyśmy na sali ona machała nam ze swojego miejsca. Obok niej siedział Lou i Harry, dlatego przywitałam się z nimi, a później usiadłam obok Styles'a, a Rose obok Jen.
- Sukienka na mecz? Chcesz sprawić, że nie będą mogli się skupić na piłce? - zapytał mnie Harry z dziwnym uśmieszkiem, przez co poczułam się skrępowana.
- Huh? Znaczy, ja... Nie wiem, założyłam ją, żeby nie było mi gorąco.
- Tobie nie jest gorąco, ale pewnie innym na twój widok tak. - pokazał palcem na Dylana, który właśnie się rozgrzewał, a raczej patrzył w moją stronę i zagryzał wargę.
- Abi ja myślę, że on sobie wyobraża ciebie nago. - dołączyła do rozmowy Rose, a kiedy wypowiedziała to zdanie, Harry zaczął poruszać brwiami i przybił sobie z nią piątkę.
Uh okey od kiedy nasza paczka jest jakoś dziwnie blisko z paczką Nialla?  
Życie nie przestaje mnie zaskakiwać, bo Jen i Lou właśnie trzymają się za ręce i do kurwy co to ma znaczyć? Posłałam jej pytające spojrzenie, na co ona wypowiedziała bezgłośne 'przyjaciele' i wróciła spojrzeniem na boisko. Styles odebrał telefon i tłumaczył komuś, gdzie dokładnie siedzimy i poprosił o żelki i wodę, a ja domyślałam się, że może to być Niall lub Zyan, bo w końcu Liam też dzisiaj gra, a to ich przyjaciel. Po kilku minutach na dole zauważyłam Zayna z wielkim transparentem, a zaraz za nim idącego Nialla. Malik dumnie kroczył z tabliczką, na której napisane było "Payne ma większy zasięg niż twoje wi-fi kutasie" przez co wywołał na mojej twarzy uśmiech. Dołączyli do nas, Horan usiadł obok mnie, a Zayn na ostatnim wolnym miejscu zaraz przy schodach.
- Całkiem świetny napis na banner Zayn.
- Dzięki mała starałem się. - puścił mi oczko i szukał wzrokiem Liama, a kiedy zauważył, że mu się przygląda zaczął do niego machać. Payne widząc napis uniósł kciuki do góry i dalej się rozgrzewał, Jason widząc nas na trybunach uśmiechnął się pod nosem i także wrócił do rozgrzewki.
Mecz zakończył się wynikiem 69:67  dla drużyny z St Finian's, niestety nasi nie zagrają w finale, ale mają szansę walczyć o trzecie miejsce. Po meczu zebraliśmy się pod szatnią chłopaków i czekaliśmy, aż wyjdą przebrani i wykąpani. Pierwszy wyszedł Liam, a za nim reszta drużyny, był zły, ale chyba tak samo jak reszta.
- Musimy jechać na jakąś imprezę, trzeba zapić ten okropny dzień.
- Dzisiaj moja siostra organizuje domówkę więc zapraszam.- wtrącił Lou i większość ludzi przyjęła jego pomysł z radością.
- Okey jak jedziemy?- zapytał Malik rozglądając się po naszej grupce.
- Mogę zabrać Jen, Rose, Abi i Harry'ego, a Horan weźmie ciebie, Jasona i Liama? - zaproponował Lou.
- Ja jestem samochodem, więc nie musimy się gnieść. Zabierz dziewczyny, ja wezmę Liama i Harry'ego, a Niall weźmie Jasona.
- Znaczy um, ja wrócę raczej do domu... - wyrwało mi się, chociaż nawet miałam ochotę z nimi jechać, ale wiedziałam, że moja matka będzie przeciwna. Jenna i Rose wiedziały o co może chodzić dlatego nie były zdziwione, ale Jason chyba też nie był i humorze do imprezowania bo się zemną zgodził.
- W sumie ja też chyba wrócę z nią, nie jestem w nastroju do zabawy.
- No dalej Powell nie bądź frajerem.
- Nie poważnie, jestem zmęczony. Innym razem.
- Dobra okey jak chcesz, przecież cię nie zmuszę. - powiedział Liam i wzruszył ramionami.
Szliśmy w kierunku wyjścia, a później pożegnaliśmy się ze wszystkimi i razem z Jasonem mieliśmy zamiar wracać pieszo do naszych domów.
- Odwiozę was. I tak muszę wrócić do domu bo kilka rzeczy.
Nawet nie wiedziałam kiedy pojawił się przy nas Horan i to powiedział. Spojrzałam na niego, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi tylko szedł w stronę swojego auta. Najpierw odwieźliśmy Jasona do domu, a później myślałam, że odwiezie mnie, jednak on pojechał do swojego domu.
- Idziesz czy zostajesz? Nie zajmie mi to zbyt wiele czasu.
- Um, więc zostanę.
Pokiwał głową, a później zamknął drzwi i sobie poszedł. Ta cisza w samochodzie i ciemność za szybą sprawiały, że czułam się co najmniej dziwnie. Rozglądałam się po jego aucie, a na jednej z przegródek zauważyłam jakieś naklejki. To nie były byle jakie naklejki, tylko tatuaże z postaciami Disneya. Nie mogłam uwierzyć, że Niall ma takie coś w aucie i miałam zamiar go wyśmiać zaraz po tym jak wróci. Jeden z nich był dość fajny i chciałam sobie go zrobić na nadgarstku, ale musiałam go zapytać czy mogę, w końcu to nie moje. Po jakiś 10 minutach Horan wrócił do samochodu. Pachniał z daleka wodą kolońską, tak że robiło mi się słabo. Nie wiem czy zdążył wziąć jeszcze prysznic i się przebrać, ale na to właśnie mi wyglądało. Miał na sobie zwykłą białą koszulkę, a na to jeansową koszulę, do tego czarne spodnie i granatowe vansy. Muszę przyznać, że jest dzisiaj wyjątkowo gorący, ale nie mogę o tym myśleć bo zacznę się robić cała czerwona.
- To twoje? - pokazałam mu tatuażo-naklejki.- Nie sądziłam, że jesteś fanem Disneya. - uśmiechnęłam się w jego stronę i zagryzłam wargę.
- Theo pewnie zostawił.
- Uh nie zganiaj na dziecko, nie będę cię oceniała. - śmiałam się, a później dodałam. -Wolisz śpiącą królewnę czy kopciuszka?
- Co?
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię.
- Przestań mówić Wilson.
- Oj no weź, chciałabym wiedzieć. - wydęłam wargi i udawałam obrażoną.
- Jesteś gorsza od Theo.
- Mogę jeden sobie wziąć?
- Po co?
- Zawsze chciałam tatuaż, a ten będę mogła zmyć.
- Weź wszystkie.
Odkleiłam kontury Minnie Mouse i przyłożyłam je na moim nadgarstku,  po czym około 5 minut naszej jazdy spędziłam na przyciskaniu papieru do mojej skóry. Miałam nadzieję, że całość ładnie się przyklei i będzie to jakoś możliwie wyglądało. Dla pewności trzymałam zacisk na moim nadgarstku, dopóki nie dojechaliśmy pod mój dom, a później odkleiłam papier i cieszyłam się jak dziecko z mojego 'tatuażu'.
- Z czego się tak cieszysz?
Pokazałam mu mój nadgarstek zamykając oczy i ściągając nos z zachwytu, na co on parsknął śmiechem.
- Tylko tyle trzeba żebyś  była szczęśliwa?
Pokiwałam głową na tak, a on wlepiał swój wzrok w moje oczy.
- Powinnaś ze mną jechać na tą imprezę.
- Prawdopodobnie nie mogę.
- Prawdopodobnie?
- Moja mama na 99% powie nie.
- Jesteś pełnoletnia? Sprzeciw się i jedziemy. Masz 15 minut i wyjeżdżamy.
Czy on w tej chwili się rządzi?
Przymknęłam oczy, a moje brwi samoistnie się do siebie zbliżyły.
- Po pierwsze moja matka się nie zgodzi, a po drugie nie możesz mnie zmusić.
- A chcesz się założyć? - Zbyt pewny siebie panie Horan. A to działa na mnie jak płachta na byka.
- Skończ Niall nie mam ochoty na żarty.
- Ja też nie, a twój czas biegnie masz niecałe 13 minut... czekam.
To czekaj sobie dalej.
Nawet nie drgnęłam, a on się chyba wkurzył. Wysiadł z samochodu, a później i mnie z niego wyciągnął. Przerzucił mnie przez plecy, a mi się wydawało, że świece gołym tyłkiem, dlatego piszczałam i uderzałam pięściami o jego plecy. Otworzył drzwi od mojego domu, a ja się uciszyłam bo nie chciałam, żeby ktoś widział tą scenę.  Rozpoznałam cel jego podróży dopiero wówczas, gdy był na górze. Kierunek to mój pokój.
- Masz już tylko 10 minut, jak się nie pośpieszysz to sam cię przebiorę w inne ciuchy.
- Niall, ale ja nie mogę.
- Pytałaś?
- Nie.
- Skoro nie pytałaś, a jeśli byś spytała to byś prawdopodobnie nie mogła, to musisz się wymknąć i sprawa załatwiona.
- Ona mnie zabije.
- Ale to potem, najpierw będziesz na imprezie.
Karciłam się w myślach za własną głupotę, a za głupoty się płaci Abi. Przewróciłam oczami bo wiedziałam, że przegrałam. Musiałam iść, znaczy teoretycznie nie musiałam, ale jednak pokusa była zbyt silna. Wzięłam pierwszą lepszą sukienkę z szafy, gumkę do włosów i jakiś naszyjnik. Nie miałam czasu, żeby analizować jakoś bardziej mój strój, dlatego weszłam do łazienki i szybko się przebrałam. Związałam włosy, pomalowałam usta czerwoną szminką i byłam gotowa. Niall siedział na moim łóżku i pisał z kimś. Podniósł wzrok na mnie, ale po chwili znów wrócił do pisania.
- Mogę tak iść?
- Jest okey. - nawet nie pofatygował się, żeby dłużej się mi przyjrzeć i ocenić, ale w sumie sama nie wiem czemu na to liczyłam.
- W takim razie możemy iść.
Wtedy przestał pisać i wstał, a później starałam się zejść na dół i przejść przez dom niezauważona, co jednak nie było tak ciężkie do zrealizowania, jak mi się wydawało.

