niedziela, 8 marca 2015

5. "Masz ostry języczek księżniczko, obciąganie mogłoby stać się twoim atutem."

Obudziłam się dość wcześnie przez burczenie czyjegoś brzucha, ale leżałam jeszcze próbując zasnąć, jednak nie przyniosło to żadnego efektu. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że jestem w samochodzie. Zaczęłam przypominać sobie wczorajszy dzień, to co robiłam i z kim tu jestem, jednak zajęło mi to chwilę, zanim przypomniałam sobie wieczór z Niallem. Uśmiechnęłam się na samą myśl, bo to był chyba jeden z lepszych dni w moim życiu, czego kompletnie się nie spodziewałam. Rozbudziłam się do reszty, kiedy drzwi auta się otworzyły,a w nich stanął Horan z kawą w dłoni.
- Chcesz?
Przetarłam oczy, co było błędem, bo nie zmyłam wczoraj makijażu, a dzisiaj pewnie straszę każdego kto mnie zobaczy. Jedynym poszkodowanym jest jak na razie Horan, ale nie chciałabym, żeby ktoś inny musiał mnie widzieć w takim stanie.
- Nie dziękuję. Która godzina?
- Jest po 5.
- O kurwa.
Miałam być w domu przed północą, matka mnie zabije, nie wyjdę z domu do odwołania,a raczej nigdy. Usiadłam na tylnym siedzeniu i zaczęłam gładzić dłonią moje włosy, które prawdopodobnie były potargane po nocy.
- Um Niall możesz odwieźć mnie do domu?
- Po to wstałem.
Pokiwałam głową i spojrzałam na niego, siedział i na coś czekał. Popatrzył w lusterko, a ja mogłam zauważyć, że mi się chwilę przyglądał. Nie rozumiałam za bardzo o co może mu chodzić, ale to nie zaprzątało długo mojej głowy, bo odpalił auto i ruszyliśmy. Słońce grzało dzisiaj mocno, a to dziwne bo zazwyczaj o tej porze w Irlandii jest deszczowo. Uśmiechałam się na samą myśl o wczorajszym dniu, przypominałam sobie jak to było na tej zjeżdżalni, jak trzymał dłonie na moich biodrach i mówił, żebym się nie bała. Gdybym była w nim zauroczona, a on zrobiłby to samo,pewnie teraz jarałabym się sto razy bardziej i nie chciałabym nigdy umyć mojej dłoni, którą miałam z nim splecioną. Problem w tym,że nic nie czuję do Nialla a motyle w brzuchu w jego obecności nigdy się nie pojawią. Zatrzymał auto przed moim domem, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że moje zamyślenie nie trwało chwilkę.
- Dziękuję... Jakby za wczoraj i...
- Ja też. - odezwał się chociaż nie oczekiwałam od niego żadnej odpowiedzi. Uśmiechnęłam się do niego i wysiadłam,szybko żegnając się. Popchnęłam żelazną furtkę, która oczywiście musiała wydać z siebie taki hałas, który prawdopodobnie obudził połowę mieszkańców Mullingar. Podbiegłam szybko do drzwi i otworzyłam je,po czym ostrożnie weszłam do domu. Liczyłam, że wszyscy jeszcze śpią i nikt nie dowie się, że nie spędziłam nocy w domu. Jak planowałam udało mi się wejść do pokoju nie budząc nikogo, a mój wieczór pozostanie tajemnicą.

                                                --------------------------------

Nastał poniedziałek, a ja od samego rana czułam, że ten dzień może być tragiczny. Cudem dotarłam do szkoły rowerem, bo znów spóźniłam się na autobus. Wyciągnęłam książki z mojej szafki po czym podbiegłam pod salę od matematyki, pod którą stał  już Jason, bo te zajęcia zawsze mieliśmy razem.  Pomachałam mojemu przyjacielowi, a odwzajemnił gest.
- Co się z tobą działo przez całą niedzielę?
- Uh długa historia.
- Starczy czasu na matematyce?
Przewróciłam oczami na słowa Jasona i wzruszyłam ramionami, on jak zwykle będzie grał w coś na telefonie, bo nigdy nic nie rozumie. Ja mam zamiar słuchać i później oczywiście mu to jasno i w 'normalny' dla niego sposób tłumaczyć.  Kiedy staliśmy pod klasą czułam na sobie dziwne spojrzenia uczniów, ale dosłownie myślałam, że sobie to uroiłam.
- Nie wydaje ci się, że każdy się na ciebie gapi?
- Niby czemu? - udawałam, że tego nie zauważyłam.
- No właśnie nie mam pojęcia, dlatego ciebie pytam Sherlocku.
Walnęłam go w ramię, a wtedy przyszła nasza pani od matematyki i całą grupą weszliśmy do sali. Ta godzina cholernie się dłużyła. Nie dość, że pani Thompson starała się nam wyjaśnić funkcje trygonometryczne (które umiem) i nie miałam ochoty nawet słuchać, to do tego Jason przegrywał w jakąś grę z zombie i ciągle mogłam słyszeć jego przeklinanie pod nosem.
- Hej Abi.
- Huh?
- Wiesz jaki dziś dzień?
- Zgaduję, że poniedziałek? - zmarszczyłam czoło bo nie wiedziałam dokąd zmierza.