Na miejscu było potwornie głośno, pomimo że znajdowałam się aktualnie przed domem Louisa. Co chwila ktoś wchodził i wychodził, raz to były dziewczyny, raz laska i jakiś napalony na nią facet, czasem coś czego płci nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać. Spojrzałam na Nialla, który siedział na miejscu kierowcy i zawzięcie z kimś pisał.
- Wchodzimy? - zapytał kiedy wysłał już którąś z kolei wiadomość.
- Zrobię jeszcze jeden naklejko-tatuaż okey?
- Jesteś taka dziecinna.
- Zamknij się! Dzieci nie uciekają z domu.
- No typowa buntowniczka. Te tatuaże z Minnie Mouse i kolorowe kwiatuszki na ręce sprawiają, że jesteś taka bad.
- Ugh przestań.
- Mówię co myślę.
Śmiał się ze mnie, dlatego kiedy pisał do kogoś wiadomość odkleiłam jedną naklejkę z konturami Micki Mouse i docisnęłam ją do jego nadgarstka.
- Co ty do kurwy robisz?
- Sprawiam, że będziesz taki bad jak ja z Minnie Mouse.
Czekałam, aż jego 'tatuaż' będzie gotowy, po czym wysiadłam z samochodu i weszłam do sali pełnej skaczących w rytm muzyki ludzi. Wzrokiem szukałam Jen i Rose, która znając życie siedzi przy alkoholach i coś pije. Byłam na prawdę zaskoczona, kiedy dostrzegłam ją na parkiecie z jakimś facetem. Nasze spojrzenia się spotkały, uniosłam kciuk w górę na znak aprobaty i podeszłam do stolika z napojami. Wzięłam jakiś sok i rozglądałam się dalej w poszukiwaniu Jenny.
- Szukałaś mnie kochanie?
Doskonale wiedziałam do kogo należy ten głos, dlatego odwróciłam przodem do niego i upiłam łyk napoju.
- Szukałam Jen nie schlebiaj sobie. - Odpowiedziałam mu bardzo pewnie, a on zadziornie się do mnie uśmiechnął. Wziął ze stolika jakiegoś drinka, a następnie oparł się o blat zaraz obok mnie i patrzył w dość spory tłum ludzi. Popijał co jakiś czas swój napój, aż do momentu kiedy pojawił się przy nas Dylan.
- Cześć Abi.
- Oh hej. - byłam zdziwiona, kiedy brunet mocno przytulił mnie na powitanie, ale starałam się to ukryć, żeby nie wyglądać dziwnie.
- Właśnie rozgrywają piwnego ping ponga, idziesz mi kibicować?
- Um tak, pewnie.
- Ty masz zamiar grać? Ha. - odwróciłam się bo Horan postanowił się odezwać i uraczyć nas swoim głosem.
- Tak mam zamiar, mam też zamiar wygrać.
- Z tymi dzieciakami? Każdy mógłby to wygrać.
- Więc zapraszam do pojedynku.
- Więc teraz o wygranej możesz pomarzyć.
Wypił do reszty zawartość swojego kubka i poszedł na zewnątrz, tam gdzie właśnie ktoś kończył rozgrywać pojedynek piwny. Dylan poszedł zaraz za nim, więc żebym nie została sama również wyszłam na zewnątrz. Niall zdjął koszulę i rzucił ją na ławkę, po czym zaczął rozmawiać o czymś z Louisem, a po chwili oboje się z czegoś śmiali. Domyślałam się, że chodzi o Dylana. Wiedziałam, że Horan może to wygrać, ale z jednej strony wierzyłam też, że może uda się mu utrzeć nosa i przestanie być taki pewny siebie.
- Będziesz moją maskotką szczęścia hm? - nie zauważyłam kiedy pojawił się przy mnie brunet i głaskając moje ramię, wyczekiwał odpowiedzi.
- Okey. - posłałam mu uśmiech, przez co on też się uśmiechnął i podszedł do stolika, żeby zacząć grę. Lou wytłumaczył mi zasady. " Dwie osoby rzucają na zmianę piłkami  ping-pongowymi do kubków, które są wypełnione piwem. Kubki ustawia się na przeciwległych krańcach stołu w różnych konfiguracjach. Za celny rzut nie zgarnia się punktów. Oznacza to tylko tyle, że jeden z zawodników drużyny przeciwnej musi jak najszybciej wypić zawartość "trafionego" kubka. W przeciwnym razie, albo wypija karną kolejkę, lub odpada z gry. " Stałam obok Jen, którą wreszcie znalazłam, a raczej ona mnie bo przyszła razem z Louisem. Niall i Dylan stali już na swoich miejscach. Spojrzałam na Horana, który puścił mi oczko po czym rzucił jako pierwszy piłeczką, a ona wpadła centralnie do kubka. Dylan szybko wyciągnął piłeczkę i wypił piwo, a później sam rzucił, jednak piłka obiła się o  róg kubka i spadła poza stół. Na początku Niall znacznie wygrywał, jednak kiedy obydwaj byli już po kilkunastu kubkach piwa ich rzuty nie były tak idealne jak na samym początku. Coraz częściej zdarzało im się nie trafiać, a zostały im po 3 kubki.
- Założę się , że Bulter to przegra. Jest taką cipą. - powiedział Lou, kiedy Dylan nie trafił do kubka.
- Um też myślę, że Horan to skończy pierwszy. - dodała Jen, a ja nie mogłam uwierzyć, że trzyma ich stronę. Kiedy Niall czyścił piłeczkę, która upadła na ziemię, podeszłam do bruneta i pocałowałam go w policzek. Nie wiem co mną kierowało, ale pomyślałam, że może to doda mu energii na samą końcówkę i wygra w tej głupiej grze. Najgorsze było to, że ludzie zgromadzeni wokół stolika zaczęli robić 'uuuu' a ja momentalnie zaczerwieniałam. Niall stał z piłeczką i celował w swój ostatni kubek, a ja wiedziałam, że trafi. Skupiał się na nim, a jego mięśnie na ramionach napinały się kiedy robił charakterystyczne do rzutu ruchy ręki. Przyglądałam mu się, a wtedy on odwrócił wzrok i spojrzał na mnie, tak jakby wiedział, że się na niego gapię. Wypowiedział bezgłośne 'koniec' i rzucił piłkę, a ona wpadła do kubka bez najmniejszych problemów. Ludzie zaczęli wiwatować, a później chłopaki podrzucali Horana, przez co dostawałam mdłości. Zawsze musi wygrać i zawsze musi być tym najlepszym. To jest tak kurewsko denerwujące!
Jen i Dylan zniknęli z pola mojego widzenia, a o Rose już nie wspomnę. Widziałam ją na początku imprezy, a później jakby się rozpłynęła. Sądzę, że wzbogaca swoje życie seksualne, ale nie mam zamiaru się nad tym głębiej zastanawiać. Zauważyłam, że Dylan stoi przy wyjściu więc szybko do niego podeszłam.
- Wychodzisz już?
- Tak, ale to za chwilę. Najpierw muszę znaleźć moje fajki.
- Ew. Ty palisz?
- Czasami. - dotknął palcem mojego nosa, na co się skrzywiłam. - Nie lubisz palaczy?
- Nie.
- W takim razie powinnaś się trzymać z daleka od Horana. - wziął moją rękę i wskazał na mój pseudo tatuaż. - Macie dopasowane. Czy wy..?
- Huh? Nie. Ja z nim... Nie.
- Pójdę zapalić, zaraz wrócę.
Wyszłam na zewnątrz, żeby znaleźć kogoś z moich znajomych, bo poczułam zawroty głowy i uczucie ścisku w żołądku. Postanowiłam przeczekać na osobności jeszcze chwilę, żeby nie wysilać na darmo mojego organizmu w celu ich poszukiwania. Gdy wdychałam świeże powietrze i starałam się wrócić jakoś do normalności, ktoś stanął obok mnie.
- Zdradziłaś klub Micki Mouse Wilson.
Horan był pijany, albo raczej zjarany bo jego źrenice wyglądały jak wielka dziura ozonowa. Śmiał się dosłownie ze wszystkiego, a ja miałam ochotę mu zrobić krzywdę, za to jaki jest.
- Wybrałam sama.
- I wybrałaś źle.
- Oh Boże przestań być taki! - krzyknęłam chyba trochę za głośno, o momentalnie odwrócił się do mnie.
 Do kurwy jaki jest twój problem pieprzona księżniczko?
 - Jesteś nim ty, nieczuły dupku.
- Jeśli mam być szczery to wolę, żeby każdy mnie nienawidził za to jaki jestem, niż kochał za to kogo udaje.
Nie zrozumiałam o co mu chodziło, ale chyba konkretnie się na mnie wkurwił. Miałam mu za złe, że namówił mnie na tą całą imprezę, a ja jak zwykle przy nim nie użyłam mózgu i doszło do tych wszystkich głupich sytuacji. Nadal kręciło mi się w głowie i bałam się, że spadł mi cukier. Weszłam z powrotem do środka, żeby poszukać czegoś słodkiego, ale jak na złość niczego nie było. Usiadłam w salonie i napisałam wiadomości do Rose i Jen, ale one nie odpisywały i prawdopodobnie zaraz zemdleję. Rozglądałam się po pokoju jednak nie widziałam nikogo znajomego, kto mógłby mi pomóc, ale gdzieś  chyba przed oczami mignął mi Liam, dlatego poszłam za nim do ogrodu.
- Liam!
Chłopak odwrócił się w moją stronę, ale nadal nie wiedział kto go woła, dlatego zaczęłam mu machać i dopiero po tym do mnie podszedł.
- Abiiii.
- Jesteś tak  pijany.
- I szczęśliwy, bo pomogę przyjacielowi zaliczyć laskę i się zaspokoić.
- Huh?
- Zły Horan, to ruchable Horan. - Payne mówił różne dziwne rzeczy, do tego się śmiał, co sprawiało, że w połowie nie rozumiałam jego bełkotu.
- Potrzebuję czegoś słodkiego, gdzie coś takiego znajdę?
- Ooo tak, też coś bym zjadł. Chodź! - złapał mnie za rękę i gdzieś ciągnął, ale chyba powinnam mu być wdzięczna bo sama ledwo co podnosiłam nogi. Doszliśmy do kuchni Tomlinsonów, ale nie było się nawet jak ruszyć bo chyba cała impreza przeniosła się własnie tam. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu ostatniego miesiąca byłam na większej ilości imprez, niż przez ostatni rok mojego życia, a teraz płacę za swoją głupotę. Liam przyniósł jakieś ciasto i podał mi łyżeczkę, a później oboje jedliśmy z opakowania, przy czym on jeszcze starał się o czymś ze mną rozmawiać, tyle, że ja myślami byłam gdzieś indziej. Skupiłam się na kimś, a dokładniej na Horanie, który aktualnie całował jakąś laskę siedzącą na kuchennym blacie. Momentalnie przypomniałam sobie jak całował mnie i poczułam ukłucie w klatce. Wiem to głupie, bo jesteśmy nikim dla siebie, ale raczej chodziło mi o fakt, że zaprosił mnie na ta imprezę, wręcz do niej zmusił, a teraz mnie olewa.
- Horan jest w akcji. Dawno go takiego nie widziałem.
- Um, on tak często?
- Różne laski i przygodny seks? - pokiwałam głową. - Abi, Abi widzę, że naprawdę słabo znasz naszego punk rock'a.
-Widocznie. - przestałam na niego patrzeć, bo zaczynało mnie obrzydzać jak dotykał tamtą dziewczynę. Jadłam dalej ciasto z Liamem, aż poczułam, że ktoś do mnie dzwoni i miałam trzy sekundowy zawał bo myślałam, że to moja matka. Na całe szczęście kiedy wyciągnęłam telefon, okazało się, że to tylko Jenna.
- Halo?
- Abi?! Abigail nie słyszę cię.
- Jen?!
- Abi słabo słyszę. Gdzie ty jesteś?!
- Jestem z Liamem w kuchni.
- JEST ZABAWA! - krzyknął nagle Payne, a ja prawie umarłam bo się tego nie spodziewałam. Chłopak wziął mój placek i sobie poszedł. No dobra nie był mój, ale miałam na niego jeszcze ochotę.
- To słyszałam. Jestem z Louisem, co się stało?
- Już jest okey.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobra suko to ja kończę, mam tu trochę pracy. - usłyszałam na koniec jej śmiech i się rozłączyła. Znów zostałam sama, a ja chyba nie umiem się bawić. Okey, w ogóle nie umiem się bawić. Chciałam już wracać, być w łóżku, obejrzeć kolejny odcinek Teen Wolfa i się wyspać, bo jutro mamy szkołę, ale na 11.30. Musiałam jakoś wrócić, a że środek transportu, którym się tu dostałam prawdopodobnie pieprzy się gdzieś za rogiem z cycatą blondyną, to jedyne co mi zostało to wracanie pieszo. Przeciskałam się między ludźmi do drzwi, aż w końcu wyszłam z domu Lou i zmierzałam w stronę drogi. Trochę się przeraziłam, kiedy przy furtce zobaczyłam dwóch kolesi, którzy gadali dość głośno i popijali z gwinta wódkę. Podniosłam głowę i śmiało kroczyłam, żeby nie pokazać im jak bardzo się boję. Moje kolana całe się trzęsły, a dłonie nadmiernie pociły z przerażenia, ale kiedy byłam już obok nich, myślałam, że uda mi się normalnie przejść. Myliłam się.
- Oj kochanie nie powinnaś sama tu wychodzić, wiele podejrzanych typów mogłoby mieć ochotę na twoje ciało.
- Pierwsze primo nie mów do mnie kochanie, drugie - dam sobie radę, trzecie - wypierdalaj bo zrobię ci krzywdę.
Liczyłam,że  go wystraszę i zrozumie , iż nie jest mile widziany, ale chyba nie jest na tyle inteligentny. Alkohol robi swoje i czasem zachowanie ludzi można nim tłumaczyć, ale akurat obok mnie stał książkowy osobnik charakteryzujący się brakiem mózgu lub osobnik, który nieumiejętnie go używa. Do reszty chyba sparaliżował mnie strach, kiedy jego dłoń zaczęła sunąć w górę po moim ramieniu. Pierwsze co zrobiłam, to uderzyłam go w policzek.
- Odwal się!
- Nie udawaj, że tego nie lubisz kochanie.
Tym razem jednak starał się dojść ręką znacznie wyżej, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, ale złapał mnie za nadgarstek i swoim ciałem zagrodził drogę ucieczki.
- Puść mnie w tej chwili idioto bo zacznę krzyczeć!
Nic nie działało, a ja czułam jak z każdą mijającą sekundą jego ciało było bliżej mojego, a ten drugi tylko się śmiał z mojej bezradności.
- Puszczaj to boli!!!
Chciałam mu się wyrwać, ale ten koleś był zbyt silny.
- Nie słyszałeś kurwa co powiedziała? Puść ją.
Horan. 
Skąd się tutaj wziął? Szybko jednak opuściła mnie ta myśl i cieszyłam się z jego obecności. Pierwszy raz chyba w sumie się cieszę, że jest gdzieś blisko. Chyba nawet mogę powiedzieć,że byłam z tego powodu zadowolona. Ten napaleniec, zaczął jakby luzować swój uścisk na mojej ręce. Widziałam jak patrzą obaj na siebie. Niall musiał być cholernie zły, bo jego klatka unosiła się w górę i w dół, w szaleńczym tępie. Gdy nieznajomy chłopak mocniej ścisnął mój nadgarstek syknęłam z bólu, jednak to co robił Horan mnie przeraziło. W momencie, gdy z moich ust wydobył się cichy dźwięk odzwierciedlający mój ból, dłoń blondyna spotkała się z twarzą tego faceta. Uderzył go raz, potem drugi, a gdy ten już leżał na ziemi z krwawiącym nosem kopnął go w brzuch. Następnie chwycił moją rękę i prowadził przed siebie. Odwrócił się do niego i na odchodne powiedział:
- Następnym razem nie będzie tak delikatnie.
Szliśmy w stronę jego auta, a raczej on mnie tam  ciągnął.
- Czemu do kurwy Wilson wyszłaś z tej pieprzonej imprezy?!
- Ponieważ chciałam wracać?
- Ha. Niby jak?
- Pieszo.
Włożył dłonie w swoje włosy i zaczął je nerwowo przeczesywać. Odwrócił się do mnie tyłem, a później kopnął jakiś kamień leżący obok niego. Nie wiedziałam po co odgrywa te sceny, skoro sama doskonale mogę dać sobie radę. Panowała między nami taka cisza,że nagle zachciałam ją od tak przerwać.
- Dzięki za.. Um... Dzięki,że mu przywaliłeś, ale dałabym sobie radę.
Milczał dalej, nie wiem już o co mu chodzi przecież nic mu nie zrobiłam.
Pajac, głupek, idiota, frajer, kretyn.
Szkoda słów, a nawet brak słów żeby go opisać. Nie chciał ze mną rozmawiać, więc ruszyłam przed siebie. O tej porze ulice są zupełnie puste, dlatego też nie zwróciłam uwagi na to czy coś przez nią jedzie, czy też nie. Byłam już na drugiej stronie, kiedy usłyszałam jego kroki. Nie miałam zamiaru się odwracać bo i tak miałam nadzieję, że za mną pójdzie, a to świadczyłoby tylko o mojej słabości.
- Dałabyś sobie kurwa radę? Twoje czterdzieści kilka kilo przeciwko dwóm kolesiom? Brawo! Zajebista logika! A to podobno ty jesteś tą mądrą...
- Przestań na mnie wrzeszczeć! - odwróciłam się twarzą do niego.
- Bo co?
- Bo... Bo nie lubię tego...- moje argumenty są do bani, tak samo jak ja cała, ale cóż. Przez chwilę się nie ruszał, mocno marszcząc brwi. Chwilę trwał w takim osłupieniu, aż w końcu pospiesznie podszedł przede mnie. Ten szok w jego oczach  można było dostrzec z kilometra, jednak za wszelką cenę chciał ukryć zdziwienie przez głupawy uśmieszek, który uwydatniał dołeczek tworzący się w jego policzku. 
- Z czego się śmiejesz idioto?
- Miła jak zawsze. - nadal się szczerzył. Chociaż  miałam wrażenie, jakby drżały mu usta, jakby musiał wymuszać taki wyraz na swojej twarzy.
- Idiota jak zawsze.
- Kochana  jak zawsze.
- Uh.Wiem.. - przewróciłam oczami a on tylko się zaśmiał.
-Skromna jak zawsze.
- Ideał nie dziewczyna...- zrobiłam dłuższą przerwę i wydęłam wargi, podczas której blondyn dziwnie spoglądał w przestrzeń za mną. Ja śledziłam jego spojrzenie z zaciekawieniem. W końcu jednak postanowiłam zakończyć tę głupią sytuację.
- Chce wracać.
- Piłem.
- Paliłeś również.
- Typowa impreza.
Zliczyłeś laskę, typowo typowa. 
- Możesz mi pożyczyć pieniądze? Zadzwonię po taksówkę, a oddam ci jutro.
- Chodź.
Czy ja jestem jakimś pieprzonym zwierzęciem? Każdy ciągnie mnie gdzie chce, a to chwilami nie jest przyjemne uczucie. Dobrze, że szliśmy tylko do jego auta, bo dalszej wędrówki bym nie zniosła.
- Niall piłeś, nie pojedziesz...
- Kto mówi, że ja będę kierował? - wzruszył ramionami, po czym otworzył mi drzwi i gestem ręki kazał wsiadać.
- Nie ma pieprzonej mowy! Chcesz żyć i mieć cały samochód?!
- Będę siedział za tobą. Masz tylko siedzieć za kółkiem i czasem skręcać.
- Nie.
- Ja pierdole, po prostu wsiądź.
Usiadł na miejscu kierowcy, odsunął fotel do tyłu i wyciągnął w moją stronę rękę. On chyba nie zdaje sobie sprawy, że ja nigdy nie prowadziłam auta i że prawdopodobnie to może się źle skończyć. Wywracał na mnie oczami, ale wiedziałam, że w końcu mu się znudzi i zrezygnuje ze swojego cudownego planu. Uderzał palcami o kierownicę, a ja skorzystałam z sytuacji, że nie zwraca na mnie uwagi i zaczęłam biec przed siebie.  Najgorsze było to, że zamknął auto, zaczął za mną biec i jeszcze mnie dogonił.
Kurwa mam beznadziejną kondycję. 
Wziął mnie na ręce jak dziecko, a ja trzymałam się rękami jego szyi żeby tylko nie spaść. Sam dobiegł o wiele szybciej do auta, niż ja uciekając od niego, a miał jeszcze jaki balast na rękach. Był przy drzwiach, więc zaczął powoli opuszczać mnie na ziemię. Jego dłonie wędrowały od moich pleców, linią kręgosłupa, aż zatrzymał je tuż nad moimi pośladkami. Przycisnął mnie do drzwi auta, a tym samym załączył się w nim alarm. Chcho się zaśmiałam, ale on nie zwracał uwagi na hałas, który przebijał panującą nocną ciszę na wskroś. Jego oczy nadal mi się przyglądały, a mnie znów to krępowało. Kiedy byłam już na jego wysokości złączył nasze usta, w dość krótkim pocałunku, ale za to bardzo intensywnym. Całował mnie tak, jakby się bał, że zaraz ucieknę.
- Musisz odwieźć mnie do domu.
- Horan.
- Wilson.
Postawił mnie na ziemi, nie puszczając mojej ręki, po czym otworzył samochód i do niego wsiadł. W końcu posadził mnie przed sobą, tak że siedziałam na jego kolanach. Myślałam, że będzie dość niewygodnie, ale w tak dużym samochodzie nie czułam zbyt dużego dyskomfortu. Odpalił auto, a ja wiedziałam, że mogę coś zjebać i cała się trzęsłam.
- Będę zmieniał biegi, hamował i dodawał gazu. Ty masz tylko kierować.
- Uh okey, ale co jeśli złapie nas policja?
- Nie myśl, że pierwszy raz tak jadę.
Oh no tak oczywiście, a już myślałam, że jestem jedyna i wyjątkowa.
- Um czy ty widzisz drogę? I wygodnie ci bo...
- Jest dobrze. Masz jechać i nie wykonywać zbędnych ruchów, bo moje krocze może...
- Załapałam, nie kończ.
Zaczął się ze mnie śmiać i opalił samochód. Ruszyliśmy z miejsca, a ja z początku byłam tak cholernie spięta i zestresowana, że prawie pomyliłam kierunki jazdy. Po dziesięciu minutach jazdy z jego wskazówkami, byłam już na znanych mi terenach i mogłam sama jechać. Było tak fajnie, że nie chciałam, żeby to się kończyło. Nie spodziewałam się, że prowadzenie auta to taka frajda. Dobra, okey, mam świadomość, że tylko trzymam kierownicę, ale to mega zabawa.
- Chcesz jeszcze pojeździć?
Pokiwałam głową, ale do kurwy czy on czyta w moich myślach? Już nawet tutaj nie mogę czuć się bezpiecznie. Sama nie wiem ile tak jeździliśmy, ale poczułam się tak senna, że moje ziewanie powtarzało się co kilka sekund, a oczy miałam otwarte tylko dlatego, że bałam się, iż spowoduje jakiś wypadek, a raczej w coś wjadę.
- Musisz odwieźć mnie do domu.
- A później mnie odprowadzisz?
- Nie.
- Oh.
- Nie mam siły, ale możesz spać u mnie racja? To nic wielkiego, ja już u ciebie spałem.
- Matka mnie zabije.
- Jezu, przestań się tak jej bać. Postaw się jej w końcu, bo całe życie będziesz dla niej śmieciem!
- I tak już jestem więc...
Kiedy zaparkowaliśmy pod jego domem, najpierw wysiadłam ja, a później on. Weszliśmy do jego domu, ale każdy spał, co jest normalne o tej porze. Weszłam za nim na górę, a później otworzył przede mną drzwi prawdopodobnie do jego pokoju. Zapalił światło, które strasznie raziło, ale po kilku sekundach moje oczy się do niego przyzwyczaiły i mogłam obejrzeć dokładnie jego pokój. W tym czasie kiedy Horan szukał czegoś, ja miałam czas, żeby troszkę się rozejrzeć. Wszystko było tutaj bardzo ciemne. Meble, ściany, dodatki. Trochę mrocznie i jakby ponuro. Ale cóż, może taki ma gust i tak mu się właśnie podoba.Na ścianie miał plakat z półnagą modelką, która trzymała piłkę do nogi, a koło jego łóżka stała gitara co była dla mnie największym zdziwieniem.
- Grasz? - wskazałam na instrument, a tym samym zwróciłam całą uwagę chłopaka na mnie.
- Grałem. Trzymaj. - podał mi swoją koszulkę, a wtedy tak na poważnie do mnie dotarło, że zostanę u niego na noc.
 - Możesz się w to przebrać jeśli chcesz. Łazienka jest na dole zaraz obok kuchni, albo na górze. Do której wolisz?
- Wszystko jedno, ale tutaj chyba mam bliżej.
Wskazał mi ręką na szare drzwi nieopodal naszej dwójki, po czym szybkim krokiem ruszyłam w ich kierunku. W łazience, tak samo jak i w jego pokoju, panowała czerń i lekkie odcienie szarości. Było tu na prawdę tak smutno, ale i zimno od tych wszystkich kolorów. Gdy spojrzałam w lustro przestraszyłam się samej siebie. Moje włosy, jak zwykle po wilgotnym powietrzu zaczęły się kręcić. Ale cóż poradzę, nic z nimi zrobić nie mogę w tej chwili. Zaczęłam szukać czegoś, co mogłoby zastąpić mi gumkę do włosów, jednak na nic takiego nie trafiłam. Zmycie makijażu, który i tak nie był mocny nie było dość pracochłonnym zajęciem. Dlatego po 15 minutach opuściłam łazienkę w jego koszulce, która pachniała jak kwiatki, albo jakieś słodycze. Pomijam fakt, że jego koszulka sięga mi za tyłek, ale nie będę spała przecież w sukience. Niall siedział już w szarych dresach na swoim łóżku i domyślam się, że się kąpał bo cały pokój pachniał męskim żelem pod prysznic. Jego łózko jest cholernie duże, nie to co moje. Spokojnie zmieściłoby się na nim 3 osoby, jak nie więcej. Odwróciłam się do Horana i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Um więc gdzie mogę spać?
- Tutaj, ale ja zajmuje lewą stronę.
- Okey.
Szybko weszłam pod jego kołdrę żeby nie miał szansy zobaczyć przez przypadek mojego tyłka. Leżałam już wygodnie w jego łóżku, kiedy on położył się po swojej stronie, zaraz po tym jak zgasił światło. Przez chwilę było ciemno, ale później on do kogoś pisał, a kiedy usłyszałam wibracje mojego telefonu zrobiło się jaśniej i musiałam wstać i po niego bo mogła to być Jen lub Rose. Wzięłam go z podłogi, chociaż nie mam pojęcia czemu tam leżał i zauważyłam, że Niall napisał do mnie wiadomość.
Niall Kutas: Jeśli będziesz dzisiaj chrapała jak ostatnio to zrzucę cię z łóżka :))))
Ja: A jeśli ty będziesz starał się wejść na moją połowę oderwę ci jaja :) xoxo
Niall Kutas: Kto nauczył cię pyskować? Do tego będąc moim gościem? 
Ja: Um Ty? :P
Niall Kutas: Długo tam będziesz jeszcze stała? Odkryłaś mnie i jest mi zimno Wilson. :(
Położyłam się znów na swoim miejscu i odłożyłam telefon, ale jemu chyba nie znudziło się pisanie bo po chwili mój telefon znów świecił i wibrował.
Niall Kutas: Wibracje w telefonie masz zamiast wibratora?
Ja: Tak. No wiesz, to taki zamiennik dla ubogich.
Niall Kutas: Omg żarty ci się wyostrzyły.
Ja: Uczę się od najlepszych :)
Niall Kutas: Miło słyszeć :) x
Ja: Miałam na myśli Louisa :)
Niall Kutas: Śpisz na podłodze.
Ja: Czy to kropka nienawiści?
Niall Kutas: Domyśl się.
Ja: Dobranoc xxx
Niall Kutas: .