- Tak poniedziałek, 15 wrześnie czyli?
- No nie wiem, oświeć mnie.
- El Clasico! Dziś o 18.30.
- Zapomniałabym! Idziemy jak zwykle?
- Rose i Jen nie mogą, ale ja idę,więc jesteśmy umówieni?
- Pewnie. - uśmiechnęłam się do niego, a on wrócił do swojej gry. FC Barcelona i Real Madryt to najbardziej utytułowane kluby Hiszpanii,a nasza paczka ma obsesję na punkcie ich rywalizacji. Wszyscy  jesteśmy za Barcą i zawsze przy okazji takich meczy siedzimy w Crossbar i kibicujemy. Nie wiem jak mogłam zapomnieć, ja kocham piłkę nożną. Jako dziecko zawsze wracałam cała poobijana do domu, bo grałam z chłopakami na miejskim boisku i muszę przyznać, że byłam niezła. Przestałam grać, kiedy chłopak o imieniu Cole złamał mi nogę w piszczelu, miałam 13 lat i przez całe lato musiałam chodzić w gipsie, wtedy odkryłam, że książki nie są takie złe. Zadzwonił dzwonek. Pożegnałam się z Jasonem i poszłam na historię.
Spotkaliśmy się całą grupą na przerwie śniadaniowej, nasze rozmowy zaczęły się od głupich tematów, poprzez sprawdziany w tym tygodniu, po wiadomość, że Rose i Jenna nie idą z nami na mecz. Zamówiliśmy nasze śniadanie i usiedliśmy przy wolnym stoliku.
- Ale poważnie musice mi to nagrać! Nie przeżyję,że nie będę oglądała Neymara w relacji na żywo!
- Jen on będzie w koszulce, nie napaliłabyś się. - skomentował Jason.
- Co do kurwy? Jego sześciopak widać przez koszulkę i to jest...
- Rozumiemy masz wtedy wodospad w majtkach z podniecenia. - Rose zajadała się swoją sałatką i żartowała z przyjaciółki.
- Nie myśl,że oglądam mecze dla dobrych dup.
- Ale sama powiedziałaś...
- Milcz Jason jeśli chcesz żyć. - spojrzała na niego wymownie, po czym skierowała swój wzrok na mnie.- Abi? Jak masz zamiar wykorzystać bilety z urodzin?
O kurwa jestem martwa. 
- Właściwie to.. Um,,,
- Nie obrazimy się, to oczywiste, że musisz wybrać jedną osobę. - skwitowała wszystko Rose.
- Znaczy, bo...
- Wykorzystałaś już bilety? - zapytał Jason.
- Uh tak. - spuściłam wzrok na swoje buty, bo nie wiedziałam jak mam im powiedzieć, że wykorzystałam jeden bilet na Horana, chłopaka którego nienawidzę.
- Z kim poszłaś?
Pytanie Jen do reszty zniszczyło mój plan milczenia, ale musiałam im powiedzieć. Mogłam ich też okłamać, ale tego by mi nie wybaczyli.
- Niallem. - powiedziałam ledwo słyszalnie, ale miałam wrażenie, że każdy na stołówce to usłyszał.
- Że co?!? - krzyknęli zgodnie, a wtedy dosłownie wszyscy na nas spojrzeli.
- Ciszej. - upomniałam ich i zaczęłam. - Wracałam do domu... no i on siedział... i był smutny... Dobra kurwa nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale wykorzystałam ten bilet. Proszę, nie bądźcie na mnie źli.
Spojrzałam na nich, a Jen i Rose mieli powiększone oczy. Jason się uśmiechał, ale jego mina zaraz spoważniała i zapytał:
- Mam nadzieję, że pozwoliłaś temu kutasowi się przelecieć?
- Ogłupiałeś?!
- Kurwa no, liczyłem na pikantne szczegóły. - powiedział poważnie zmartwiony.
- Ale pocałował cię, podziękował ci jakoś za to? Palcówka, mineta coś? - zaczęła Jen, a ja zmarszczyłam czoło i udawałam, że wymiotuję.
- Ew jesteście obrzydliwi, a ja chce dokończyć jeść.
Wyszłam zostawiając ich samych przy stoliku, ale widziałam że plotkują nadal na temat tego co się wydarzyło. Całe szczęście, że nie powiedziałam im o tym, że spałam z nim w jednym samochodzie, bo wtedy ich komentarze nie miałyby końca. Usiadłam na korytarzu pod salą od muzyki i szukałam w torebce glukometra. Musiałam sprawdzić jak ma się mój poziom cukru, kiedy go znalazłam i chciałam nakłuć moją skórę okazało się, że ostatnia igła jaką miałam nie nadaję się już do niczego. Miałam jeszcze około 10 minut do rozpoczęcia lekcji, dlatego poszłam do pielęgniarki. Kiedy zapukałam do niej i otwarłam drzwi, kazała mi zaczekać bo musi kogoś opatrzeć. Siedziałam pod jej gabinetem około 5 minut, kiedy drzwi się otworzyły i wyszedł z nich nikt inny jak Niall Horan. Kiedy go zobaczyłam, aż syknęłam z bólu. Miał zawiniętą głowę i ramię, co oznaczało, że wpakował się w niezłe problemy. Jego włosy były poczochrane, a na koszulce miał ślady krwi. Zdziwił mnie fakt, że kiedy go zobaczyłam w takim stanie, czułam jakby mnie tez bolała ta część ciała, którą on miał ranną. Uchyliłam usta, żeby zapytać co się mu stało, ale on mnie wyprzedził.