----------------------------------------------------------
Nudne jak flaki z olejem z co bardzo przepraszam :(((

Dziękuję za komentarze i proszę o więcej :) xxx
Zapowiedź 10 rozdziału już niebawem pojawi się na #HPIAff więc zapraszam na twittera!
Jeżeli macie jakieś pomysły co do tego ff i chcecie się ze mną nimi podzielić to śmiało piszcie do mnie na tt @emdeniuruoy :D
Nie zanudzam Was już, jeszcze raz dziękuję za wszystko i serdecznie pozdrawiam! <3 xoxo










piątek, 10 kwietnia 2015

8. "Myślałem, że to dla ciebie jakaś wielka sprawa"

Następny tydzień minął dosyć szybko. Czasem widywałam się z Niallem, podczas naszych spotkań w sprawie organizacji balu,  a przez resztę czasu raczej unikaliśmy swojego towarzystwa, albo mi się po prostu wydawało. Jeśli mam być szczera to nie martwiło mnie to jakoś bardzo szczególnie, bo jedyne o czym myślałam to wycieczka do Londynu, na którą nie pojadę. Cała szkoła była już obwieszona plakatami promującymi nasz wyjazd, a ja za każdym razem przechodząc przez korytarz, miałam ochotę się rozpłakać. Jest wtorek 8 października,a ja aktualnie znajduję się przed klasą z Jenną, która jest cała podekscytowana wyjazdem, a ja wreszcie muszę powiedzieć, że nici z mojego wyjazdu.
- Poważnie tam będzie świetnie! - powiedziała Jen i później obie weszłyśmy do sali, w której miałyśmy mieć historię z panem Turnerem.
- Um pewnie tak.- odpowiedziałam bez entuzjazmu, ale ona i tak pewnie tego nie zauważyła. Usiadłyśmy w ostatniej ławce i wyciągnęłyśmy książki i zeszyty. Kiedy pan Turner wyczytywał listę, jakieś pięć minut po dzwonku do sali wszedł Niall i Zayn, po czym usiedli w ławce obok nas.
- Panowie Horan i Malik może jakieś wyjaśnienia?
- Ta przepraszamy za spóźnienie. - odpowiedział Zayn i zsunął się na krześle, tak, że prawie na nim leżał.
- Panie Malik od kiedy odpowiada pan również w imieniu pana Horana?
- Idealnie ujął moje myśli panie Turner. - Horan włączył się do rozmowy, ale kiedy nasz nauczyciel zaczął kręcić głową z dezaprobatą Niall pokazał mu środkowy palec, po czym odchylił się do tyłu na krześle i zamknął oczy.  Patrzyłam chwilę na niego, ale później przeniosłam mój wzrok na zeszyt, w którym starałam się coś notować. Minęło zaledwie dwadzieścia minut a ja już nie mogłam słuchać Jen, bo temat wycieczki strasznie mnie drażnił, a jeszcze bardziej to, że nie powiedziałam mojej paczce, że nie pojadę.
- Słuchasz mnie w ogóle Abi?
- Huh? Um tak pewnie, tylko...
- Tylko co?
- Chodzi o to, że nie mogę jechać i chciałabym się zająć lekcją.
Zamilkła i lekko uchyliła usta, a później zaczęła coś pisać w zeszycie. Byłam dumna z siebie,że chociaż jej powiedziałam, ale też było mi niewyobrażalnie przykro bo ona nawet nie starała się mnie pocieszyć. Trudno.
- Przysięgam, twoja matka jest taką suką! Ale mogę ci obiecać, że kiedyś zamorduję Alice i będziesz miała wszystko co zapragniesz! - odezwała się po chwili Jen, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Myślałam, że będzie miała mnie w dupie, ale ona jednak jak zwykle jest po mojej stronie.
- Pójdziesz siedzieć za to.
- To w porządku dopóki będziesz mi przynosiła dobre jedzenie. Tam podobno okropnie karmią. - zaśmiałam się na jej słowa,a ona teatralnie wywróciła oczami po czym wróciła do notowania.
- Znaczy, ale wiesz, że możemy ci pożyczyć te pieniądze racja?!
- Wiem, ale nie chcę. Jakoś to przeżyję, a i tak liczę, że dostanę się tam na studia więc....
- Jesteś pewna?
- Tak Jen, proszę cię skończmy temat. - wymusiłam uśmiech, a później nie chciałam zaczynać już rozmowy, więc odpowiadałam na jej każde pytanie ruchem głowy i tak minęła nam cała godzina. Kiedy spotkaliśmy się po lekcjach Jen zaproponowała wspólne wyjście ale Jason miał trening,  a Rose dyżur w schronisku,  dlatego wieczór miałam spędzić z jedną z moich przyjaciółek. Nic specjalnego bo tylko długi nocny spacer,  ale kocham jesienne spacery,  kiedy coraz szybciej się ściemnia,  a temperatura czasem tak daje się we znaki, że trzeba biec,  żeby utrzymać resztki ciepła jakie daje nam nasze ciało.  Wyszłyśmy około 19 kiedy na zewnątrz panował już półmrok,  A światła uliczne oswietlały nam chodnik.
- Abi ciągle jesteś smutna przez tą wycieczkę,  a doskonale wiesz,  że we trójkę możemy ci pożyczyć te pieniądze.
- Jen tu nie tylko o to chodzi.
- A o co bo ja już nie rozumiem?
- Wiem, że się przyjaźnimy od zawsze i w ogóle,  ale ja nie chce żeby ktoś się nade mną litował bo mam takich, a nie innych rodziców.  A raczej taką matkę,  bo ojca jeszcze może byłabym w stanie namówić....
- Kurwa suko to nie litość! Możemy ci pomóc bo jesteśmy jak rodzeństwo!
- Jen... Nie. Jestem poważna.
- Ugh jak chcesz, ale ja liczyłam, że to będzie nasz niezapomniany wyjazd!
- Możemy zrobić teraz coś niezapomnianego.. - zaczęłam się śmiać, a później wskazałam jej palcem na sklep monopolowy czynny 24h. 
- Czy Ty właśnie proponujesz mi picie alkoholu? 
-Ty to powiedziałaś. - wywróciłam oczami i wzruszyłam ramionami na jej dziwny uśmiech.
- Całe siedemnaście lat czekałam, aż to ty będziesz tą, która proponuje alkohol!
Poszłyśmy do sklepu i kiedy zauważyłam, że Jenna chce wziąć dla każdej z nas czteropak Jacka Danielsa z colą skierowałam się w stronę stoisk ze słodyczami, bo wiedziałam, że źle się to może skończyć. Wzięłam jakieś ciastka i dwie czekolady, ale spodziewałam się marudzenia z jej strony, bo ma dietę i tak dalej. Jeśli nie będzie chciała, ja zjem je obie, mam dosyć dobrą przemianę materii.
- Puścimy coś mojego i idziemy na most?
- Niech będzie, ale żadnych zamulaczy . - wiedziałam, że skończy się to śpiewaniem, zawsze tak jest. Ale lubię to, wtedy czuje się taka wolna. I nie myliłam się, tylko z jej telefonu zaczęły lecieć pierwsze dźwięki piosenki Gomez, wiedziałam co się kroi, ale czemu akurat ona? Nie mam nic do niej, ale po prostu jej nie lubię, wolałam coś w z mądrym tekstem, a nie bóle po rozstaniu i inne pierdoły. Ale wiedziała, że może sobie na to pozwolić, nie mogłam jej oceniać przez pryzmat tego czego słucha, osobą była cudowną i to mi wystarczało. Gdy widziałam jak się uśmiecha, że to w jakimś stopniu spowodowane jest moją osobą, byłam w raju. Zasłużyła na to co najlepsze, do końca życia się jej nie odwdzięczę chyba, za to że ze mną wytrzymuje. Od niej czasem dostawałam wsparcie bez żadnych słów, to było lepsze niż miliony zbędnych rad. "Śpiewałyśmy" bo prawdziwym śpiewem nazwać tego nie można i szłyśmy popijając Jacka Danielsa. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, byłyśmy obie już w głupkowatym nastroju, po trzech puszkach. Rozglądałam się trochę kiedy Jen złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Chwilę później już siedziałyśmy, opierając się o metalowe pręty mostu, słuchając jak pod nami i przed nami przejeżdżają auta. Otworzyłyśmy ostatnie puszki, a wtedy lekko oszołomiona, a raczej konkretnie upojona już moja przyjaciółka wpadła na cudowny pomysł.
- Abi zrobimy zakłady!
Oh Boże to nie będzie nic fajnego. 
- Nie rozumiem?
- Ta, która wolniej wypije ostatnią naszą puszeczkę będzie musiała pokazać cycki jakiemuś jadącemu na dole samochodowi...
- Pojebało cię? - patrzyła na mnie jak na idiotkę, a przy okazji się śmiała.
- Tchórzysz? - skrzyżowała ręce na piersiach i wydęła na mnie wargi. 
- Wiesz, że nie dam rady i robisz to specjalnie.
- Ja też już nie mogę i zaraz prawdopodobnie zamoczę swoje majtki, bo mój pęcherz jest już pełen. 
- Jenna nie...
- Deidre. - odpaliła jeszcze papierosa i... o Boże teraz umrę, ten zapach mnie doprowadza do szału, a ona próbuje grać buntowniczkę. Wiem, że jestem słaba i łatwo mnie na coś namówić, ale ona ewidentnie chciała wygrać, a ja nie dam jej satysfakcji. 
- Dobra, ale staniki zostają.
- Wiadomo. - splunęła na dłoń jak to mamy w zwyczaju i mi ją podała, żeby przypieczętować naszą umowę. Zrobiłam tak samo i przecięłam nasze splecione dłonie na znak zakładu. Wiem, że to co robimy jest obleśne, ale tak nam zostało z dzieciństwa. Uzupełniłam cukry jedząc prawie pół czekolady na raz, na co Jen tylko jęknęła, bo ona słodycze je sporadycznie. Tyłek prawie przymarzł mi do  ziemi, więc wstałam, a moja przyjaciółka zaraz po mnie. Otwarłyśmy nasze puszki i na sygnał zaczęłyśmy pić. Po kilku łykach było mi już niedobrze i czułam ,że się dławię więc przestałam pić i zaczęłam się śmiać. Myślałam, że jestem już na przegranej pozycji, kiedy Jen wypluła połowę tego co miała w ustach i zaczęła się śmiać ze mną. 
- Wyglądałaś jak dziewica, która dławi się spermą swojego chłopaka podczas pierwszego obciągania. 
- Poważnie?! Jen twoje porównania są gorsze niż Jasona, a wiesz, że jego trudno przebić w głupocie, ale aktualnie ci gratuluje. Wygrałaś konkurs na największego spierdoleńca naszej paczki.
- Ew nie jesteś miła. - wywróciła oczami Jen. - a teraz... POKAŻ CYCKI!
- Co?! Od kiedy to ja jestem tą przegraną?
- Od kiedy nie wypiłaś?
- Ty też nie, do tego połowę wyplułaś. Marnotrawstwo alkoholu.
- Nie wierzę, że to zdanie wypłynęło z twoich ust. Uszczypnij mnie! - wrzeszczała Jenna, a ja miałam dość jej zdzirowatego krzyku.
- Uh zamknij się Wood! - mówiłam przez śmiech. - Albo idziemy obie, albo nawet nie myśl o tym, że pokaże cycki.
- Cóż, więc... okey kurwa, okey.
Nie mogłam uwierzyć w to co zaraz zrobię, ale chyba też przez alkohol było mi już wszystko jedno. To jest jeden z kilku razy kiedy jestem pijana, a takie sytuacje mogę policzyć na palcach mojej jednej ręki. Trzymałam moją przyjaciółkę za rękę, kiedy szłyśmy na środek mostu, a kiedy już się tam znalazłyśmy musiałyśmy obmyślić strategię.
- Więc tak, nadjeżdża samochód, naciągamy koszulki na głowę, przejeżdża pod mostem a my uciekamy zgoda?
- Zgoda.
Tyłek cały mi się trząsł nie wiem czy z zimna czy z przejęcia całą tą sytuacją, ale kiedy zobaczyłam, że zbliża  się jakiś samochód spojrzałam na brunetkę, na co ona tylko kiwnęła głową. Dzięki Bogu, że było już dość ciemno, dlatego kiedy Jen krzyknęła 'teraz' podniosłam materiał mojej koszulki i śmiałam się, mając zakrytą twarz z naszej głupoty. Samochód zaczął trąbić,a my złapałyśmy się za ręce i biegłyśmy, żeby jak najszybciej gdzieś się ukryć.
- To było szalone. - skomentowałam nasz głupi wybryk, na co Jen zaczęła chichotać.
- Wiesz... czasem strasznie mnie denerwuje, że nie potrafisz się zabawić, ale kiedy już to robisz, to zazwyczaj jest coś mega szalonego. - zaczęła mnie przytulać, a później w dziwnym uścisku szłyśmy wzdłuż drogi. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, kiedy jakiś samochód przystanął na chodniku. Na początku chciałam uciekać, bo jest późno i mógłby być to jakiś gwałciciel, ale kiedy usłyszałam dźwięczny głos Louisa, moje plany poszły w niepamięć.
- Cześć dziewczyny.
- Hej Lou. - odpowiedziała Jen, a ja tylko kiwnęłam głową.
- Podwieźć was? Bo aktualnie muszę dostarczyć do domu te zwłoki, które leżą z tyłu, więc w sumie mam po drodze.
Spojrzałyśmy na tylne siedzenia, na których spał Horan. Jen od razu wsiadła do samochodu, zajmując miejsce obok Lou, a ja stałam obok auta.
- No dalej Abi, nie będziemy marzły, a mamy jeszcze kawałek do domu.
- Uh w sumie tak.
Wsiadałam do tyłu i zajęłam miejsce obok nieprzytomnego Nialla, a może i przytomnego, bo zaraz po tym jak wsiadłam usiadł prosto na siedzeniu i na mnie spojrzał. Nachylił się nad moim uchem i szepnął:
- Masz dość duże cycki Wilson, czemu je ukrywasz?
Co do jasnej cholery?!
Czy to byli oni?!
O mój Boże tylko nie to. 
- Niby skąd możesz wiedzieć? - starałam się zachować powagę i udawać, że nasz wybryk sprzed dosłownie pół godziny nie miał miejsca.
- Wiesz ten most nie należy do najwyższych, a twoje nogi można poznać wszędzie.
Zarumieniłam się na jego słowa i gwałtownie starałam się naciągnąć moje shorty na gołe uda, jednak ograniczona ilość materiału z jakiego zostały uszyte mi to uniemożliwiała. Jednak jestem idiotką, bo te spodenki zostały stworzone po to, żeby były krótkie i dużo odsłaniały. Brawo Abi,brawo.
- Nie masz się czego wstydzić, twoje nogi nie należą do najgorszych. Wręcz przeciwnie.
Nadal mówił pół szeptem, a moje skrępowanie rosło. Jak to możliwe, że w jego towarzystwie czuje się tak dziwnie? Czasami się boję, że uduszę się, bo zapomnę jak się oddycha przez jego jakiś łupi komentarz.  Próbuje wszystko jakoś poukładać sobie w głowie, ale prawda jest taka, że nie mam czego. Przecież jestem dla niego nikim tak? Nie mam żadnych powodów żeby myśleć inaczej, dlatego jego słowa w żaden sposób nie powinny na mnie działać.
- Um dzięki za komplement? Bo zgaduję, że to był komplement.
- Dobrze zgadujesz. - uśmiechnął się łobuzersko w moim kierunku.- W sumie nie ma za co, ale jak chcesz w nagrodę za moje słodkie słowa możesz zrobić mi loda.
- Już chciałam zmienić o tobie zdanie, ale ty po prostu jesteś kretynem. - wywróciłam oczami na jego słowa.
- Jestem mocno pijany powinnaś wybaczyć.
- Masz szczęście, że ja też nie jestem w pełni trzeźwa.
- Czy cnotka Wilson właśnie powiedziała, że jest pod wpływem?
- I co w tym dziwnego?!
- Nic. Zaimponowało mi.
Uh ta cudownie. Wystarczy być pijaną i imponuje się temu debilowi. Ma dość dziwne upodobania co do dziewczyn, ale nie obchodzi mnie to. Kiedy poczułam jego dłoń na moim kolanie, myślałam, że ma zamiar zrobić coś, no... ale on ułożył się na moich kolanach, ze swoją ręką pod głową i zamknął oczy. Zasnął, a Lou parkował pod moim domem. Zsunęłam jego głowę na siedzenia, pożegnałam się z Lou i Jenną, po czym pobiegłam do domu.


---------------------------------------------------------

Wstałam ze strasznym bólem głowy, każdy najmniejszy dźwięk rozchodził się w mojej głowie z wielkim echem. Czułam jak moje skronie wręcz pulsują, a głowa ledwo co trzyma się na swoim miejscu. Nie piłam dużo, ale mój stan zawdzięczam temu, że spałam jakieś cztery godziny tej nocy. Jeśli nie jestem wyspana, czuje się jak gówno Musiałam wziąć zimny prysznic, tylko to mogło postawić mnie teraz na nogi. Niechętnie wstałam z łóżka i zabierając czystą bieliznę na zmianę, udałam się do łazienki. Szybko zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod zimny strumień wody, który sprawił, że momentalnie na mojej skórze pojawiły się charakterystyczne wypukłości. Ta tak zwana gęsia skórka. Szybko jednak moje ciało przyzwyczaiło się do niskiej temperatury wody i po chwili relaksowałam się, tą chwilą intymności. Wiedziałam, że nie mam zbyt wiele czasu, bo musiałam przecież iść do szkoły, dlatego mój prysznic był na prawdę bardzo szybki. Złożyłam bieliznę, rzuciłam brudne rzeczy do kosza i weszłam do pokoju. 7.21 mam dokładnie 24 minuty do rozpoczęcia zajęć, dojazd 5 minut, czyli...
Kurwa muszę się pospieszyć.
Spóźniłam się, ale to chyba nie było najgorsze.
-Dzień dobry przeprasz...
- Abigail w tej chwili masz iść do dyrektorki.
- Al..
- Proszę iść. 
Pokręciłam głową i wyszłam. Nie mogłam uwierzyć, że da mi naganę za to, że się spóźniłam. W końcu nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, a ona od razu zrobiła z tego taką aferę. Zapukałam do gabinetu, a kiedy usłyszałam 'proszę', otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- O witam Panienkę Wilson.
- Dzień dobry.
- Siadaj dziecko, siadaj zajmę ci tylko chwilkę.
- Um o co chodzi?
- Brakuje mi tylko od ciebie, a raczej od twoich rodziców zgody na wyjazd.
- Huh? Um jaki wy...
- Do Londynu. Pieniądze są na kącie od wczoraj,  ale ja potrzebuję zgody, także proszę przynieś mi ją na jutro dobrze?
- Zaszła chyba jakaś pomyłka.
- Niemożliwe. Pieniądze są zaksięgowane na twoje nazwisko, a w tytule widnieje, że jest to opłata za nasz wyjazd. 
- Um...
- Po prostu przynieś na jutro zgodę, chce mieć wszystko wcześniej załatwione, żeby później nie było problemów. Teraz zmykaj na lekcje, bo ja mam dużo pracy. 
Wyszłam z gabinetu, a zaraz po tym wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do ojca. Odebrał zaraz po pierwszym sygnale.
- Coś się dzieje Abigail?
- Nie tato tylko chodzi o ten Londyn...
- Wiesz, że mama się nie zgodziła, a ja nie będę się jej sprzeciwiał, ostatnio dostałaś telefon czy nie za wiele wymagasz?
- Okey, znaczy tak. Rozumiem.
- I tylko po to dzwonisz?
- Tak. Przepraszam. To cześć. 
Rozłączył się, a ja już nic nie rozumiałam. Skoro nie oni wpłacili to kto? Zabije ich, bo teraz jestem pewna, że stoi za tym Rose, Jen i Jason.  Spotkałam się z nimi dopiero na przerwie po lekcji, kiedy wszyscy razem czekaliśmy na zajęcia z fizyki. 
- Jak mogliście wpłacić pieniądze bez mojej wiedzy? - byłam na nich  trochę zła, ale też i trochę zadowolona, że zrobili coś tak wielkiego dla mnie.
- Co ty pieprzysz Deidre?! 
- O wycieczce!
- Co z nią nie tak?!
- Zapłaciliście za mnie, pomimo, że prosiłam was, żebyście tego nie robili.
- Okey suko zwolnij bo nie nadążam. - Jason kręcił głową i ściągnął brwi. Czy on udaje głupiego, czy już do reszty stracił rozum? 
- Zapłaciliście za mnie na wycieczkę?
- Nie. Sama dokładnie powiedziałaś, żeby tego nie robić. - skwitowała Rose.
- Więc ktoś wpłacił pieniądze i jedziesz? - zapytała podekscytowana Jenna, a ja zastanawiałam się, kto zrobił coś takiego, jeśli nie oni? 
- Pewnie twoja matka wróciła się po rozum do głowy, albo twój ojciec ostro pieprzył ją każdej nocy i zmieniła zdanie. - wykrzywiłam się na słowa Rose, bo moi rodzice są w takim wieku, że wyobrażenie ich uprawiających seks przyprawia mnie o mdłości. 
- W takim razie cała nasza fantastyczna czwórka jedzie na podbój Londynu! - klasnęła w dłonie Jen, a w jej oczach pojawił się błysk podniecenia. Udawałam, że ich słucham, ale nie mogłam się skupić na niczym innym, jak tylko myśleniu o tym, kto mógłby zapłacić tą dość wysoką sumę. A wtedy dostałam olśnienia i spojrzałam na Nialla, który puścił do mnie oczko i się uśmiechnął, po czym kontynuował rozmowę z Zaynem. Dlaczego to zrobił? Jaki miał powód skoro tak dokładnie to nawet się nie lubimy? Oh na Boga on jest taki skomplikowany. 
Zostały nam dwie godziny, na których miałam być z Jasonem, bo dziewczyny skończyły na dzisiaj swoje zajęcia. Czekaliśmy przed klasą, kiedy dołączył do nas Liam z Niallem, a później podszedł do nas Dylan.
- Hej Abi.
- Um cześć. - pomachałam mu, uśmiechając się przy tym. Nie wiem jak to się dzieje, ale przy nim chce się ciągle śmiać.
- Są tu też inni. - odezwał się Jason i walnął go w ramię.
- Z wami już się widziałem. Więccc zrywamy się z tych dwóch godzin? - patrzył mi prosto w oczy i delikatnie się uśmiechał, a w jego policzku rzeźbił się malutki dołeczek. 
- Znaczy bo ja... Ja nie robię takich rzeczy. 
- Oj no nie bądź taką cipką Abi. 
- Nie, dzięki Dylan.
- A może jednak?
- Po prostu kurwa daj jej spokój i sobie idź. Nie słyszałeś co powiedziała? - warknął na niego Niall, a ja zauważyłam jak jego wytatuowany biceps się napręża i na prawdę nie wiedziałam o co jest taki zły. 
- Stary wyluzuj. 
- I kto to mówi.
Niall patrzył na niego z góry, bo był od niego trochę wyższy. Szturchnęli się ramionami, kiedy Dylan opuszczał nasze towarzystwo, po czym Horan odprowadził go wzrokiem, aż do drzwi wejściowych szkoły.  Przez te dwie godziny czasem patrzyłam na Nialla, ale szybko odwracałam wzrok, bo bałam się, że może mnie przyłapać na gapieniu się na niego. Nie rozumiałam jego zachowania, ale czy to dziwne? Niall Horan cały jest popieprzony.

-------------------------------------------------------


Weszłam do domu, zdjęłam buty, po czym upewniłam się, czy aby na pewno jestem sama w domu. Do ósmej siedziałam na kanapie oglądając teledyski do piosenek, przez to zmarnowałam dwie godziny swojego życia. Wyłączyłam telewizor, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie ukrywam, że trochę się przestraszyłam. Każdy kto przychodził zazwyczaj używał dzwonka. Wiem głupie, ale o tej porze mieszkanie wewnątrz wręcz utonęło w ciemności a ja byłam kompletnie sama. Spojrzałam w wizjer, a serce omal nie wyskoczyło mi w klatki piersiowej. Zobaczyłam blond włosy, a wtedy wiedziałam już kto to. To był Horan, stał tyłem, jedną ręką opierał się o kolumnę przy werandzie. Powoli otworzyłam mu drzwi, a wtedy się do mnie odwrócił. Gdy mój wzrok padł na jego twarz nie mogłam ukryć zdziwienia.
- O mój boże.
Wyglądał okropnie. Wory pod oczami, jakiś siniak i rozcięcie nad okiem, warga przecięta, a na niej zaschnięta już krew. Nie tylko twarz wyglądała tragicznie, bo jego ubranie także. Przerwana szara koszulka na boku i wymięte czarne spodnie. Podniósł na mnie wzrok, bo do tej pory patrzył w podłogę.Wygląda żałośnie i... Marnie - po raz pierwszy chyba.
- Wyglądasz tragicznie. - Wypaliłam bez zastanowienia. Chyba tego oczekiwał, bo przesunął palcami po włosach, tak że teraz jego blond włosy starczały na wszystkie możliwe strony. Ciężko odetchnął, po czym spojrzał gdzieś w bok. Chwilę tak gapił się na coś w oddali, po czym znów uraczył mnie swym spojrzeniem.
- Wiem...ale mam nadzieję, że to co zrobiłem było tego warte.
- A co zrobiłeś?
- Nie interesuj się za bardzo Wilson, bo ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Wypadałoby polać ci te rany wodą utlenioną bo może się wdać zakażenie. - powiedziałam i spuściłam wzrok, bo już do końca nie wiedziałam jak mam się zachowywać w jego towarzystwie.
- Właśnie po to przyszedłem.
- Nie masz takich rzeczy w domu?
- Nie mam od kiedy zapłaciłem za czyjąś wycieczkę.
- Nie prosiłam cię o to.
- To był żart Wilson, żart.
Wzruszyłam ramionami i wpuściłam go do domu. Jeżeli to był żart to na pewno nie był dla mnie zabawny, a sprawił tylko, że poczułam się jak idiotka. Weszłam do kuchni bo tam trzymamy apteczkę, a później wyciągnęłam ją z półki. Niall opierał się o blat więc podeszłam do niego i rozpakowałam potrzebne rzeczy. Polałam gazę wodą utlenioną i chciałam dezynfekować jego rany, ale był za wysoki i musiałam wspinać się na palcach, żeby dosięgnąć do ran. Zauważył to i podniósł mnie, po czym usadził na blacie, a sam oparł się na dłoniach po obu stronach mojego ciała. Czułam jego oddech na mojej twarzy i widziałam jak jego klatka równomiernie unosi się podczas oddechu. Wiedziałam, że ciągle na mnie patrzy, przez co moje policzki płonęły, ale wiedziałam, że nic z tym nie zrobię.
- Z kim się biłeś? - przerwałam ciszę panującą miedzy nami, żeby odciągnąć jego wzrok z mojej osoby.
- Czy to ważne?
- Nie wiem czy dobrze robię opatrując cię, bo może to była twoja wina i zrobiłeś komuś krzywdę, a ja ci pomagam?
- Zrobiłem to w słusznej sprawie, nie przestawaj.
Chodziło mu chyba o to, że dotykałam jedną ręką jego policzka co zauważyłam dopiero po tym jak zwrócił na to uwagę. Głaskałam kciukiem jego twarz, bo wydawało mi się, że boli go dosłownie wszytko. W końcu musiałam zdezynfekować jego usta.
- Może piec mocniej, bo masz usta jakbyś zrobił loda drutowi kolczastemu.
Zaśmiał się na moje słowa i delikatnie zagryzł wargę, a ja cieszyłam się, że udało mi się rozładować jakoś tą napiętą atmosferę, która się wytworzyła między nami. Przyłożyłam gazę do jego ust, a on ani drgnął. Żadnej oznaki bólu, żadnego syknięcia przez pieczenie, nic.
- Sądzę, że lepiej zadziałałoby to. - nie zdążyłam nawet pomyśleć o tym co powiedział, bo złączył nasze usta w pocałunku. Przesunął dłonią po moim biodrze i w dół uda, a następnie wrócił z dotykiem w poprzednie miejsce. Wstał, a ja razem z nim bo trzymał mnie za biodra. Oparł mnie o drzwi tarasowe, a zimne szyby sprawiły, że w jednej chwili moje zmysły zaczęły wariować. Miałam pustkę w głowie i kompletnie nie wiedziałam co mam robić, dlatego stałam w bezruchu, opierając się jedynie dłońmi o drzwi.
- Powiedz "nie" a przestanę. - Przebiegł ustami po mojej dolnej wardze, a ja zaczęłam się trząść. Nie ze strachu, chyba z podniecenia. Przełknęłam ślinę i usiłowałam powiedzieć nie, jednak z moich ust nie wydobyło się żadne zdanie. Nasze języki spotkały się w pełnym pasji i namiętności pocałunku. Nie byłam w pełni świadoma tego co się  dzieje, bynajmniej wtedy tak myślałam. Cały świat przestał dla mnie istnieć. Horan był jednocześnie moim przekleństwem i dostarczycielem chwilowego szczęścia.
- Lubie twoje usta są miękkie. - powiedział kiedy, zakończył nasz pocałunek.
- Um ta.- tylko tyle z siebie wydusiłam, a później zaczęłam się bawić rąbkiem mojej bluzki. - Niall musisz zabrać te pieniądze, ja nie mogę jechać.
- Ne możesz bo...?
- Bo to kupa kasy, a ja nie będę miała z czego ci ich szybko oddać.
- Odpłacisz w naturze. - wiedziałam, że się uśmiecha, bo każdy jego taki tekst przypieczętowany jest głupawym uśmieszkiem. Kiedy na niego spojrzałam uśmiechał się w ten swój sposób, czyli jak myślałam.
- Myślałem, że to dla ciebie jakaś wielka sprawa, więc...
Czy on chciał, żebym była zadowolona? Zaczęłam szybciej mrugać, a moje usta lekko się rozchyliły, bo już sama nie wiedziałam co się dzieje.
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem,ale dziękuję.
- O Boże ja muszę to sobie zapisać. - wyciągnął telefon i udawał, że wchodzi w kalendarz, żeby zapisać co do niego powiedziałam. - Sądzę, że to szybko się nie powtórzy, dlatego zapisałem.
- Uh zniszczyłeś moją przyjacielską atmosferę.
- Jaką?
- Przyjacielską.
- A podobno mnie nienawidzisz.
- No tak, ale kiedy jesteś znośny mogę cię nawet polubić.
- Fajnie.
- Fajnie.
Z jednej strony ten facet cholernie mnie irytuje, ale z drugiej nie mogę zaprzeczyć, że ma zajebiste ciało. Ma takie szerokie ramiona, że pewnie świetnie przytula, pewnie daje dużo ciepła, przydałoby się mi takie ciało Nialla, od czasu  do czasu.
- To co masz zamiar robić przez resztę wieczoru?
- Pewnie obejrzę jakiś film i pójdę spać. Um chcesz zostać?- wypaliłam bez zastanowienia.
Nie odpowiedział tylko poszedł do korytarza. Myślałam, że wyjdzie jednak zamknął drzwi i patrzył na mnie. Wskazałam ręką na schody, po czym sama zaczęłam iść w ich stronę, żeby dostać się do mojego pokoju. Wzięłam laptop i zaczęłam szukać czegoś fajnego, kiedy Niall położył się na moim łóżku i znów na mnie patrzył.
Kurwa to takie krępujące!
Niech on przestanie!
Dobra okey, albo mi się wydaje, albo on za bardzo się rządzi. Taka myśl pojawiła się w mojej głowie, kiedy wziął moją różową, ulubioną poduszkę i podłożył sobie ją pod głowę.
- Wilson mam czekać wieczność?
- Nie.
- W takim razie co wybrałaś?
- Sex story.
- Czy to jakiś pornos?
- Uh oczywiście, że nie.
- W takim razie czemu chcesz go obejrzeć?
On jest pojebany, czy tylko mi się tak wydaje? 
- Ponieważ go lubię.
- Ponieważ jest tam jakiś gorący facet racja?
- To też, ale po prostu lubię ten film. - wzruszyłam ramionami i włączyłam film, po czym usiadłam na boku łóżka. Ustawiłam laptop przed nami, tak żebyśmy oboje wszystko widzieli.
- Możesz się położyć obok, ja nie gryzę. Chyba, że boisz się, że cię zgwałcę? Hm? - znów starał się sprawić, że będę skrępowana i znów mu się udało. Ugh.
-  Jeszcze tego nie planuję. - skończył swoją wypowiedź, a potem pociągnął mnie za rękę, tak że leżałam tuż obok niego. Naciągnęłam na nas koc, a Niall wziął laptop na swoje nogi, bo jak stwierdził nic nie widział. Marudził przez pół filmu,że jest babski i że to najgorszy film w historii, ale nie zwracałam na niego uwagi, bo poważnie kocham ten film.
Obudziłam się w środku nocy i prawie dostałam zawału kiedy usłyszałam, że ktoś koło mnie leży. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że Niall został oglądać film i chyba musieliśmy zasnąć. Wierciłam się bo było mi gorąco, ale nie spodziewałam się, że mogę go tym obudzić.
- Zostałem bo nie mogłem wyjść z twojego domu. Ktoś zabrał klucze z drzwi.
- Oh okey.
- Ale teraz możesz mi je otworzyć?
- Możesz zostać jeśli chcesz.
Odwrócił się na drugi bok i znów zamierzał zasnąć. Miałam za złe sobie, że został, albo może i nie? Jedyne co przyszło mi na myśl, to fakt, że jeśli matka się o tym dowie mogę być pewna, że nie wyjdę z domu przez rok. Obróciłam głowę, tak że mogłam patrzeć na plecy Horana. To było dziwne, leżeć kilka centymetrów od osoby, której się tak naprawdę nie zna.  Niektórzy powiedzieliby nawet, że jestem idiotką i to jest trochę z mojej strony jak lekkie obyczaje, ale dopóki nikt o tym nie wie jest w porządku. Poza tym fajnie jest spać obok kogoś, a pewnie spanie obok kogoś kogo się kocha, przytulanie i te wszystkie inne rzeczy, które można robić kiedy jest się z kimś w związku są o wiele lepsze. Trochę chyba dzisiaj, a raczej wczoraj byłam szalona, ale jesli mam być szczera to żadnej rzeczy nie żałuję. Nawet tego dupka Horana w moim pokoju, w jednym łóżku ze mną.
- Przestań rozmyślać Wilson i po prostu idź spać. - jego zdanie wybiło mnie z transu rozmyślań, a później nie wiem kiedy zasnęłam, przy boku z moim niezbyt lubianym do tej pory znajomym.