- Nie pchaj nosa w nie swoje sprawy Wilson.
Wstałam i stanęłam na wprost niego, nie wiem co mną kierowało, pewnie jak zwykle impuls. Spojrzałam na jego policzek który był cały posiniaczony, a miejsce nad lewym okiem na pewno było rozcięte. Wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jego policzka, który zdawał się pulsować z bólu. Ręka cała mi się trzęsła, a ja do końca nie wiedziałam co robię i po co.
- Co ty zrobiłeś?
- Mówiłem. Nie twoja pieprzona sprawa.
Zabrałam rękę z jego policzka, pod wpływem jego stanowczego głosu, który szczerze mówiąc mnie wystraszył. Spojrzałam mu prosto w oczy,a jego spojrzenie było takie zimne i obojętne, kolejny raz widzę innego Nialla i nie jestem w stanie pojąć jaki on jest naprawdę.
- Boli cię? - samo mi się wyrwało, a wtedy on położył ręce na ścianie, tak że byłam jakby w klatce stworzonej z jego ciała. Miał dłonie po obu stronach mojej głowy i czułam jego oddech na mojej twarzy. Patrzył mi prosto w oczy, a ja nie wiedziałam co ma zamiar zrobić.
- Mnie nie boli,ale mam nadzieję, że ich tak. Oby się kurwa nauczyli, że jeśli ja to słyszę, nie powinni kogoś obrażać.
Odepchnął się od ściany i poszedł w stronę schodów, a ja zabrałam rzeczy i poszłam na zajęcia zapominając o tym, w jakim celu przyszłam do pielęgniarki.


                                                    ---------------------------------------
Siedzieliśmy z Jasonem w Crossbar, pomimo że mieliśmy jeszcze pół godziny do rozpoczęcia meczu. Zamówiliśmy po piwie i frytkach, jak zwykle mieliśmy na sobie koszulki barcelony i siedzieliśmy przy naszym stoliku, z którego widok na telewizor był najlepszy. Spięłam się nagle, bo zobaczyłam, że do baru wchodzi Liam, a za nim Zayn, moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu kiedy dołączył do nich Louis. Myślałam, że zamiast niego wejdzie Niall,a wtedy prawdopodobnie ten wieczór byłby zrujnowany.
- Abi zapomniałem ci powiedzieć. Zaprosiłem Liama, ale myślałam, że przyjdzie sam.
- Dopóki nie ma Nialla jest okay. Ale to było nasze, nasze wspólne oglądanie. Zjebałeś to.
- Arr kociaku chcesz mnie tylko dla siebie? Możemy wyjść wcześniej i się tobą zajmę napalona kocico. - Zaczął się śmiać kiedy skrzywiłam się na jego słowa, a później dokończył. - Myślałem, że się lubicie? No wiesz...
- Jak widać myślenie ci źle wychodzi.
Podeszli do nas i przywitali się z Jasonem, chyba byli zdziwieni, że tam siedzę, bo spojrzeli na siebie i dziwnie się uśmiechali. W końcu Zayn pierwszy się przywitał.
- Witamy panienkę Wilson.
- Hej chłopcy. - pomachałam im i jestem pewna, że spaliłam buraka. Znaczy no, że moje policzki są czerwone,tak jestem pewna.
- Lubisz piłkę nożną, czy oglądasz dla samego patrzenia na męskie tyłki? - zapytał Tomlinson.
- Zdecydowanie męskie tyłki. - spojrzałam na Jasona, a on na mnie i zaczęliśmy się śmiać.
- Ta suka żartuje, ona kocha oglądać. Kiedyś sama grała. - dodał mój przyjaciel.
- Laska lubi piłkę nożną, czy to już ideał? - pytał ich Liam siadając na przeciwko nas.
Płonę z zawstydzenia, a Jason nie reaguje tylko się z nimi zgadza. To jest takie niekomfortowe uczucie, być jedyną dziewczyną w towarzystwie czterech chłopaków. Okay pomyłka w towarzystwie sześciu chłopaków, właśnie kiedy o tym myślałam do baru wszedł Niall i Harry.
Oh no kurwa oczywiście, pięciu wspaniałych zawsze razem. 
Fantastyczna piątka.
Get real girl to banda pięciu idiotów! 
Przechodzili między stolikami, przy których ludzie popijali piwo i z niecierpliwością czekali na mecz, który lada chwila miał się zacząć. Doszli do naszego stolika, Niall rzucił mi krótkie spojrzenie po czym zdjął swoją czarną bluzę. Myślałam, że umrę kiedy zobaczyłam, że ma koszulkę Realu. Fuknęłam i pokręciłam głową, czym zwróciłam całą uwagę chłopaków na mnie.
- Co cię tak rozbawiło Wilson?
- Twój mózg, który jak widać goni zawzięcie kolor włosów.
Wszyscy popatrzyli po sobie, a ja założyłam ręce na piersiach, bo nie mogłam uwierzyć, że on jest fanem Realu. Wiem to błahostka i nie mam o co być na niego zła czy coś, ale no kurwa będzie walka, o to która drużyna wygra, a ja znam chłopaków i pewnie pójdą o jakieś zakłady. Uh nienawidzę Jasona za to, że zaprosił tu Liama, ten wieczór będzie tragiczny.