-----------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i że nie czujecie się nim zawiedzione :)
Dziękuję również za komentarze, które motywują do pisania jak nic innego! :) xxx
Liczę na komentarze pod tym rozdziałem i zapraszam na twittera #HPIAff :) xxx
I tak dodaję też to ff na wattpada: http://www.wattpad.com/story/30264580 także zapraszam :D
Pozdrawiam i do napisania :D

czwartek, 2 kwietnia 2015

7. " Pamiętałeś co lubię."

Największym moim problemem w każdy weekend jest to, że nie mogę znaleźć telefonu nawet kiedy głośno dzwoni. Ktoś próbował się dodzwonić już drugi raz, a ja nadal go nie widziałam. Kiedy zauważyłam coś świecącego pod łóżkiem szybko klęknęłam i wyciągnęłam moją zgubę. Na ekranie wyświetlił mi się tylko napis 'Niall kutas' po czym kiedy chciałam odebrać, on postanowił się rozłączyć.
Co za wyczucie czasu Horan.
Postanowiłam do niego oddzwonić, ale teraz to on nie odbierał, więc zrezygnowałam. Patrząc na telefon już wiedziałam czemu go dosłałam, powód - Alice może wyjechać na studia za granicę, a ja mam się cieszyć nowym iPhonem. Zawsze tak było i to chyba nigdy się  nie zmieni, pocieszanie mnie jakimiś duperelami, podczas gdy ona ma przychylone niebo, żeby miała jak najlepiej. Przestałam o tym myśleć kiedy znowu Niall zaczął dzwonić, a ja po prostu odebrałam.
- Tak?
- Wilson możesz coś dla mnie zrobić?
- Huh? Od kiedy pytasz mnie o przysługę?
- Wkrótce możliwe, że się dowiesz.
Nie zrozumiałam nic z jego wypowiedzi, ale kontynuowałam rozmowę.
- Czego ode mnie chcesz?
- Lubisz dzieci?
- Um lubię dzieci w sensie pilnowania ich i rzeczy?
- Nie. Posądzam cię o pedofilstwo i mam dla ciebie sztukę.
Wywróciłam oczami bo jest takim debilem, ale w sumie moje pytanie też było bez sensu.
- Do sedna Niall.
- Brat podrzucił mi swojego syna na trzy godziny, a ja nie mam pojęcia co mam z tym małym czymś zrobić. Boję się, że mogę go zabić.
Zaczęłam się śmiać i prawie przewróciłam się, potykając się o dywan. No bo Niall Horan nie potrafi poradzić sobie z dzieckiem i to jest dosłownie komiczne dla mnie.
- Wilson straciłaś mózg?
- Przestań tak mówić, albo nici z mojej pomocy.
- Okay.
- Więc gdzie jesteś i ile czasu on lub ona u ciebie będzie?
- Jestem pod twoim domem i.. - Hola hola zaraz co?! Jak to on jest pod moim domem. W pośpiechu podbiegłam do okna i rzeczywiście jego samochód stał na ulicy, zaraz obok mojego domu. - i już mówiłem, że będzie trzy godziny... aż trzy.
- Uh okay więc, um może wejdziesz tu?
- Planowałem zabrać go na jakieś jedzenie bo... nie wiem.
- To chłopiec? Ile ma lat? - schodziłam po schodach nadal z nim rozmawiając. Doprawdy straciłam głowę i w co ja się pakuje do jasnej cholery, skoro jestem umówiona z dziewczynami na wieczór.
- Chłopiec Theo. Nie wiem... jakieś trzy?
Strzeliłam sobie w czoło z otwartej dłoni, no bo do jasnej cholery jak można nie wiedzieć ile lat ma dziecko własnego brata? Założyłam buty i wyszłam na zewnątrz, przeszłam przez bramę i stanęłam obok samochodu. Nie zauważył mnie i krzyczał na chłopca, który aktualnie miał z niego niezłą polewkę.
- Przestań ślinić się na moje siedzenia! Oh Boże Theoooo!
- Przestań wrzeszczeć na dzieciaka kutasie. - odezwałam się i wreszcie zostałam zauważona przez Nialla.
- Kutasie! - powtórzył Theo.
- Ucz go dalej Wilson. - wywrócił oczami.
- Wilson. - śmiał się i powtarzał w kółko moje nazwisko mały blondynek. Był uroczy, miał takie słodkie niebieskie oczka i lekko zaczerwienione policzki, a co jakiś czas próbował połknąć swoją dłoń, przez co ślinił się i moczył całą swoją koszulkę.
- Wiesz, że nie muszę ci pomagać racja?
- Wiem, ale zrobisz to bo nie chcesz, żeby to dziecko ucierpiało racja?
- Nie wiem co możesz mu zrobić i gdzie posiał mózg twój brat oddając ci pod opiekę tego maluszka.
- Ma obiad z żoną, a laska która go pilnuje zachorowała.
- Nie pytałam, po prostu kup mu coś jeść, włącz mu kreskówki i sam się sobą zajmie. Trzy godziny to nie tak dużo.
- Czy takie dziecko może jeść coś z KFC?
- Jeśli kupisz mu zestaw Kids z zabawką to tak, ale jeśli chcesz kupić kubełek i zjeść go, dając mu hot wingsy to nie licz na to, że coś tchnie.
Wzruszyłam ramionami i patrzyłam na chłopca, który aktualnie wkładał sobie pięść do ust i lizał palce, to było zarówno słodkie jak i obrzydliwe. Uśmiechałam się kręcąc głową na zachowanie Theo.
- Pojedziesz z nami?
Patrzył na mnie i oczekiwał odpowiedzi, a ja nie wiedziałam co mam zrobić, bo byłam umówiona z dziewczynami, a nie wiedziałam ile czasu to zajmie. Jednak w ostateczności wsiadłam do auta, a zaraz po tym jak ruszył żałowałam swojej decyzji. Typowa ja. Kiedy byliśmy na miejscu wzięłam chłopca na ręce i szłam z nim w stronę drzwi wejściowych, Niall wszedł za nami po czym usiedliśmy przy jednym ze stolików. Nie zauważyłam kiedy Theo ściągnął ze stołu podstawkę z chusteczkami i zrzucił ją na podłogę, zaśmiałam się bo wiedziałam, że kolejne godziny nie będą należały do najłatwiejszych.
- Słoneczko co chciałbyś zjeść? Frytki? Kanapkę? Soczek chcesz? - nie wiedziałam co on je i co lubi dlatego zadawałam pytanie za pytaniem jak jakaś wariatka.
- Flytki.
- Ni...- chciałam powiedzieć Niallowi co ma zamówić, ale chłopiec znów zaczął mówić.
- Kanapi  chce i sok.
- Więc co chcesz?! - podniósł na niego głos Horan, a ja zaraz rzuciłam mu gniewne spijrzenie.
- Daj mu wybrać okay?!
- Nie widzisz, że on jest niezdecydowany?
- Dlatego właśnie nazywa się go dzieckiem? Jest mały i niezdecydowany? Ogarnij się.
- Wezmę mu cały zestaw, nie będę czekał aż coś wybierze.
Horan się wkurzył i poszedł zamówić, a kiedy na nas nie patrzył posłałam mu środkowy palec i pokazałam język. Zapomniałam o dziecku siedzącym obok, które jest jak małpka i wszystko powtarza. Starał się pokazać środkowy palec jednak strasznie mu to nie wychodziło i jedyne co robił to przytrzymywał drugą dłonią palce, żeby mu nie uciekały i pokazywał coś podobnego do mojego gestu.
- Masz okropnego wujka Theo, ale ty jesteś największym słodziakiem na świecie.
- A jak mas na imie?
- Abi, jestem Abi.
Podał mi małą rączkę, tak żebym mogła ją uścisnąć, przez co wywołał na mojej twarzy uśmiech. Przysięgam na Boga to jest najsłodsze dziecko jakie kiedykolwiek widziałam i gdybym miała takiego braciszka, zamiast Alice byłabym w niebie.
- A ja Theo mam tsy latka.
- Duży z ciebie chłopczyk.
- Mhm.
Theo bawił się moimi włosami, a ja cieszyłam się, że je związałam bo prawdopodobnie większa ich część byłaby już wyrwana. Wtedy wrócił Niall z trzema zamówieniami, a ja się lekko zdziwiłam, bo o nic go nie prosiłam, ale potem doszłam do wniosku, że wziął dwa zestawy dla siebie.
- Theo?! Masz z zabawką batmana. Frytki, sok i kanapka, jak będziesz chciał mam lody mogę się podzielić.
- Lody!!! - klaskał w dłonie chłopiec i stanął na siedzeniu, żeby zabrać swoją zabawkę.
- To dla ciebie Wilson. - postawił przede mną tackę ze stripsami,frytkami i dużą pepsi. Zdziwiłam się, że zapamiętał co lubię, ale nie skomentowałam tego, jednak było mi głupio, że coś mi kupił dlatego wyciągnęłam portfel i przesunęłam w jego stronę pieniądze.
- Pamiętałeś co lubię...
- Weź te pieniądze, pomagasz mi więc ja stawiam. - wzruszył ramionami i oddał mi pieniądze, a ja nie miałam zamiaru się z nim sprzeczać bo i tak pewnie by wygrał. Musiałam zmierzyć cukier przed jedzeniem, a kiedy nakłułam skórę i z mojego palca zaczęła lecieć krew Theo  zasłonił oczy i zaczął piszczeć.
- Ona się zabija Niall!
- Theo cicho Abi musi, to żeby była zdrowa.
- Boli? - trzymał mnie za rękę chłopiec, a ja kręciłam głową na nie. Na ekranie wyskoczyło 153 więc nie było najgorzej, schowałam cały ekwipunek do torby, a później wyciągnęłam pompę, żeby zwiększyć dawkę insuliny.
- Po co ci ten kabel w brzuchu?
- Żebym mogła duuuużo zjeść.
- Je jem duźo i nie mam takiego ćegoś. - powiedział blondynek i założył ręce, po czym ściągnął brwi. Wyglądał przekomicznie, poczochrałam jego włosy i wytarłam mu policzek, który był jedną wielką plamą z ketchupu.
- Bo ty jesteś zdrowy, więc nie musisz takiego mieć.
- Nie umrześ?
- Nie umrę. A teraz wcinaj.
Uśmiechnęłam się lekko do chłopca po czym spojrzałam na Nialla, bo czułam, że mi się przygląda. Kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały chłopak nerwowo zaczął wiercić się na krześle i wrócił do jedzenia. Nie analizowałam jego zachowania i też zaczęłam jeść moją porcję. Kiedy każde z nas już skończyło jeść wytarłam buzię chłopczyka i wyszliśmy z KFC. Posadziłam go z tyłu w foteliku, a Theo bawił się swoją zabawką. Usiadłam z przodu i myślałam, że już pojedziemy kiedy Horan zaczął rozmowę.
- Myślisz, że jesteś w stanie spędzić z nami jeszcze godzinę Wilson?
- Wilson! - powtórzył chłopiec.
- Zamknij się Theo!
- Zamknij się! - powtarzał wszystko chłopiec. Był dosłownie jak mała papuga, ale był przesłodki.
- Jestem umówiona z dziewczynami i...- popatrzyłam na chłopca, a później posłałam przepraszające spojrzenie Niallowi. Trudno było mi odmówić, ale umówiłam się z kimś wcześniej i on nie mógł psuć moich planów.
- Rozumiem. - Odpalił auto i ruszyliśmy w drogę powrotną, jednak teraz czułam się jakoś dziwnie i nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że Horan jest na mnie zły. Nic mu nie zrobiłam racja? Nie mogę czuć się winna,ani nic z tych rzeczy. W końcu co mnie to obchodzi i tak go nienawidzę. Zaparkował pod moim domem i nawet nie odpowiedział na moje pożegnanie, ale cóż jeb się. Wysiadłam i zmierzałam w stronę furtki, kiedy usłyszałam, że Theo płacze, a on na niego wrzeszczy.
Co za kutas.
Natychmiast podeszłam do samochodu, bo on chciał go uspokoić, ale prawie wrzeszcząc dokładnie wiedziałam, że nic nie zdziała. Jak można kompletnie nic nie wiedzieć o dzieciach? Jesteś takim kretynem Niall.
- Abi nie idź! - płakał i krzyczał Theo,a ja musiałam z nim zostać, bo przecież to dziecko mogło dostać nieodwracalnych zmian w mózgu po trzech godzinach przebywania z tym kretynem. Napiszę do dziewczyn, że się spóźnię i pojadę z nimi.
- Horan przestań na niego wrzeszczeć kretynie!
- Wllaśnieee kletynie!- zgodził się ze mną Theo i momentalnie przestał płakać, a zaczął się śmiać z Nialla. Przybiłam z małym piątkę i usiadłam razem z nim z tyłu. Dojechaliśmy pod dom Nialla, znaczy poprawka - pod willę Nialla, a ja zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz będę w jego domu, bo bycie na jego basenie się nie liczy. Wysiedliśmy wszyscy,a wtedy chłopczyk złapał mnie za rękę i szliśmy w stronę bramy. Niall otworzył ją przed nami, żebyśmy mogli wejść, tak samo zrobił przy drzwiach wejściowych. Kiedy weszłam do jego domu, przez chwilę myślałam, że jestem w jakimś kościele czy czymś podobnym. Marmurowe podłogi, kolumny i złote zdobienia sprawiły, że czułam się tam dziwnie, bo u mnie niczego takiego nie ma. Zdjęłam buty, a Theo pobiegł gdzieś i prawdopodobnie będzie go trzeba szukać godzinę, bo w tym domu można się zgubić.
- Theo tylko nie na łóżko!
- Czemu? - zapytałam zdziwiona.
- Będzie skakał.
Pobiegliśmy razem do jakiegoś pokoju, a kiedy weszliśmy do środka chłopiec wchodził już na ogromne łóżko. Niall złapał go w ostatniej chwili i podniósł do góry.
- Co ci mówiłem o łóżku hm?
Chłopiec śmiał się wymachując rękami i nogami, a kiedy Niall przybliżył go na wysokość klatki piersiowej, przytulił się mocno do niego i schował głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Plose cie.
- Theeeeo.
- Ploseeeee.
- Dobra okay, ale możesz tylko na chwilę i z nami?
- Mhm.
Niall wszedł z nim na łóżko i zaczęli oboje skakać, wyglądało to przekomicznie, bo Horan był od niego trzy razy wyższy i musiał się ciągle schylać, żeby trzymać chłopca za ręce. W końcu klęknął przed nim, żeby nie męczyć swojego kręgosłupa i wywracał oczami, podczas gdy Theo piszczał i śmiał się z radości.
- Abi ty teś!
- Nie, nie dziękuję.
- Chodź Wilson!
Weszłam do nich i poczułam się jak dziecko, ale to było przyjemne uczucie. Trzymałam za jedną rączkę chłopczyka, a Niall za drugą i pewnie wyglądaliśmy jakbyśmy stracili rozum, ale to było dosyć fajne. Theo skakał i krzyczał, że jest batmanem, ale w końcu chciał zejść bo się zmęczył i chciało mu się pić.
- Wiesz gdzie masz swoją butelkę z sokiem od mamy racja?
- Tak jeśtem duźy pójde śam.
Niall pomógł mu zejść na podłogę, po czym usiadł na łóżku, a ja jestem taką niezdarą, że będąc już na podłodze potknęłam się o własne stopy, i wywróciłam na dywan. Całe szczęście, że tam leżał bo pewnie byłabym nieźle poobijana.  Horan obrócił się w moją stronę i wyśmiał dosłownie fakt, że się przewróciłam, ale podał mi rękę żebym wstała. Wykorzystałam to i podcięłam mu nogi, tak że stracił równowagę i upadł zaraz obok mnie. Tym razem to ja się śmiałam z niego, jednak nie trwało to długo bo podniósł się i prawie na mnie położył. Jego ręce leżały tuż obok mojej głowy, a jego oddech mogłam poczuć na mojej twarzy. Zaczął szybko się do mnie przybliżać, a wtedy nasze usta się spotkały. Całował mnie powoli, aja muszę przyznać, że jedyne co lubię i co jest z nim związane, to momenty kiedy mnie całuje. Tych momentów było trzy? Może  dwa, ale za każdym razem czułam się jak królowa świata, i teraz było tak samo. Całowalibyśmy się zapewne dłużej, gdyby Theo nie wbiegł do pokoju i zaczął krzyczeć:
- Nie glyź Abi to ją boli aaaaaa!
Wtedy Niall zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. Czułam, że moje policzki płoną, dlatego postanowiłam udawać, że poprawiam swoje włosy, alby zakryć jakoś moją twarz rękami. Niall patrzył na mnie zagryzając wargę, a ja nadał byłam mega zawstydzona. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy blondynek wszedł na łóżko i przyłożył głowę do poduszki, był chyba zmęczony tymi wygłupami.
- Będzie raczej zaraz spał. - powiedziałam nie podnosząc wzroku z moich stóp.
- Bardzo dobrze.
- Więc ja chyba już pójdę, bo nie jestem potrzebna.
- Odwiozę cię.
- A Theo?
- Będzie spał?
- Nie bądź głupi! Przejdę się.
Poszłam w stronę holu, a później założyłam swoje buty i wzięłam torebkę. Horan otworzył mi drzwi, a kiedy chciałam się już pożegnać on po raz kolejny dzisiejszego dnia mnie zaskoczył.
- Dzisiaj jest impreza, w nagrodę, że mi pomogłaś chce cię ze sobą zabrać.
Odnotować: +10 do zajebistości, Niall Horan zaprasza MNIE na imprezę.
- Um ale, ja umówiłam się z przyjaciółkami.
- Też mogą jechać.
- Huh? Znaczy, fajnie tylko.... Ja nie wiem czy one się zgodzą.
- Mówimy o Rose i Jen racja? - pokiwałam głową, więc postanowił dokończyć. -Sądzę, a nawet jestem pewien, że się zgodzą.
- Um więc okay. O której i gdzie mamy być?
- Przyjadę po was do ciebie o 20 pasuje?
- Okay.
- W takim razie do zobaczenia Wilson.
- Na razie Horan.

----------------------------------------------------------

- Nie mogę uwierzyć, że ty i Horan..- Jenna latała po moim pokoju i nie mogła dojść do siebie, po tym jak opowiedziałam jej, co się dzisiaj wydarzyło. - o mój boże i do tego cię całował! Ateraz ta impreza! On cię chce!
- Jen zamknij się!
- Musimy zrobić włosy i paznokcie, i  te wszystkie imprezowe rzeczy!  Abi to będzie zajebisty wieczór, tak bardzo nie mogę się doczekać! - biegała po całym pokoju, podekscytowana jak małe dziecko przed sklepem ze słodyczami. To w niej kochałam, ale czasem i nienawidziłam.
- Jen kurwa spokojnie.- powiedziałam przez śmiech, ale ona zdawała się w ogóle mnie nie słuchać.
- Jesteś taką suką Abi, nie dasz się cieszyć! - przewróciła oczami, a jej twarz była taka poważna. Brwi lekko uniesione do góry, a usta ułożone w dziwkarski dzióbek.
-  To nie nowość, często Jason tak na mnie mówi, zresztą Jason tak się zwraca do każdego.
- Jasne a ja jestem Beyonce. - powiedziała do mnie z wyrzutem.
- Um więc po prostu zacznę do Ciebie mówić Beyonce.
-Niby tego nie pokazujesz, ale jesteś głęboko zdemoralizowaną dziewczyną wiesz?
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam szukać odpowiedniego stroju, bo chciałam zrobić jak najlepsze wrażenie na tej imprezie, pomimo że nie wiedziałam do końca czemu. Założyłam białą luźną koszulkę z napisem 'I'm Disney princess', jeansowe shorty i czarne vansy. Chciałam zrobić wrażenie, a w końcu wybrałam wygodę, ale także trochę sugerowałam się strojem Jenny, która ubrała czarne spodenki i żółtą koszulę. Włosy miałam lekko pokręcone, co było rezultatem fryzjerskich umiejętności Jenny. Zawsze byłam lewa, jeśli chodzi o układanie włosów, ale Jen ma do tego dobrą rękę i potrafi stworzyć na głowie cuda.  Zdążyłam jeszcze musnąć moje usta czerwoną szminką, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
To już? Niemożliwe.

Słyszałam jak ojciec otwiera drzwi i wita Nialla, ale jak się okazało także i Rose, która miała przyjść chwilę przed 20. To było na prawdę dziwne, czułam taki uścisk w żołądku. Powoli zaczęłam schodzić po schodach w obawie, że mogę wylądować twarzą na podłodze. W końcu byłam już na równej powierzchni i mogłam spojrzeć, na stojącego w drzwiach mojego ojca, a zaraz za nim Horana i Rose. Byłam cholernie pochłonięta gapieniem się na niego. Jego blond włosy były jak zwykle idealnie ułożone, uniesione lekko kąciki ust, prosty nos, jasna cera i intensywnie niebieskie oczy czyniły go tak cholernie pięknym.
Abi ogarnij się! Już!
Jego oczy były lekko przymrużone i lustrowały moją sylwetkę, poza tym rysy twarzy pozostawały w bezruchu. Jego oczy teraz wręcz wwiercały się we mnie. Moje serce nagle maksymalnie przyspieszyło, a usta rozchyliły się, bym mogła nadążyć z oddychaniem.
- Jedziemy?