- Masz ostry języczek księżniczko, obciąganie mogłoby stać się twoim atutem.
- Horan zamknij się! - krzyknął Louis. - I po jaką cholerę założyłeś koszulkę Realu?
- Jestem za Realem stary.
Kiedy wypowiedział to zdanie Zayn, Liam i Louis spojrzeli na niego z miną 'You can't sit with us' *, a Louis walnął sobie w twarz z otwartej dłoni. Harry natomiast siedział i przeglądał kartę, ale kiedy Liam spytał komu będzie kibicował:
- A kto w ogóle gra?
Wtedy każdy nie mógł pohamować śmiechu, bo okazało się, że przyszedł tylko wypić piwo i coś zjeść.
- Zróbmy zakłady!
Wiedziałam, że tak to się skończy. To takie typowe zachowanie facetów podczas meczu. Każdy z nich przekrzykiwał się jaki będzie końcowy wynik, przyszedł czas na Nialla, a ten stwierdził, że będzie 3:1 dl Realu.
- Wiesz co zrobisz jak Real wygra?
- Powiedz mi, bo ja w końcu muszę się dostosować do koloru włosów i mogę popełnić błąd.
- Kiedy Real wygra ty wyłączysz PS3 i pójdziesz grzecznie spać.
Tego wieczoru jeździłam mu po ambicji, ale nie wiedziałam czemu. Byłam dla niego taka cholernie oschła, a przecież nic mi nie zrobił. Jest dla mnie nikim, czemu się przejmuje co do niego mówię? Patrzył na mnie  tym swoim kpiącym uśmieszkiem, a później zagryzł wargę, nie powinnam nawet tak myśleć, ale wygląda wtedy tak cholernie seksownie. Nie miał już opatrunku nad okiem i mogłam zauważyć, że jego rana jest dosyć spora i wygląda jakby porządnie uderzył głową o beton. Musiało go boleć, ale nie obchodzi mnie to, nie przejmuję się tym.
- Tak w ogóle Wilson co ty tutaj robisz? Strzelam, że nawet nie potrafisz grać, a oglądasz piłkę, żeby napalać się na ciała piłkarzy. - przerwał mi jego obserwację, a ja zdałam sobie sprawę, że musiałam się na niego dość długo gapić.
- Tak przecież biegają nago i mogę patrzeć na ich tyłki i kutasy non stop.
- Czy wasza dwójka może się zamknąć, właśnie zaczął się mecz! - upomniał nas Louis, który siedział obok Harryego i jadł jego frytki.
Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla Realu, a ja po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy patrzyłam jak triumfalnie patrzy na nas Horan, miałam ochotę go walnąć, centralnie w jego ranę, bo wtedy na pewno by go zabolało. Nie poznaje siebie, bo raz jestem w stosunku do niego cholernie uczuciowa, a czasem jestem taką suką, że prawdopodobnie dałabym sobie w twarz, gdybym tylko mogła.
- Więc wygrałem, dlatego wyzywam was wszystkich do meczu! Za 15 minut na szkolnym boisku! Wilson, ty też,,,, - wykrzyczał Niall stojąc przy swoim samochodzie.
- Jest zamknięte, poza tym pewnie ochrona nas złapie, zanim zdążymy tam właściwie grać.
- Powiedz po prostu, że boisz się kolejnej przegranej.
O nie tego było za wiele, nie będzie mi mówił, że się boję. Udowodnię mu, że jestem w stanie z nim wygrać, a on tego pożałuje. Do szkoły mieliśmy jakieś 5 minut autem, a 15 minut pieszo. Liam jednak zaproponował,że może nas zabrać ze  sobą dlatego pojechaliśmy razem z nim. Zaparkowali tuż obok boiska, a Horan wyciągnął z bagażnika piłkę, jakby to była rzecz znajdująca się zawsze na wyposażeniu jego auta. Postanowiłam, że przemilczę tym razem jego dziwne nawyki i poszłam za nimi do bramy wejściowej.
- I jak teraz masz zamiar przejść na drugą stronę?
- Przez płot?
- Oh przepraszam, to takie oczywiste.
Oni wszyscy zaczęli wspinać się przez ogrodzenie, a ja poszłam do mniejszej furtki, która była przeznaczona dla nauczycieli. O dziwo złapałam za klamkę i była otwarta, więc zdążyłam znaleźć się na boisku, zanim oni to zrobili. Stałam z założonymi rękami przy murawie i kpiąco się do niego uśmiechałam.
- Myślenie boli ja rozumiem biedaku.
Odwróciłam się od niego i podeszłam do jednej z bramek. Było już tak ciemno, że ledwo co widziałam linie, jednak wiedziałam, że nic nie może mnie zatrzymać przed wygraną.
- Okay, ja i Wilson wybieramy składy! - krzyknął Niall, a wszyscy stali już w okręgu obok niego. - Wybieram Louisa.
- Dziękuję, że jestem dziewczyną i mogłam mieć pierwszeństwo.
- Nie ma sprawy. Wybieraj, nie traćmy czasu.
- Jason.
- Zayn.
-Liam.
- Został nam Harry co z nim robimy?
- Myślę, że nie jest zainteresowany grą tylko spójrz na niego. - Louis wskazał na chłopaka, który właśnie podziwiał trybuny z otwartymi ustami. Zaśmiałam się na sam widok, a Liam krzyknął żebyśmy wszyscy zebrali się na połowie i zaczęli grę.
- Reguły są takie, jeśli ja wygram musisz wykonać moje zadanie, jeśli ty wygrasz dzieje się na odwrót. Zrozumiano?
- A co z twoimi graczami?
- Powiedzmy, że to walka między mną a tobą, za to wyśmiewanie się z Realu.
- Tak tylko przypominam, ale masz dwóch chłopaków w zespole, którzy także są za Barceloną.
- Z nimi policzę się później.
- Obyś wyszedł z tego lepiej, niż z twojej dzisiejszej bójki.
Chyba go wkurzyłam moimi słowami, bo na jego szyi pojawiła się żyłka, która wyglądała jakby miała eksplodować. Z jednej strony byłam z siebie dumna, a z drugiej chciałam wiedzieć o co poszło i czemu w ogóle się bił. Zaczęliśmy grać, a po tym jak strzeliłam pierwszego rozpoczynającego gola, Niall uważnie zaczął mi się przyglądać i chyba zrozumiał, że mylił się co do moich umiejętności.Graliśmy dobre pół godziny, ale zakomunikowałam im że muszę odpocząć. Jason wiedział co się kroi, ale Niall pewnie trochę też. Przyjaciel pomógł mi dojść do ławki, a później wyciągnął z mojej torebki krówki, które zawsze były w awarii na takie właśnie sytuacje. Wysiłek sprawił, że poziom glukozy w mojej krwi spadł, a ja prawdopodobnie biegając jeszcze przez chwilę zemdlałabym na boisku.
- Jest już okay Jason.
- Jesteś pewna mała?
- Yhm. Po prostu muszę posiedzieć.
Reszta stała na środku boiska i o czymś rozmawiała, ale kiedy spojrzałam na Nialla, zauważyłam że mi się przygląda. Szybko odwróciłam wzrok i zapytałam Jasona, czy możemy już wracać. Pożegnał się z chłopakami i wróciliśmy do domu.


                                                   -------------------------------------

Obudziły mnie wibracje mojego telefonu, bo ktoś usilnie próbował się ze mną skontaktować. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na ekran telefonu 'Niall kutas'. Co on może chcieć ode mnie w środku nocy.
- Czy ty masz mózg? - zapytałam go dość cicho. Miałam ochotę to wykrzyczeć, ale się powstrzymałam, żeby nie obudzić domowników.
- Sądzę, że to już ustaliłaś wcześniej.
- Ugh. Mów o co ci chodzi.
- Wyjdź przed dom.
- Nie mam ochoty na żarty, jeśli chcesz mnie czymś obrzucić bo przegrałam, nie wiem jajkami, pomidorami czy czymś w tym stylu, zostaw to sobie na jutro ja chce spać.
Rozłączyłam się i wtuliłam twarz w poduszkę bo sądziłam, że da sobie spokój, a raczej mi. Nie minęła nawet minuta, kiedy znów zaczął dzwonić.
- Horan czego chcesz?
- Zobaczysz.
Odetchnęłam ciężko i wstałam z łóżka, po czym zeszłam na dół i wyszłam przed dom. Bałam się, że zrobi coś głupiego dlatego powoli szłam do furtki. Jak się okazało siedział w samochodzie,a ja byłam w starej rozciągniętej koszulce, pierwszych lepszych shortach, które znalazłam w półce i vansach, cudowne połączenie, zwłaszcza, że on był normalnie ubrany. Stanęłam obok auta i patrzyłam przez szybę na niego, nie zauważył mnie dlatego delikatnie zapukałam, a on się odwrócił. Zaczął odsuwać szybę, a później wypuścił dym z papierosa, którego trzymał w prawej dłoni, a ja go nie zauważyłam.
- Wsiadaj.
- No chyba w tym momencie straciłeś resztki mózgu.
- Wsiadaj Wilson bo wezmę cię siłą.
- Zacznę krzyczeć.
- Myślisz, że ktoś zdąży wyjść zanim wsadzę cię do auta i odjadę? Ja szczerze wątpię.
- Nie zrobisz tego.
- Ktoś chyba mało mnie zna.
Zaczął otwierać drzwi a ja ruszyłam biegiem do furtki. Szlag! Czy on musi mieć wszystko co chce? Sądziłam, że zdążę mu uciec, ale kiedy chciałam otworzyć drzwi i wbiec do domu, złapał mnie za biodra i jak wtedy w urodziny, przerzucił mnie przez swoje ramię i śmiało szedł przez ścieżkę.  Waliłam dłońmi w jego plecy, ale to nic nie dało. Upuścił mnie przy drzwiach pasażera i czekał aż wsiądę, posłałam mu gniewne spojrzenie, ale zrobiłam co chciał. Wsiadł do samochodu i go odpalił, po czym odjechaliśmy, a moje serce waliło jak oszalałe bo tak naprawdę nie wiedziałam co on zamierza.
- Słyszę tutaj jak ci wali serce, spokojnie. Nie mam zamiaru cię zgwałcić, ani nic z tych rzeczy.