Jego głos był  aksamitny, taki że ścisnęło mnie w dolnych partiach brzucha. Przywodził na myśl seks. Pomyślałam, że jego głos mógłby doprowadzić mnie do orgazmu, niedorzeczne bo przecież nie mam o tym zielonego pojęcia. Wargi miałam tak cholernie wyschnięte, że musiałam je oblizać, a później tylko pokiwałam głową i wyszliśmy z domu. Usiadłam z tyłu razem z Rose, a Niall i Jenna zajęli miejsca z przodu. Oni rozmawiali przez całą drogę, a ja tylko siedziałam i czasami ukradkiem zerkałam na Nialla, który wyglądał tak nieziemsko jak nigdy dotąd. Kiedy dojechaliśmy na miejsce muzykę mogłam usłyszeć już z samochodu.
- Tak w ogóle to gdzie idziemy? - zapytała Jenna.
- Klub erotyczny.
- Geje, les i bi? - skomentowała Rose.
- Owszem. Macie coś przeciwko?
- Nie, dopóki jakaś laska nie będzie chciała przejść ze mną do drugiej bazy. - Jen jak zwykle była szczera, aż do bólu. Wysiedliśmy z auta i przepychaliśmy się właśnie przez tłum ludzi, którzy czekali żeby wejść do klubu. Niektóre dziewczyny były wręcz nagie, zastanawiałam się po co w ogóle zakładały coś na siebie. Jestem mega tolerancyjna, ale jakieś granice jednak mam. Niall ciągnął mnie za rękę do wejścia, jakbym była pięcioletnim dzieckiem, które mogłoby mu się zgubić. Za mną natomiast szły dziewczyny trzymając mnie za rękę, przez co tworzyliśmy pewnego rodzaju pociąg. Nie puszczałam jednak ręki Horana, bo nie miałam zamiaru go później szukać. Było tak ciasno, że co chwila czułam jak ktoś dotyka mojego tyłka, albo obmacuje moje cycki.
Zajebe go jak to się wszystko skończy.
Głupia, Głupia, głupia!
Po co się zgodziłam?!
Staliśmy wreszcie naprzeciwko ogromnych bordowych drzwi nad którymi świecił się jasny napis Club Banana. Nazwa dziwna, ale nie wnikałam. Niall podał sobie rękę z jakimś łysolem, a ten od razu wpuścił nas do środka. Tam było już mniej tłocznie  i mogłam wreszcie swobodnie oddychać. Rozglądałam się dookoła, żeby przyzwyczaić się do nowego miejsca. Nigdy wcześniej tu nie byłam, więc czas wypróbować coś nowego w moim życiu. Chciałam się odwrócić, ale moje ktoś odgarnął moje włosy do tylu. Poczułam ciepły oddech w tylnych częściach mojej szyi i usłyszałam lekko zachrypnięty głos.
- Kolejny pierwszy raz Wilson?
Pokiwałam głową na tak, a on zaczął iść dalej więc chwyciłam jego rękę i szłam za nim. Dziękowałam bogu w pewnej chwili, że trzymałam się jego, dlatego że moje ciało mogło mieć bliski kontakt z podłogą. A to dlatego, że zawadziłam o czyjąś nogę, wysuniętą aż na samo przejście. Światła nieco mnie oślepiały, ale na szczęście nasza wędrówka nie trwała zbyt długo. Przy jednym ze stołów siedziało czterech chłopaków i dwie dziewczyny. Był tam Harry, Louis, Liam który aktualnie obściskiwał się z jakąś  dziewczyną i Zayn, który rozmawiał z jakąś laską i palił z nią skręta. Kiedy Lou spojrzał w moją stronę  lekko się uśmiechnął, na co ja mu pomachałam. Mogliśmy usiąść razem z nimi i coś zamówić. Rose i Jen wzięły jakieś drinki, a ja chciałam zwykłe piwo. Niall postanowił pójść w moje ślady, ale zamówił sobie piwo z dodatkiem szkockiej i ja nie ma pojęcia czy to dobrze smakuje, ale mieszanie alkoholi jeszcze nikomu nie wyszło na dobre.
Każdy był już nieźle wstawiony, oprócz mnie i Harry'ego, który najwidoczniej nie bawił się zbyt dobrze. Zayn opuścił klub z jakąś panienką, a Rose szalała gdzieś na parkiecie z chłopakiem, którego poznała godzinę temu. Jenna siedziała na kolanach Lou i zdawali się być kompletnie pochłonięci swoim towarzystwem,a Niall był po prostu pijany i do tego na haju bo jego źrenice były ogromne. Czułam, że muszę do ubikacji dlatego wstałam i starałam się coś znaleźć. W kącie dwóch gejów prawie że  zaczęło się ruchać na oczach wszystkich ludzi, gdzieś znowu para lesbijek całowała się tak, że jedna drugiej docierała językiem prawie do migdałków. Chwilami wątpiłam w ludzi, znaczy... Wszystko jest dla ludzi, ale to już przesada. Przestraszyłam się kiedy czyjaś dłoń rozpoczęła wędrówkę, od mojej ręki, wzdłuż ramienia a w końcu wylądowała na moim barku. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Nialla.
- Abi... Mówiłem Ci już, że jesteś dzisiaj cholernie gorąca? - starał się przekrzyczeć muzykę, bo myślał że nic nie usłyszałam.
- Mówiłeś jakieś pięć może dziesięć razy, przyjęłam do wiadomości za pierwszym.
- To dobrze. - przyciągnął mnie do siebie, jego ręce spoczęły tuż nad moim tyłkiem, a jego czoło opierało się o moje. Patrząc w górę zobaczyłam, że ma zamknięte oczy i lekko uchylone usta. Zagryzłam wargę bo miałam ochotę go pocałować, ale nie mogłam tego zrobić bo przecież go nienawidzę.
Jest seksowny, tak bardzo seksowny.
A może to tylko mi się wydaję przez alkohol?Otworzył oczy i przyłapał mnie na tym, że mu się przyglądam. Uśmiech szybko pojawił się na jego ustach, a ja uciekam wzrokiem od jego spojrzenia.
- Dobrze się bawisz?
- Nie jest najgorzej.
- To fajnie.
- Fajnie, ale chce do ubikacji.
- Zaprowadzę cię.
Złapał mnie za rękę i szedł przez tłum, aż w końcu wskazał mi drzwi z panią na obrazku, jakby myślał, że nie domyślę się w które drzwi powinnam wejść. W końcu weszłam do środka, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy za mną do łazienki wparował Horan, nie robiąc sobie nic z tego, że ta łazienka jest damska.
- Yyyy Niall?
- Tak?
- Ta łazienka jest damska.
- I co z tego?
- To, że nie powinno cię tu być.
- Serio?
- Tak.
- To powiedz też to jemu. - wskazał palcem na jakąś dziewczynę stojącą przy lustrze, która była dosyć pulchna, ale chyba też była pod mocnym wpływem alkoholu bo nic nie zrozumiała, tylko zatoczyła się obok nas i wyszła.
- Nie wysikam się przy tobie.
- A ja nie zostawię cię tu samej na pastwę lesbijek z wibratorami.
- Z czym?
- Nie z czym, tylko sikam. Ty sikaj bo jest impreza na wieżowcu, zmieniamy lokal.
Nie zrozumiałam nic z jego bełkotu, ale musiałam załatwić moją potrzebę. Kiedy wróciliśmy do stolika, Niall oznajmił, że pora zmienić miejscówkę, na co wszyscy się zgodzili. Bałam się, że Horan będzie chciał prowadzić, jednak większość wyznaczyła Harry'ego na kierowcę, bo był z nich wszystkich najtrzeźwiejszy. Usiadłam z tyłu z Jenną i Rose, przed nami siedział Louis,a  Liam, Niall i Harry na przednich siedzeniach. Wyjechaliśmy,a wtedy Jen zaczęła mi szeptać różne rzeczy na ucho, a ja w większości nie rozumiałam tego co chciała mi przekazać.
- Lou jest taki gorący, że mam na niego ochotę.
- Jen on siedzi przed nami ciszej.
- Tak, ale jego tyłek w tych spodniach...
- Przysięgam, jeszcze słowo a zakleję ci czymś usta.
- Musi mieć  często ochotę na seks, bo ma ciągle zimne ręce.
- Zamknij się!
Kiedy zauważyła, że krępuje mnie ta rozmowa przy wszystkich, zaczęła szeptem rozmawiać z Rose i chichotać nie wiadomo z czego. Wydęłam wargi i głośno wypuściłam powietrze, bo z mojego miejsca mogłam usłyszeć jak dyskutowały o długości penisa Tomlinsona, także jestem pewna, że on również to słyszał.  Dzięki Bogu podróż nie trwała długo, dlatego mogłam wysiąść z auta i uniknąć dalszego rozwoju tej głupiej sytuacji. Okazało się, że ktoś urządził imprezę na dachu jakiegoś bloku, a ja naprawdę bałam się na samą myśl o wejściu tam. Ludzie poszli do wejścia, a ja szłam za nimi dość wolno, bo nie wiedziałam jak im wyjaśnić, że obawiam się tej jebanej wysokości. Dziewczyny sobie poszły, a przed blokeim został Liam i Niall, którzy zatrzymali się jeszcze, żeby zapalić.
- Chcesz jednego Abi? - częstował mnie Liam, ale odmówiłam, bo nie lubię tego smaku.
- Oj, no dalej Wilson!
Czemu za każdym razem, kiedy on mnie do czegoś namawia zazwyczaj ulegam? No to już zaczyna mnie denerwować, ale nie chcę, żeby ludzie brali mnie za jakąś świętoszkę, zakonnicę z jakiegoś klasztoru, czy Maryję zawsze dziewicę. Zostanę na wieki dziewicą, jeśli nie zacznę wprowadzać do swojego życia odrobiny szaleństwa. Wzięłam od Liama fajkę, a później włożyłam ją miedzy usta i czekałam, aż ktoś użyczy mi ognia. Zaciągnęłam się dymem, ale jak na złość musiałam się zadławić, kiedy kaszlałam Niall pogłaskał moje ramię.
- Grzeczna dziewczynka.
Staliśmy i paliliśmy, aż doszło do tego, że musieli na mnie czekać i pomóc mi wypalić. Jestem taką nałogową palaczką, że nie potrafię sama wypalić jednego papierosa. Brawa dla mnie. Chłopaki otworzyli mi drzwi, a kiedy przekroczyłam próg i szłam w stronę windy, walczyłam sama ze swoją podświadomością.
- Abigail czas zaszaleć! - Liam złapał mnie za rękę i prowadził do windy, a przez to, że trzymał moją dłoń czułam się trochę bezpieczniej. Kiedy byliśmy w środku, Niall patrzył na nasze splecione ręce, a później na mnie. Znów na nasze ręce, a później zaczął poruszać brwiami, dając mi jakieś dziwne znaki. Kiedy dojechaliśmy na ostatnie piętro i drzwi się otworzyły, zobaczyłam dość dużą grupę ludzi, pijącą alkohol i bujającą się w rytm muzyki. Szłam przez tłum kiedy na moje drodze pojawił się Dylan, ten z którym Jason gra w drużynie koszykarskiej.
- Abi!
- O hej.
- Hej fajnie, że wpadłaś.
- Um ty to zorganizowałeś?
- Taa. Miała być impreza na kilka osób, ale trochę wymknęło mi się to spod kontroli.
Uśmiechnął się, a w jego policzku pojawił się dołeczek. Dla mnie to jest tak cholernie seksowne, że mogłabym patrzeć na niego godzinami. Zagryzłam wargę i się do niego uśmiechnęłam.
- A jak ci się podoba?
- Gdyby było kilka pięter niżej, zdecydowanie lepiej bym się czuła.
- Masz lęk wysokości?
- Um tak, znaczy jakby... Trochę tak.
- Nic ci się tutaj nie stanie, są barierki. Chcesz się czegoś napić?
Pokiwałam głową, a on zabrał mnie do stolika z napojami i alkoholem. Był zdziwiony kiedy nalałam sobie do kubka soku, ale nie skomentował tego tylko, znów w ten cholernie słodki sposób się do mnie uśmiechnął. Dylan  był naprawdę przystojny, a wtedy nad jeziorem chciał mnie pocałować. Boże czemu sobie teraz to przypomniałam? Moje policzki momentalnie się zaczerwieniły i nie wiedziałam jak odgonić od siebie myśl,a raczej chęć zrobienia tego z nim. Znaczy całowania się z nim, nic więcej. Rozejrzałam się po tłumie, aż w końcu moje spojrzenie padło na Horana. Stał sam w kącie z wodą mineralną w ręku, co było dla mnie dziwne i albo przyglądał się mi, albo ja mam przywidzenia.
- Zatańczysz?
- Um ja, słuchaj bo... - nie tańczę w miejscach publicznych no kurwa, ale mu nie odmówię bo jest słodki. Lepiej skłamać. - Bo ja miałam pytać gdzie jest łazienka, a serio muszę.
Zaśmiał się, ale wyjaśnił mi jak mam dojść więc musiałam przynajmniej udawać, że tam idę. Stałam za jakimiś drzwiami i starałam się być niezauważona, byłam dosłownie teraz tak bardzo dziecinna. Wyszłam po pięciu minutach z mojego ukrycia, ale znów wpadłam na Dylana.
- Nie byłaś tak na prawdę w łazience co? - uśmiechał się i kręcił głową, a co ja zmarszczyłam nos i zamknęłam oczy, wzruszając przy tym ramionami.
- Przepraszam, ale ja nie tańczę publicznie. Zrozum mnie.
- No okay, ale trzeba było tak od razu mówić.
- Um wiem, przepraszam.
- Nic się nie stało. - dotknął mojego policzka, przez co się uśmiechnęłam. - Pokazać ci coś fajnego?
- Mhm.
Szłam za nim, a jak się okazało musieliśmy wejść na coś po drabince, co było tak naprawdę dachem od windy. Byliśmy ponad dwa metry nad innymi, a wtedy on przerzucił mnie przez swoje plecy i zaczął się obracać. Na początku piszczałam ze strachu, że mnie upuści i cała się potłukę, ale później mój krzyk wynikał tylko i wyłącznie z radości i zabawy. Nie spodziewałam się, że takie głupoty mogą sprawić, że poczuję się dobrze, a nawet mogę stwierdzić, że byłam szczęśliwa.
- Postaw mnie już Dylan, za długo jestem do góry nogami.
- Masz zamiar na mnie zwymiotować.
- Jeśli mnie nie postawisz to nie jest to wykluczone.
- Uh ryzykuje jednak. - niby się śmiał, ale w ostateczności postawił mnie na ziemi. Przyciągnął mnie do siebie i gładził moje ramiona, bo chyba wyczuł na nich gęsią skórkę.
- Nie powinnaś się bać wysokości, jeśli wychodzisz gdzieś z kimś.
- Z tobą jest okay.
Zaczął się do mnie przybliżać, a ja wiedziałam, że zaraz prawdopodobnie mnie pocałuje. Musiałam jednak to przerwać, bo dzisiaj całowałam się z Niallem, a to oznaczałoby, że staje się jakąś dziwką. Obróciłam dość wcześnie głowę i jego usta spotkały się z moim policzkiem. Chyba nie był z tego zadowolony, bo odsunął się ode mnie i głaskał kciukiem miejsce, w którym jeszcze przed chwilą były jego usta.
- To zbyt szyb...
- Okay rozumiem Abi.
- Możemy już iść?
- Pewnie.
Zeszłam zaraz za nim, a kiedy Liam mnie zobaczył powiedział, że Jenna i Rose wróciły do domu z Harry'm i Lou. Po prostu świetnie, teraz będę wracała sama, a jeśli wezmę taksówkę to pewnie zapłacę majątek.
- Możesz spać u mnie.
- Wróci ze mną. - do naszej rozmowy wtrącił się Niall, który pojawił się obok nas nie wiadomo skąd.
- Może najpierw zapytaj ją o zdanie idioto?
- Sam jesteś idiotą biorąc ją na wysokość kiedy wiesz, że się jej boi.
- Nie zmieniaj tematu.
- W takim razie decyduj Wilson. - obaj na mnie patrzyli,a ja przysięgam na Boga, że znalazłam się w najdziwniejszej sytuacji pod słońcem. Do naszego grona dołączył zdezorientowany Liam, a ja chciałam zapaść się pod ziemię. Chciałam wracać to było dla mnie oczywiste, ale wiedziałam, że Niall będzie triumfował nad Dylanem i nigdy nie da mu zapomnieć, że wróciłam z nim do domu. Jednak musiałam wrócić, więc moja odpowiedź była jednoznaczna.
- Przepraszam Dylan, ale naprawdę jestem zmęczona i chciałabym wrócić do domu.
Niall cwaniacko się do niego uśmiechnął, po czym zmierzał w kierunku windy, a zaraz za nim ja i Liam.
- Zamówiłeś już taksówkę?
- Nie.
- Um okay ja zadzwonię.
- Nie. Wracamy moim autem. Zayn był po nie pod klubem i czeka na nas na dole.
- Oh, rozumiem.
Nie zadawałam już żadnych pytań, a w razie konieczności odpowiadałam 'tak' lub 'nie' bo czułam się jakoś dziwnie w ich towarzystwie. Najpierw odwieźliśmy Liama, później okazało się, że zostawimy Malika w domu, a Niall pojedzie dalej. Wracaliśmy w milczeniu. Miałam opartą głowę o szybę i podziwiałam widoki za oknem. Czułam pulsujący ból w moich nogach, zawsze tak jest kiedy długo chodzę, dlatego też podciągnęłam nogi wyżej do wygodniej pozycji i nadal obserwowałam drogę oświetlona tylko lampami. W aucie było chłodno bo Horan odsunął szyby żeby przewietrzyć swój organizm po trawce, ja natomiast starałam się tylko utrzymać normalną temperaturę mojego ciała, co w shortach i cienkiej koszulce było dosyć ciężkie. Chyba po pięciu minutach zauważył, że się trzęsę i szyby zostały zasunięte.
- Weź sobie moją bluzę leży w tyłu na siedzeniu, tylko się odwróć
- Nie dzięki już mi cieplej.
- Wilson zakładaj tą cholerną bluzę!
- Przestań na mnie krzyczeć! Przecież mówię, że mi cieplej tak?
Nagle zatrzymał samochód, za bardzo nie wiedziałam co się dzieje, dopóki nie wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi z mojej strony. Otworzył je mając już w dłoniach swoją bluzę. Odpiął mój pas bezpieczeństwa i ubierał mnie jak dziecko, aż w końcu zasunął suwak do połowy, zostawiając dekold na wierzchu.
- Chwilami jesteś taka denerwująca, że mam ochotę dać ci klapsa jak małemu dziecku.
- I vice versa.
Wpatrywał się we mnie, aż poczułam się dziwnie. Jego spojrzenie stało się tak intensywne, że powoli traciłam orientację. Przesunął się bliżej mnie, tak że nasze ciała prawie się stykały. Nie wiedziałam co chce zrobić, dopóki nie usłyszałam charakterystycznego dźwięku zapięcia pasu. Wtedy wrócił na swoje miejsce i kontynuowaliśmy podróż. Chyba nawet zasnęłam, bo droga minęła mi bardzo szybko. Kiedy byliśmy już pod moim domem złożyłam buty na nogi, a Niall otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść. Odprowadził mnie, aż do samych drzwi ale nadal się nie odzywał. Zaczęłam zdejmować z siebie jego bluzę, ale przerwał mi.
- Nie. Jest zimno weź ją dzisiaj, oddasz przy okazji
- Mhm. - na taką odpowiedź było mnie w tym momencie stać. Było grubo po drugiej w nocy, a ja byłam wykończona. - Dzięki za dzisiaj, za KFC, za to że pamiętałeś co lubię, za imprezę i  za dziwny fakt,że pijesz piwo ze szkocką. Zapamiętam to chyba do końca życia. - plotłam jakieś głupoty będąc na w pół senna.
- Nie przyzwyczajaj się do mnie, nie zapamiętuj tych wszystkich małych rzeczy, bo ja mam w zwyczaju odchodzić.
- Nie zapamiętuję, tylko mówię....- Zapamiętałam je, ale jak widać dziś jest taki dzień, gdzie dużo kłamię. Patrzyłam na czubki moich butów, ale Horan jakby nie miał zamiaru wracać do domu.
- Bulter zdecydowanie cię lubi. No wiesz.... w ten sposób.
- Skąd niby mam wiedzieć, że on mnie tak lubi? Nigdy mi tego nie powiedział.
- Jeżeli chłopak cię chce, zrobi wszystko żeby zwrócić twoją uwagę. Nie powie ci wprost, że cię lubi, po prostu będzie ci to pokazywał w każdej możliwie małej rzeczy, że chciałby z tobą być.
- Um sama nie wiem. Ja nie biorę tego z jego strony na poważnie, no bo niby z jakiego powodu miałby wybrać mnie skoro jest megaaa fajny i przystojny, do tego słodki i w ogóle?
Horan zaśmiał się, alr  to był taki kpiący śmiech z jego strony i kontynuował swój dzisiejszy wykład. Ja albo byłam pijana, albo zmęczona, albo brakowało mi cukru, czego nie byłam w stanie teraz sprawdzić.
- Ludzie nie potrzebują powodu, żeby coś robić w swoim życiu. Robią to bo tego chcą, bo życie to zabawa, a niektóre rzeczy sprawiają, że dzięki nim się uśmiechają.
- Ale później wielu rzeczy żałują.
- Nie żałuje się rzeczy, które się zrobiło.Zazwyczaj żałuje się tych wszystkich rzeczy, które zrobiło się dla lub też w towarzystwie nieodpowiednich osób.
- Po prostu przestań mówić, bo zaczynam się bać twoich mądrych tekstów.
- Idź spać i pomyśl o tym co ci powiedziałem.
- Dobranoc?
- Dobranoc Wilson.


--------------------------------

Okay za nami 7 rozdział i liczę, że Wam się spodoba i go skomentujecie :) xxx



Szablon by Selly