- Oh to dobrze? Zgaduje.
- Nie wiem czy dobrze, inne by się cieszyły.
- Jakbyś nie zauważył kochanie, nie jestem jak wszystkie.
- Kochanie?? Podoba mi się to.
Jest takim kretynem przysięgam! Jest tak maksymalnie denerwujący, tak bardzo mnie wkurwia, chce wszystko wiedzieć, każdy ma robić co on chce... Pomocy bo go zabije. Gdybym była tylko wyższa i silniejsza na pewno dałabym mu w pysk. Chciałabym też wiedzieć, co siedzi w głowie takiego głupka... o czym myśli?Czy w ogóle myśli, bo to jednak wymaga użycia mózgu prawda? A patrząc na niego to chyba rzadko to robi, o ile w ogóle kiedykolwiek mu się to zdarzyło. Chyba odpłynęłam gdzieś myślami, bo przyłapałam się na tym, że gapię się na jego twarz.  Dojechaliśmy przed czyjś dom, a raczej nie dom tylko willę, Wysiadł z samochodu, a ja zrobiłam to samo.
- Czy ty masz zamiar się tu włamać?
- Po jaką cholerę mam się włamywać do własnego domu?
- Oh. Um okay.
On mieszkał w zamku, dosłownie. Wszystko się błyszczało i dach był podświetlany, a jego ogródek miał pewnie większą powierzchnię, niż cały mój dom z piwnicą. Stał za furtka którą otworzyła jakąś kartą. Bogacze i ich życie. 
- Mogę wiedzieć co tu robimy?
- Przegrałaś.
- Tak racja, ale co w związku z tym?
- Musisz wykonać zadanie.
- Co to za zadanie?
Machnął mi ręką żebym szła za nim, więc tak zrobiłam. Nie potrafiłam powiedzieć jaki on jest na prawdę. Chwilami był tak bardzo świetnym facetem, a czasami zamieniał się w takiego dupka, że nie rozumiałam jak można być tak bezdusznym. Tak właśnie było teraz, stanowczy ton, zero jakichkolwiek pozytywnych emocji, tylko gorycz i złość, jakbym mu matkę conajmniej zabiła. Byliśmy już pod jakimiś drzwiami, kiedy mi je otworzył. Weszłam do środka,rozejrzałam się po wnętrzu i zdałam sobie sprawę, że ma w domu kryty basen.
Uh oczywiście, że ma.
- Co to ma wspólnego z..?
- Boisz się wielu rzeczy, wody też. Masz pokonać swój strach i wskoczyć do basenu.
- Kurwa długo nad tym myślałeś? Chcesz mnie utopić?
- Nie chce cię utopić, tylko chce żebyś przestała bać się wody.
- Nie ma mowy!
- Wilson nie bądź tchórzem.
- Jestem okey? Jestem. Boję się wody, boję się, że się zachłysnę i że umrę, czego ty nie rozumiesz?
- Wskoczysz ze mną?
- Nie.
- Proszę?
Podszedł do mnie i złapał mnie za biodra. Bałam się, że wrzuci mnie bez zapowiedzi, ale poczułam jak mnie unosi, więc oplotłam dłonie wokół jego pasa, a dłonie położyłam na jego szyi. Był tak blisko, że mogłam poczuć bicie jego serca na mojej skórze. Ręce chłopaka przyciskały mnie mocno do jego ciała, tak że nie było między nami nawet milimetra wolnej przestrzeni.
- Jesteś gotowa?
- Tylko jeśli obiecasz, że się nie utopię.
- Obiecuje.
Nie zawahał się nawet przez chwilę w swojej odpowiedzi. Patrzyłam mu prosto w oczy i szukałam w nich czegokolwiek, co mogłoby mnie powstrzymać. Nic jednak takiego nie dostrzegłam, dlatego pokiwałam głową, a on zaczął iść w stronę basenu.
- Skoczę na trzy okey?
- Tak.
- Więc liczymy.
Razem wypowiadaliśmy kolejne cyfry, a kiedy było trzy, zamknęłam oczy i zatkałam jedną ręką nos. Zanurzyliśmy się w wodzie, a ja na chwilę otworzyłam oczy, tyle że Horan wpadł na taki sam pomysł. Zbliżał się coraz bardziej do mnie, ale w końcu wynurzyliśmy się z wody. Niall stał a woda sięgała mu do szyi, gdyby nie to, że trzymam się jego talii pewnie byłabym około 20 centymetrów pod wodą.
- Było tak strasznie?
Kręciłam głową na 'nie' a on się uśmiechnął i muszę przyznać, że podoba mi się jego uśmiech. Niespodziewanie dotknęłam rany nad jego okiem i przejechałam po niej palcem, na samą myśl mnie bolało, a co on musiał czuć kiedy to mu się przytrafiło. Górowałam nad nim dlatego zbliżyłam moje usta i pocałowałam miejsce jego rany. Nie wiem co sobie myślałam, a raczej nie myślałam, bo pewnie teraz weźmie mnie za jakąś nawiedzoną laskę.
- Jeżeli miałaś ochotę mnie pocałować, to wolałbym w usta.
Wiedziałam, że będzie się śmiał! Wiedziałam!
- Ja um... Przepraszam, nie wiem co mi odbiło.
- Ja też nie wiem co mi odbiło.
- C..- nie zdążyłam dokończyć, bo złączył nasze usta w pocałunku. Był krótki, delikatny, ale był na prawdę bardzo przyjemny. Niall ma takie miękkie usta, że nie chce się od nich odrywać. Część mojego mózgu, mała część, niewielka, a raczej jakaś jedna setna, zastanawiała się co ja do jasnej cholery w ogóle zrobiłam. Jednak te przemyślenia nie trwały zbyt długo, dlatego że Niall zaczął iść w stronę drabinki. weszłam na nią pierwsza, a później zaczęłam wyciskać moją koszulkę z wody, która całkowicie przylepiła mi się do ciała.
- Deja vu.
- Co?
- Jak wtedy nad jeziorem.
Rzeczywiście, wtedy też starałam się wycisnąć wodę z mojej bluzki, ale nie sądziłam, że to zapamięta.  Kiedy na niego spojrzałam zobaczyłam w kącikach jego oczu zmarszczki od uśmiechu. Starał się panować nad utrzymaniem kamiennej twarzy, jednak oczy go zdradziły. Powinnam się zabić za swoje myśli, ale miał takie piękne niebieskie oczy, że śmiało mogłam stwierdzić, że to najlepsze jakie widziałam u mężczyzny. Idealnie kontrastowały z jasną cerą i blond włosami. Gapiłam się chyba dość długo na niego, ale nie panowałam wtedy nad tym. Odchrząknęłam więc i zaczęłam się zastanawiać co mu mogę odpowiedzieć. Lista ciętych ripost się wyczerpała, więc tylko nieznacznie wyruszyłam ramionami i szłam założyć moje buty.
- Odwieziesz mnie racja?
- Tak, przy okazji pojadę kupić coś do jedzenia, bo zaraz umrę z głodu.
- Mogę też?
Pokiwał głową, a później rzucił we mnie ręcznikiem mówiąc coś w stylu 'orientuj się' czy coś podobnego. Wycierałam moje włosy i nawet nie zauważyłam, że wyszedł z pomieszczenia, dopiero kiedy wracał i trzasnął drzwiami zorientowałam się, że przez chwilę go nie było.
- Możesz wziąć moją koszulkę, bo w mokrej nie wpuszczę cię do samochodu.
- I tak mam mokre gacie więc i tak ci pomoczę siedzenia.
- Więc je zdejmiesz?
- Nie ma mowy.
- To samo mówiłaś, o skakaniu do basenu.
- Ale teraz moje 'nie ma mowy' jest takim poważnym NIE MA MOWY.
Nasze spojrzenia w pewnym momencie się spotkały. Poczułam, że wraz z tą chwilą  przepłynęła przeze mnie fala emocji, której nie jestem w stanie opisać. Wzięłam od niego koszulkę i chciałam się w nią przebrać, ale nie mogłam kiedy stał i patrzył się na mnie.
- Odwróć się.
- Po co?
On jest głupi czy udaje? 
- Chce się przebrać, a jak się patrzysz to nie mogę.
- To nie tak, że nie widziałem wcześniej kobiety nago. Poradzę sobie z tym.
- Tu nie chodzi o ciebie kretynie. Ja się krępuję. Odwróć się!
- No już.
Zdziwiłam się, że tak szybko mnie posłuchał. Ściągnęłam przez głowę moją koszulkę po czym nałożyłam jego. Nie miałam nic pod spodem, a moje ciało było całe w gęsiej skórce. Szłam w jego stronę, ale on pierwszy się odwrócił.
- Masz jędrne cycki.
- Co?
- Szyby mądralo.
Potargał moje włosy, a dopiero teraz popatrzyłam na pomieszczenie i rzeczywiście przez to, że na zewnątrz jest ciemno, a w tutaj jest lekkie oświetlenie szyby działają jak lustra. Moje policzki piekły, a ja nie mogłam uwierzyć, że tego nie zauważyłam. Całe szczęście, że nie zdejmowałam też shortów i majtek, bo wtedy prawdopodobnie spaliłabym się ze wstydu.
- Spodenki.
- Nie.
- Nie wejdziesz do auta.
- Pójdę pieszo.
- Zdejmuj spodnie.
- Brzmisz jak perwersyjny staruch.
- Może nim jestem?
-Teraz to już na pewno nie wsiądę z tobą do auta.
- W takim razie umrzesz tu z głodu i wycieńczenia, a później Arnold nakarmi tobą nasze krokodyle.
Otworzyłam szerzej oczy i przełknęłam ślinę, no bo w końcu jest bogaty, dlatego posiadani krokodyla to dla niego nic takiego.
- Żartowałem. A teraz chodź bo zaraz zamkną nam KFC.
- Ale nie zdejmuję spodni. - spojrzałam na niego z błaganiem w oczach. - Proszę cię Niall.
Nie odzywał się tylko szedł w stronę samochodu, a ja zaraz za nim. Wsiadł za kierownicą, a ja uchyliłam drzwi i patrzyłam na niego czekając na pozwolenie.
- Wsiadaj do kurwy nędzy, ale trzymaj tyłek przy wentylatorach. Mam nadzieję, że szybko ci wyschnie.
Posłałam mu wdzięczny uśmiech, a później ruszył. Musiało to dziwnie wyglądać z zewnątrz, kiedy trzymałam tyłek na wysokości szyby susząc go i opierając dłonie o siedzenie. Kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, równolegle z nami stał jakiś starszy facet, zapewne wracał z pracy, a kiedy zobaczył moją pozycję kręcił z głową z dezaprobatą. Spojrzałam na Horana i zaczęliśmy się śmiać, a kiedy odjeżdżaliśmy pomachałam panu na pożegnanie, a wtedy pewnie stracił wiarę w normalność dzisiejszej młodzieży. Kiedy byliśmy pod KFC moje ubrania były już całkowicie suche, a włosy praktycznie też. Niall zamówił kubełek skrzydełek, dwie porcje dużych frytek i pepsi, a ja chciałam jedynie strips w zestawie. Czekaliśmy na nasze zamówienie około 5 minut, bo o 3 w nocy nie mieli klientów. Wychodziliśmy już z budynku, a po lewej stronie siedział jakiś bezdomny z kartką 'zbieram na śniadanie' . Zdziwiło mnie, że o tej porze siedzi,a nie śpi w jakimś schronisku lub czymś podobnym. Zatrzymałam się i patrzyłam na niego, ale Niall zaczął krzyczeć.
- Wilson jedziesz czy mam cię tu zostawić?
Ruszyłam w stronę auta i wsiadłam do niego, a Horan w końcu je odpalił i chciał odjechać czym prędzej.
- Możesz chwilę zaczekać?
- Dlaczego?
- Bo on jest głodny. - wskazałam na bezdomnego.
- On zbiera pieniądze, żeby jutro wydać je na wódkę. Nie warto.
- Nie dam mu pieniędzy, tylko moje strips.
- Będziesz głodna.
- Na pewno nie bardziej niż on.
Założyłam obie ręce na piersiach i z ciekawością wpatrywałam się w moje paznokcie, zdawały się być tak bardzo interesujące w tej chwili. Złość wymalowana na jego twarzy, była dla mnie zagadką, ale kiedy wyciągnął w moim kierunku paczkę z jego frytkami wiedziałam o co chodzi. Wzięłam ją od niego i wysiadłam z samochodu, zdziwiło mnie, że poszedł ze mną, a raczej za mną.
- Przepraszam, ale mam tutaj coś dla pana.
Nie odzywał się, a ja przestraszyłam się, że może śpi, albo co gorsze nie żyje. Dotknęłam jego ramienia, a wtedy staruszek otworzył oczy i przyglądał się naszej dwójce.
- Mój kolega kupił sobie jedzenie, ale za moją namową zgodził się panu oddać swoje frytki.
Dalej lustrował nas swoim wzrokiem, ale kiedy wyciągnęłam do niego opakowanie wziął je ode mnie, po czym zjadł jednego frytka. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że pomogłam komuś, a to zawsze sprawia, że czuje się szczęśliwa.
- Ta młoda dama. - mówił, patrząc na Nialla i wskazując na mnie. - To jest anioł, to cud zesłany przez Boga.
- Wiem. - odezwał się Niall, a mnie kompletnie zamurowało.
- Nie pozwól jej nigdy odejść i nie krzywdź jej, bo takie jak ona kochają całym sercem.
Nie mogłam stwierdzić czy to prawda,bo nigdy nie kochałam nikogo. Ale to co powiedział ten człowiek i fakt, że Niall to potwierdził, było najlepszym komplementem jaki kiedykolwiek usłyszałam. Co ja najlepszego robię ze swoim życiem? Spędzam kolejny dzień w towarzystwie Nialla Horana i jest on znów najlepszym, jakie miałam szansę przeżyć. Nie wiem dlaczego, ale muszę przyznać, że taka odmiana od mojej monotonii to coś przyjemnego. Fakt, nie lubimy się z Horanem za bardzo, ale to chyba nie ma  nic do rzeczy. My spędzamy razem czas, a później o wszystkim zapominamy, raczej on o wszystkim zapomina. Ja cieszę się chwilą, a później przypominam sobie wszystko i zastanawiam się, jak z nienawiści rodzą się tak cudowne wspomnienia.


--------------------------------------------------------

Mamy 5 rozdział i jest nudny jak flaki z olejem, przepraszam :(
Coś mi nie wyszło w nim, ale sama nie wiem co....
Liczę, że  chociaż troszkę Wam się spodoba i skomentujecie go :D
Dziękuję, że w ogóle czytacie! <3
Do napisania xoxo






3 komentarze:

  1. Aww on ja lubi no przeciez to oczywiscie i tez to ze pewnie cos o niej mowili i on sie pobil przez nia kocham to

    OdpowiedzUsuń
  2. ta końcówka była słodka, on ją polubił i to tak polubił polubił o jezu ten rozdział sjkahasgfusd >>>>
    weny na następny, miłego dnia~@luvmyniall

    OdpowiedzUsuń
  3. hej, jestem na piątym rozdziale i moim zdaniem wcale nie jest nudny, to prawda przypomina strasznie teenage dirtbag i jego kolejną cześć może trochę baby im a sinner ale to co Ty tworzysz jest naprawdę fantastycze i czytam jeden rozdział za drugim nie mogąc doczekać siękolejnego! nie trać wiary w siebie i pisz pisz pisz dalej, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly