sobota, 24 stycznia 2015

2. "Masz więcej z kutasa w swojej osobowości, niż w swoich spodniach."


Tydzień minął na prawdę szybko, od tamtego czasu nie zrobiłam nic z balem maturalnym. Dosłownie nic, no może poza tym, że motywem ma być Disneyland, księżniczki, ich lśniące sukienki, fryzury makijaże,dokładnie jak te Disneyowskie. Ekipie spodobał się pomysł, więc byłam w siódmym niebie, bo na prawdę chce, żeby wszystko było idealnie. Niall nadal mi nie pomaga, ale mam to gdzieś. Nie widziałam go przez tydzień, oprócz dni, kiedy mieliśmy razem zajęcia, a teraz jest piątek i mam zamiar świetnie się bawić przez weekend. Mieliśmy jechać nad jezioro Lough Ennell z Rose, Jenna, Jasonem, oraz kilkoma znajomymi Jenny z zajęć tanecznych i Jasona z drużyny koszykarskiej. Właśnie pakowałam swoje rzeczy, chciałam zabrać wszystko, ale wiedziałam,że nie zmieszczę się w moją małą walizeczkę. To niesprawiedliwe, że faceci, nie potrzebują tyle rzeczy co my, no bo przecież po co im na przykład prostownica? Kremy, balsamy, odżywki do włosów, czy inne takie rzeczy. To zajmuje dosłownie masę miejsca..
- ABIGAIL! - usłyszałam, jak moja matka mnie woła. 
- Co?!
- Przyjdź tu kiedy cię wołam!!
A ty kurwa nie możesz? To w końcu ty czegoś chcesz.
- Jezu idę, przestań się drzeć.- powiedziałam to tak, że nie mogła tego usłyszeć i zeszłam na dół, bo spodziewałam się jej, w jej naturalnym środowisku czyli kuchni. 
- Tak?
- Ojciec mówił, że wybierasz się dzisiaj nad jezioro czemu ja nic o tym nie wiem?
- Już wiesz, więc?
- Przestań pyskować.
Przestań być taką zarozumiałą, wredną,ciągle poniżającą mnie matką. 
- Odpowiedziałam tylko. 
- Z kim jedziesz?
- Ze znajomymi.
- Żadnej trawki, jeśli dowiem się o czymś takim, przysięgam, że zamknę cię w domu na rok. Żadnego seksu, nie chce zostać w tak młodym wieku babcią... 
- O to nie musisz się martwić, nie jestem na tyle.. - przerwała mi.
- Tak racja jesteś zbyt dziecinna, na współżycie. Kamień z serca.
- Skończyłaś?
- Tak, zostawiamy ci 50 funtów powinno ci starczyć, na więcej nie licz.
- Dzięki huh?
Odwróciłam się i po prostu wyszłam, z tego skażonego miejsca. Skażonego jej obecnością i jej manią perfekcji i idealności mojej siostry. Skończyłam pakować moje rzeczy koło 17, a Noah powiedział, że będzie po mnie o 17.20. Miałam jeszcze czas, na sprawdzenie, czy aby na pewno zabrałam wszystko co potrzebne. Wzięłam jeszcze stary kapelusz, który rzucił mi się w oczy i prawdopodobnie pasował do mojego dzisiejszego stroju, a potem włączyłam laptop i zaczęłam przeglądać tumblra. Jak zwykle, miałam wejść tylko na chwilkę, a tak na prawdę spędziłam tam dobre 20 minut, jak nie więcej, ale kiedy usłyszałam, że ktoś podjechał pod mój dom, wrzuciłam laptopa do torby i wyszłam z pokoju. Minęłam się w salonie z mamą, która spojrzała od góry,do dołu  na mnie jak na osobę specjalnej troski, spojrzała jeszcze raz na moje spodenki, które zapewne dla niej były za krótkie i nie zasłaniały moich ud. Pokręciła głową, widziałam, że chce mi coś dogryźć, ale chyba jednak postanowiła to zostawić dla siebie. Praktycznie przed samymi drzwiami stał już Voyager, który należał do rodziców Jasona. On prowadził, a obok niego siedziała Jenna, na środku Rose i Veronica, którą kojarzyłam z muzyki,a na tyle siedzi jakiś chłopak, którego pierwszy raz widzę. Tylko obok niego było wolne miejsce, więc otwarłam drzwi i usiadłam, rzucając moją walizkę pod siedzenie. 
- Tak Abi ciebie też miło widzieć. - odezwała się Jenna, a później wszyscy zaczęli się śmiać.
- Um no tak, hej wszystkim.
A wtedy chłopak, który obok mnie siedział wyciągnął do mnie rękę.
- Jestem Dylan, Dylan Bulter, gram z Jasonem w drużynie.
- Abi Wilson miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój gest i muszę przyznać, że ma cudowny uśmiech. Tak jest zdecydowanie bardzo przystojny. Odsunęłam lekko szybę, żeby wpuścić  trochę świeżego powietrza. Wrzesień to miesiąc, który z jednej strony lubię, a z drugiej nienawidzę. Nienawidzę bo wtedy zaczyna się szkoła, a kończą się wakacje. Pomijam fakt, że już prawie miesiąc chodzimy do szkoły, ale ja nadal nie czuje tego, że mam się wziąć za naukę bo czekają mnie egzaminy. Gdyby moja matka była mądrzejsza 17 lat temu i posłała mnie do szkoły w normalnym wieku, to nie musiałabym teraz pisać tych testów. Jestem o rok młodsza od wszystkich, chociaż zapewne nie każdy o tym wie, pomimo że spędziliśmy razem tyle lat w jednej klasie. Mimo, że to tylko rok różnicy denerwuje mnie kiedy nazywają mnie "dziewczynką" albo "maleństwem". Do tej pory nie wiem czy to ze względu na wiek, czy mój wzrost. Przez te ich przezwiska czuję się jakbym miała jakieś trzynaście lat i jakbym nie dorastała im umysłowo do pięt. 
- Abi żyjesz? - Rose machała mi ręką przed twarzą i rzeczywiście chyba odpłynęłam.
- Mhm, tak sorry.
- Jesteśmy na miejscu, chodźcie wszystko rozpakować.
Wysiedliśmy z auta, a Jason i Dylan zaczęli wynosić z bagażnika, namioty, śpiwory i zapasy alkoholu i jedzenia. My z dziewczynami poszłyśmy ścieżką, która prowadziła do jeziora. Ok jesteśmy  w środku jebanego lasu, jest tu jezioro, zaczyna się ściemniać, a ja chyba zaczynam panikować. Wiem, że wszystko będzie dobrze, ale nie jest tak łatwo wytłumaczyć to dziewczynie, która naoglądała się tysiące horrorów.  
- Ktoś chyba wpadł na taki sam pomysł jak my. - powiedziała Jenna i wskazała palcem na dwa auta stojące prawie przy samej wodzie. Podeszłyśmy bliżej, a jak się okazało weekend nad jeziorem spędza tez Zayn Malik, Liam Payne i Louis Tomlinson ze znajomymi. Są tam jakieś dwie dziewczyny, których kompletnie nie kojarzę. Zajęli nasze miejsce pod wiatą, gdzie jest miejsce na ognisko i stoliki do siedzenia. Ugh pięknie kurwa, musimy szukać czegoś innego. 
- Liam?! - Jason krzyknął zza nas, po czym wyprzedził naszą grupkę, żeby przywitać się z chłopakiem. - Siema stary co wy tu robicie?
Okay? Od kiedy Jason jest na takim poziomie znajomości z Liamem? Życie nie przestaje mnie zaskakiwać, od tygodnia. Rzuciłam pytające spojrzenie Jennie,na co ona wykrzywiła twarz i wzruszyła ramionami, po czym poszła za naszym przyjacielem w ich kierunku.
- Świętujemy rozpoczęcie nowych sezonów koszykówki i piłki nożnej, trochę piwka, trawki, kiełbaski z ogniska.
- Zajęliście nasze miejsce, możemy dołączyć? 
- Jeśli macie żarcie i piwo zapraszamy. - krzyknął Malik i zaczął witać się ze wszystkimi.
Szłam ostatnia i było mi na prawdę dziwnie, a to nie tak, że nie byłam wcześniej na imprezach czy domówkach, na których oni też byli. Kończyło to się jednak na zwykłym przywitaniu z grzeczności, a później każdy bawił się w swoim towarzystwie.Wizja spędzenia z nimi weekendu, bo wydaje mi się, że na tyle tu zostają, była dla mnie nieco nie na rękę. Miałam jedynie nadzieję, że nikt inny poza nimi się tu nie pojawi. 
- Hej Abi. 
I okay jestem zdziwiona, ale Payne kojarzy moje imię.
- Hej.
- Pomóc ci z tą walizką?
- Um nie dziękuję,nie trzeba dam radę. 
- Skoro tak mówisz, w porządku. - uśmiechnął się do mnie i poszedł pomóc chłopakom w rozstawianiu namiotów. Usiadłam na jednej z ławek pod wiatą, a obok mnie Rose, zaczęłyśmy rozmawiać, kiedy w nasze miejsce podjechało jeszcze jedno, auto i...
NO PO PROSTU KURWA NO NIE. 
-  Niall zdążyłeś jeszcze wyruchać pięć panienek? Bo kurwa ileż można jechać po piwa do sklepu, który jest trzy pieprzone minuty stąd?! - zaczął wrzeszczeć Louis, a Horan wysiadł z auta i szedł w jego stronę z zapalonym papierosem. Zaciągnął się i wypuścił dym.
- Następnym razem ty pojedziesz z tym niedorobem i będziesz czekał, aż on wybierze sobie ulubiony smak orzeszków ziemnych. Myślałem, że jak masz coś ulubionego to tylko idziesz i to bierzesz, jednak Styles zaprzecza temu światopoglądowi.
- Hej nie było solonych, więc musiałem wybrać spośród pięciu innych smaków, a tam nie było takiego, który od razu mógłbym wybrać! - wysiadał z auta Harry i tłumaczył się koledze.
- Jakim cudem wybrałeś karmelowe?! To byłby ostatnie jakie byś wybrał, nie lubisz ich. - spytał zdziwiony Tomlinson.
- Wziąłem tą paczkę i podjąłem kurwa decyzje za niego, miałem dość stania i czekania na niego. - Horan kręcił głową, po czym spojrzał w stronę wiaty, jednak szybko odwrócił wzrok. Zaciągnął się papierosem po raz kolejny, z potem zmarszczył brwi i znów spojrzał na wiatę.  Zdałam sobie sprawę, że patrzy na mnie i idzie w naszym kierunku.
- Znów się spotykamy, czy to już przeznaczenie?
- Sądzę, że to jednak przypadek, a nie przeznaczenie rządzi naszym życiem. 
- Oh zamierzasz być dziś wredną suką? Twoja bielizna pod ubraniami niszczy twój misterny plan kochanie. 
- Masz więcej z kutasa w swojej osobowości, niż w swoich spodniach.
- Wiesz  tak wiele, więc pewnie wiesz jakim dupkiem jestem kochanie. 
Ew niech przestanie, chce wymiotować. 
- Wow! Wohoo świetna postawa obronna! Skąd ją znasz?  
- Too sassy and i know it. [1] - zaczął nucić zmienione słowa piosenki i poszedł sobie, a ja wiedziałam, że to będzie zły weekend. Zły, bo on jest w tym samym miejscu co ja. 

Siedzieliśmy przy ognisku, ja oczywiście nie czułam już mojego tyłka, który pomimo ognia i jego ciepła, nadal był jak lód. Miałam wyciągnięte przed siebie nogi i trzymałam w nich ciepłe już piwo, które smakowało okropnie. Każdy był już nieźle wstawiony, oprócz mnie, Louisa i jednej z ich znajomych, która miała na imię Nelly? Melly? Albo coś w tym stylu. Nie ważne. Grali w jakieś głupie gry, a ja na prawdę nie miałam ochoty tego robić.
- Hej zgadnijcie co mamy w aucie?! - krzyknął Harry.
- WIĘCEJ TRAWKI? - bełkotał Liam opierając się o Zoe, drugą z ich koleżanek. 
- Nie Payne idź spać, obudzimy cię jak będzie czas na zioło. 
- Okey kochanie, dla ciebie wszystko. - zamknął oczy i chyba poważnie kilka sekund później zasnął.
- Mam takie proszki jak na festiwalu kolorów! CZAS NA ZABAWĘ!
- Omg Abi słyszysz to, jezu chcę chodź! - Jenna pociągnęła mnie za rękę w stronę auta, tak że wylałam swoje piwo. Każdy z nas dostał po dwa kolory, a później poszliśmy w stronę jeziora. Niall szedł przede mną, ale odwrócił się i puścił mi oczko, po czym założył swoje Ray Bany. Jest ciemno, a on chodzi w okularach. Okay? Jenna trzymała mnie za rękę, a z drugiej strony nagle, pojawił się ktoś kto chwycił moją prawą dłoń. Okazało się, że to Dylan, ale uśmiechnęłam się i  ścisnęłam jego dłoń mocniej.
- Dobra okay ludzie! - zaczął mówić Louis. - KURWA LIAM NIE ŚPIJ! Okay, więc puszczamy muzykę, a kiedy piosenka się skończy każdy z nas wyrzuca w powietrze zawartość folijki jasne? 
Każdy się zgodził, po czym zaczęliśmy tańczyć. Jenna poszła do Jasona, a ja wiedziałam, że znów będą imprezową pijaną parą jak zwykle to bywa.  Rose tańczyła obok Zoe i Liama, a ja stałam jak kołek przyglądając się im. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu, więc się odwróciłam i dziękuję bogu, że był to Dylan. Nawet kiedy jest mocno wstawiony, nadal jest słodki.
- Zatańczymy hm?
- Um okay.
Położył dłonie na moich biodrach, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Skakaliśmy w rytm piosenki i śmialiśmy się, sama tak do końca nie wiedziałam z czego. 
- Wiesz? Jesteś śliczna.
 Przysięgam pewnie byłam czerwona jak dzisiejsza koszulka Zayna, ale było ciemno, więc pewnie tego nie zauważył.
- Uh ja... um dziękuję?
- Mogę cię pocałować?
- Jeśli chcesz.
Dobra to było dziwkarskie z mojej strony, ale to tylko pocałunek. Zwykły nic nie znaczący pocałunek, a on jest na prawdę mega gorący i chciałabym wiedzieć jak całuje. Przymknęłam oczy, i czekałam aż jego wargi spotkają się z moimi kiedy muzyka przestała grać, a on zaczął krzyczeć.
- RZUCAMY!!!
Wszyscy zaczęli wyrzucać kolorowy proszek w powietrze, a ja żałowałam, że nie zmieniłam shortów na jakieś stare legginsy, które wzięłam do spania. Pomimo, że tego nie widziałam, to czułam, że do niczego po tej zabawie nie będą się nadawały. Zamknęłam oczy i wyrzucałam zawartość  mojej torebeczki, a właśnie wtedy zdałam sobie sprawę po co Horanowi były okulary, oczywiście nic nie wpadnie mu do oczu ugh. Nie mogłam powstrzymać  śmiechu kiedy zobaczyłam, że włosy Rose nie mają  już tylko różowych końcówek, ale teraz są też  zielone, niebieskie i lekko pomarańczowe na grzywce. Biała koszulka Dylana była teraz tęczowa, jego twarz taka sama.
- Wyglądasz jakby ktoś zwymiotował na ciebie tęczą.
- Jestem kolorowy i słodki.
- I do tego pijany. 
- To też. 
Rzucił we mnie czerwonym proszkiem, ale zdążyłam zamknąć oczy. Wzięłam resztki różowego proszku, który pozostał w mojej torebce i rzuciłam na niego. Miał teraz włosy podobne, do Rose. 
- Teraz jesteś kucykiem pony z krainy tęczowej.
- Nie ma czegoś takiego.
- No więc nie wiem skąd jesteś chłopcze.
Kątem oka zauważyłam jak Jason bierze Jenne i przewiesza ją przez swoje ramię, śmiałam się bo wiedziałam, że zaraz wrzuci ją do wody. Ona była pewna, że zaniesie ją do namiotu, ale kiedy zauważyła, że wchodzą do wody zaczęła piszczeć i mu się wyrywać. Nic to nie dało, bo chwilę później była podwodą.
- Jason kurwa zabiję cię!
Śmiałam się z nich, ale Louis i Zayn ściągnęli pomysł z mojego przyjaciela i także zaczęli iść w kierunku wody, z Zoe i tą drugą, której imienia nie mogę sobie przypomnieć. Dylan i Harry zaczęli biec za Rose, po czym zaczęli ciągnąć ją w kierunku wody. Biedny Liam spał na piasku, podeszłam do niego nie zwracając uwagę na piski dziewczyn, żeby sprawdzić czy bezpiecznie śpi i nie dławi się na przykład swoimi wymiocinami czy coś. Przykucnęłam przy nim i odwróciłam jego twarz, która cała była w piasku.
- Liam czy ty...
A wtedy ktoś podniósł mnie i biegł w stronę wody. Wisiałam na jego plecach, a po chudych jak patyki nogach i vansach poznałam, że to Horan. 
- Kurwa puść mnie nie umiem pływać!
- To się nauczysz.
- Puść mnie!!
Uderzałam go pięściami w plecy, a nawet chciałam ugryźć go w tyłek, bo to by go zabolało i odechciałoby mu się takiej zabawy. Najgorszy był fakt, że zbliżał się do wody,a ja wiedziałam, że może mi się coś stać. Nie umiem pływać, a do tego woda jest zimna i będę chora. Był już do połowy w wodzie i rzucił mnie w nią, zdążyłam złapać powietrza i zanurzyłam się cała pod wodą. Najgorszy był moment kiedy czułam, że nie mam gruntu pod nogami, serce waliło mi jak szalone, a ja wymachiwałam rękami i nogami, żeby tylko wydostać się na powierzchnię. Wtedy poczułam, że ktoś mnie ciągnie za ręce do góry, a kiedy moja głowa była już ponad wodą, złapałam oddech i otworzyłam oczy,  zobaczyłam Nialla.
-Pieprzony idioto, mówiłam ci że nie umiem pływać!!
- Luzuj majty Wilson, po to właśnie cię wyciągnąłem.
- O jaki ty kochany. - rzuciłam sarkastycznie. 
- Bądź miła, albo znów cię puszczę.
- Puszczać to ty się możesz.
- Masz ostry język, a w szkole jakoś tego nie pokazujesz. Ciekawe co jeszcze twój język potrafi...
- Nigdy się o tym nie przekonasz, jeśli mnie nie zabierzesz na brzeg.
- Sugerujesz, że zrobisz mi loda, jak wyciągnę cię z wody?
- Nie? Sugeruję, że jeśli mnie tu zostawisz, to albo się utopię, albo umrę z wyziębienia.
Trzymałam się jego szyi bo bałam się, że znów wyląduje pod wodą, a ja nienawidzę tego uczucia bezradności. W końcu woda sięgała mu do kolan, puściłam jego szyję i wyszłam na brzeg. Dziewczyny szły już w stronę ogniska, a chłopcy zaraz za nimi. Przy jeziorze byłam tylko ja i Niall. Odwróciłam się w jego stronę i przełknęłam ślinę, wydawało mi się, że było to słychać w całym pieprzonym lesie, który otaczał jezioro. Zaczęłam wyciskać wodę z moich włosów, które teraz były istną katastrofą. Moja koszulka i spodenki ociekały z wody, która spływała po moim ciele, materiał bluzki przykleił mi się do brzucha, Niall miał skrzyżowane ręce na piersi i mi się przyglądał.
- I na co się gapisz kretynie?
- Wyglądasz jak Joker z Batmana z tym rozmazanym makijażem. 
- Gdybyś mnie nie wrzucił do wody, teraz nie musiałbyś patrzeć na taką biologiczną katastrofę, 
- Nigdy nie powiedziałem, że to wygląda jak katastrofa.
Wyminął mnie i poszedł do ogniska, a ja zostałam sama na brzegu i starała się jakoś osuszyć. W końcu związałam włosy gumową bransoletką i zaczęłam wracać do reszty. Kiedy już tam dotarłam usiadłam przy ognisku i czekałam, aż chociaż trochę podeschną moje włosy, ale jeśli były związane wiedziałam, że to potrwa wieki. Dlatego rozpuściłam je i przeczesałam je ręką. Rose była już w namiocie i szykowała się do spania, Jason i Jen gdzieś zniknęli, a ja na prawdę wolałam nie wiedzieć co robią. Louis i Harry próbowali wnieść Liama do namiotu, ale więcej się przy tym kłócili. Zayn chodził w kółko obok samochodu i rozmawiał z kimś przez telefon. Niall siedział przy ognisku i rozmawiał z Zoe,a ta chichotała na wszystko co wypływało z jego ust, pomimo, że nie było to nawet śmieszne. Nie miałam ochoty patrzeć na ich wszystkich, więc po prostu weszłam do namiotu, który miałam dzielić razem z Rose, zmyłam makijaż i weszłam w mój śpiwór starając się zasnąć.


Obudziłam się w nocy, po czym spojrzałam na ekran i była dopiero 4 rano. Chciałam usnąć, ale to nie było takie łatwe. Przekręcałam się z boku,na bok, tyle że nic mi to nie dawało, bo ciągle słyszałam świerszcze i jakieś leśne ptaki, które mnie rozpraszały. Postanowiłam, że przejdę się kawałek, może to pozwoli mi zasnąć. Na dworze było chłodno więc założyłam bluzę i szlam ścieżką w stronę jeziora. Kiedy byłam już przy brzegu, zobaczyłam, że jakieś 300 metrów dalej jest pomost. Musiałam znowu wrócić na ścieżkę, żeby tam dojść. Było jeszcze dość ciemno, ale widziałam gdzie idę, ale kiedy usłyszałam jakieś szelesty za mną chciałam się zabić, za to że wpadłam na ten idiotyczny pomysł. Wzięłam pierwszą lepszą gałąź, która leżała blisko i szłam dalej. Szelesty się nasilały, a mi wydawało się, że ktoś mnie śledzi. Nie wiem, może to przez to, że widziałam tak wiele horrorów, teraz każda zwykła rzecz jest dla mnie milion razy straszniejsza.
 Abi ogarnij się to las, są tu zwierzęta to one hałasują. 
Kurwa a co jeśli to jakiś dzik?
Zaczęłam biec, a kiedy widziałam już pomost zwolniłam, bo tam wydawało mi się jakoś bezpieczniej. Szłam powoli z rękami w kieszeniach i kapturem na głowie, moje włosy teraz były pewnie kręcone, dlatego wolałam je zasłaniać. Wiedziałam, że nikt oprócz mnie tego nie zobaczy ale nadal czułam się niekomfortowo. Usiadłam na końcu pomostu i gapiłam się na drugi brzeg, ale widząc, że jeszcze dosyć jasno świecą gwiazdy, położyłam się na plecach i gapiłam się w niebo. Krzyknęłam i prawie umarłam kiedy jakiś blond łeb, wywracając gałkami ocznymi pojawił mi się przed moimi oczami.
Żeby mu kurwa kiedyś taki ryj na zawsze został. 
Tak gwałtownie wstałam,  że uderzyłam czołem o jego podbródek. 
- Ja pierdole ała.
- Nic ci nie będzie.
- A co jeśli złapię od ciebie jakiś syfilis? - powiedziałam pocierając czoło, na co on przewrócił oczami.
Usiadł obok mnie na pomoście i wyciągnął paczkę fajek z kieszeni, odpalił jednego papierosa i wydmuchał dym w moją stronę.
- Co tutaj w ogóle robisz?
- O to samo mogę spytać  ciebie. 
- Pierwszy zapytałem.
- Nie mogę spać.
Znów się zaciągnął i znów dym wylądował na mojej twarzy.
Jeszcze raz a go uderzę, będą mi śmierdziały włosy. 
- Tak w ogóle ten kij z którym biegłaś to miał ci służyć do obrony czy jak? 
- Z kijkami się lepiej biega.
- Aha. - zdążył odpowiedzieć i parsknął śmiechem. Walnęłam go w ramię, no bo to nie było zabawne. 
- Wyglądasz teraz... Masz wyraz twarzy jak koleś który ogląda pornola.
- To znaczy? Jest na to jakaś specyficzna twarz? - patrzył na mnie jakbym co najmniej spadła z księżyca.
- Nie, dlatego mówię. 
- Po pierwsze wszyscy faceci oglądają pornole, ok? Wszyscy faceci.
- Al..
- Każdy który mówi ci, że nie ogląda kłamie. 
Zaciągnął się i wypuścił dym, tym razem przed siebie. 
- Zboczeńcy.
- Nie zboczeńcy, taka nasza natura. No na przykład powiedz co cię podnieca?
- Yyy nie? To dość intymne a ja cię nie znam.
Chłopak roześmiał się, a ja przewróciłam oczami. 
- Jestem Niall, ty Abi przejdźmy do szczegółów. 
- Nie powiem ci.
- Dobra więc ci wytłumaczę. Podniecić laskę nie jest łatwo, no może poza kilkoma, ale faceta podnieca każdy, nawet najmniejszy goły skrawek kobiecego ciała. Czasami to denerwujące, kiedy ci staje bo zobaczysz czyjś głębszy dekold.
- Boże ty nadal jesteś pijany, bredzisz strasznie. 
Wstałam z miejsca i chciałam wrócić, do namiotu bo coraz bardziej odczuwałam chłód. Szłam przez pomost, a on mnie dogonił, po raz kolejny wypuszczając dym w moim kierunku. Spojrzałam na niego z mordem w oczach, ale zdawał się tym w ogóle nie przejmować.
- Przestań, to denerwujące.
- Jesteś śmieszna kiedy się złościsz.
-  Bawi cię kiedy jestem zła?
Wypuścił ostatni raz dym w moją twarz i wyrzucił wypaloną fajkę do wody. Moje oczy rozszerzyły się, ale szybko się opanowałam. Przygładziłam włosy, bo czułam, że zasłaniają mi pół twarzy i szłam dalej. Odwróciłam się, a on odpalał kolejnego papierosa i wiedziałam, że będzie znów to robił, żeby tylko sprawić, że będę zła. Przyspieszyłam kroku, żeby jak najmniej czasu z nim spędzić, ale on przybiegł i wyprzedzając mnie odwrócił się tak,że szedł tyłem, ale przodem do mnie. Wyciągnął fajkę w moim kierunku, ale ja pokręciłam głową, że nie chcę.
- Nie chcesz, czy nie palisz?
- Nie palę.
- Jak mam cię nie nazywać cnotką, podczas gdy ty jesteś dziewicą, nie palisz ani trawki ani fajek, a do tego pijesz tylko piwo? Powiedz mi jak? 
- Skąd niby wiesz, że jestem dziewicą do kurwy?
- A nie? 
Spuściłam głowę, bo nie potrafiłam mu się przyznać prosto w oczy, że nie spałam przez całe moje życie z żadnym chłopakiem, z dziewczyną też nie. 
- Wiedziałem.
- Przestań mówić po prostu. 
- Czekasz do ślubu?
- Przestań zadawać mi takie pytania, to na prawdę krępujące.
- To ludzkie rzeczy, czym tu się krępować?
Wzruszyłam ramionami i szłam dalej, wiedziałam, że już niedaleko i nie mogłam się doczekać kiedy wejdę znów do śpiwora i ogrzeje swoje ciało.
- Czekaj.
Położył dłoń na moim ramieniu, drugą ręką wyciągnął fajkę z ust i skierował ją w moją stronę.
- Nie.
- No dalej, nie bądź cipą Wilson.
- Nie chce się udusić.
- Kurwa nie udusisz, po prostu się zaciąg.
Chłopak obserwował mnie czekając na mój ruch,a ja tak cholernie się wahałam czy powinnam to zrobić. Raz się żyje nie? Wzięłam od niego papierosa i włożyłam go do ust. Wciągnęłam dym do płuc, ale kiedy poczułam pieczenie od razu je wypuściłam, po czym zaczęłam kaszleć.
- Ugh kurwa. Mówiłam ci!
- Jeszcze raz, spokojnie.
Nie wiem czemu, ale znowu go posłuchałam. Chciałam spróbować, nie chodziło tylko o to, że nazwał mnie cipką, potrafię to zrobić i udowodnię to nie tylko jemu, ale i sobie samej. Znów zaciągnęłam się, ale tym razem nie zaczęłam się dusić. Piekł mnie cały układ oddechowy, ale chyba mogłabym polubić to uczucie.  Zabrał mi fajkę, ale nadal stał przede mną.
- Uchyl usta.
Zrobiłam jak mówi i czekałam na to co zrobi. Zaciągnął się i przybliżył na cholernie niebezpieczną odległość, jego usta znajdowały się milimetry od moich, po czym wypuścił dym między moje wargi. To było dość fajne prawdę mówiąc, ale moje serce waliło tak mocno, że bałam się, jak zareaguje na to, jak na mnie przed chwilą zadziałała jego bliskość. Na szczęście nic nie zauważył, tylko się uśmiechnął i szliśmy razem w stronę wiaty.
- To co, jakby twój pierwszy raz ta? 
- Mhm.
- I jak było?
Odwróciłam się w jego stronę i przewróciłam oczami. 
- Oh boże, serio jesteś umysłowo na poziomie porno napaleńca.
- Jestem napalony, nawalony, naćpany, najarany... Nie znam więcej słów zaczynających się na "na", które pasują do mojego stanu.
- Najebany.
- O tak. 
- Niedojebany.
- Ej!
Nawet nie zorientował się, że to słowo nie zaczyna się na "na" zaczęłam się śmiać, bo jego twarz teraz miała chyba wyglądać na groźną. Ups nie wyszło mu. Nie wiedziałam kiedy, znaleźliśmy się obok namiotów. Horan poszedł po swojego samochodu,a ja w tym czasie weszłam do mojego namiotu i położyłam się spać. Moje próby zaśnięcia nie trwały długo, bo jakieś 5 minut później dostałam wiadomość i byłam pewna, że to od Nialla, bo każdy kto mógłby do mnie napisać, na pewno w tej chwili spał.
Niall Kutas: A wracając do tego co cię podnieca :) Nadal nic?
Abi: Nie chce nawet wiedzieć, kto ci robił zdjęcie. Mam nadzieję tylko, że to była dziewczyna. N I C.
Chciałam zasnąć, ale znów napisał.
Niall Kutas: Jeszcze chwila a pomyślę, że jesteś lesbijką.
Abi: Nigdy nie mówiłam, że wolę chłopców :) 
Niall Kutas: Poważnie?
Abi: Dobranoc.
Już nic nie odpisał, a ja miałam nadzieję, że się odczepi. Kolejny dziwny dzień, który skończył się na pisaniu z nim. Dzień w którym, zapaliłam pierwszy raz fajkę, dzień w którym tyle się wydarzyło. Tak wiele, a zarazem nic.  Co mogę stwierdzić po dzisiejszym dniu to to, że Dylan ma cudowny uśmiech i jest mega przystojny, Liam ma słabą głowę, Jen pewnie pieprzyła się z Jasonem, Rose chrapie,a Niall... a Niall ma dwa oblicza, a ja nie wiem, które jest prawdziwe. 



~*~
[1]- Niall śpiewa "I'm sassy and i know it", co oznacza jestem bezczelny i o tym wiem, na melodię piosenki "I'm sexy and i know it". 

Za nami 2 rozdział, mam cichą nadzieję, żewam się spodobał. :)
Przepraszam, za błędy jeśli jako takie się pojawiają, ale nie miałam czasu sprawdzać :/
Zmieniłam imię Noah, na Jason mam nadzieję, że to nie problem xd
Liczę na opinie w formie komentarza :)
Dziękuję, za tyle wejść na bloga!
To tylko prolog i pierwszy rozdział a jest ponad 850 wejść! <3
#HPIAff na twitterze :)
Pozdrawiam i do napisania ;* 










środa, 7 stycznia 2015

1. "Owszem jest duży, mogłabyś mieć odruch wymiotny, ale zdarza się."


To był jeden z niewielu dni, które rozpoczęłam z uśmiechem.  No wiecie...  Wstajesz i chce ci się iść do szkoły,  kochasz świat i życie.  Ugh.  Oczywiście żartuje.  Nie miałam ochoty iść i przebywać równe 7 godzin wśród tych idiotów, ale jedyne co mnie motywowało,  to fakt,  że miałam dzisiaj mieć francuski, a nasz profesor jest cholernie przystojny. Jedyne co pomyślałam otwierając oczy, to 'kurwa', a potem zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki,  przebrałam się i umalowałam, a włosy związałam w kucyk. Wiedziałam, że dzisiejszy dzień to będzie jedna wielka katastrofa, bo znowu będę się zmuszała do słuchania tego całego gówna na zajęciach, ale musiałam tam iść wbrew mojej woli. Chciałam wziąć telefon, ale zapomniałam że wczoraj ktoś w tramwaju mi co zwinął.  Żyję dosłownie jak jakieś prehistortczne stworzenie, nie mając kontaktu ze znajomymi.  Budzik wskazywał 7.36 więc miałam jakieś cztery minuty na  zabranie plecaka i wybiegniecie na szkolny autobus.  Ledwo co, ale jednak zdążyłam.  Na tyle siedział już Jason i machał mi, od kiedy wsiadłam do autobusu.
- Abigail.
-Jason.
-Miło Cię widzieć przyjaciółko.
-Ciebie również mój zacny przyjacielu.
Usiadłam obok niego splunęłam na dłoń i przywitałam się z nim podając  rękę. Zaczął się śmiać, a ja posłałam mu pytające spojrzenie.
-Bawi Cię coś?
-Tak Ty kretynko.
-No?! -podniosłam palec do góry. - Uważaj na słowa kutasiarzu.
-Abi ile razy mam powtarzać, że się Ciebie nie boję?
-Pokonam Cię i wtedy zrozumiesz?
-Co zrobisz?  - mówił przez śmiech.  - Jesteś taka malutka.
-Nie moc,  a technika kolego.
Walnęłam go w ramię, a on zaczął je masować i udawać,  że naprawdę go zabolało. Przewróciłam tylko oczami i oparłam głowę na jego ramieniu patrząc przez okno. Czekałam, aż dojedziemy do miejsca,  w którym zawsze wsiada Jenna. W końcu zobaczyliśmy ją i zaczęliśmy do niej machać jak to mieliśmy w zwyczaju. Potem znów splunęliśmy z Jasonem na swoje dłonie,  żeby później podać je Jen.
-Ugh.  Mówiłam już, że to obrzydliwe? -powiedziała siadając obok mnie.
-Wiesz, nie mowilaś tak kiedy miałaś siedem lat i to wymyśliłaś.
-No właśnie miałam SIEDEM lat.
-W sumie to teraz masz 18,  a różnicy nie widzę. -odezwał się Jason a ja wybuchłam śmiechem.
- Ble ble a ja różnicy nie widzę. - Jen starała się go przedrzeźniać. - Spierdalaj kutasie.
- Też Cię kocham.
-Aw doprawdy jesteście uroczy, ale ruszać dupska wysiadamy.
Przed szkołą zebrało się dość spore zbiorowisko uczniów,  ale przez ten tłum można było usłyszeć naszą dyrektorkę mówiącą do kogoś. Chciałam podejść bliżej żeby usłyszeć o co chodzi, a skończyło się na tym, że stałam centralnie na przodzie patrząc na dyrektora i Nialla Horana szkolnego bad boya od siedmiu boleści.
-Mam już dość twoich wyglupów Horan, nie chce ale będę  musiała wymyślić ci porządną karę, żebyś więcej razy nie wtykał nosa w nie swoje sprawy.
-Ja przynajmniej wtykam nos w nie swoje sprawy,  a nie w tyłek naszego profesora od historii.
Nie lubiłam go, ale to akurat było zabawne.  Każdy wiedział,  ze dyrektorka na boku kręci z panem Clarkiem, ale w końcu oboje wolni więc kto im broni. Mogliby jednak pieprzyć się w bardziej normalnych miejscach, a nie w szkole. Zaczęłam się cicho śmiać licząc,  ze dyrektorka nie usłyszy, ale zawsze kiedy starałam się ukryć rozbawienie moje policzki wręcz piekły od nadmiaru rumieńcy.
-Horan!
-Właśnie tak się nazywam.
- Nasze spotkania w gabinecie i ciągłe  problemy z tobą, to już chyba tradycja tej szkoły.
- Wszystko byle być z panią, Odesłać towarzystwo?
- Oh to bardzo sprytne panie Horan, ale nie tym razem. 
Nagle usłyszałam dźwięk komórki, dosłownie taki sam jak mój, ale przecież to niemożliwe, bo ją zgubiłam. Poza tym, ja nigdy nie miałam telefonu włączonego z dźwiękiem na cały regulator. Komórka wciąż dzwoni.
- Myślisz,  że jesteś zabawny chłopcze? Więc słuchaj słuchaj Ty i... -zaczęła rozglądać się po tłumie,  a ja spuściłam głowę, żeby nie zauważyła,że ciągle się śmieję.
-Czy ktoś wreszcie wyłączy tą komórkę??- Wszyscy odwrócili się w moją stronę, tyle, że to nie mój telefon dzwonił do kurwy nędzy. Ugh.
- Na czym to ja... a no właśnie. Ona - wskazała na mnie, ale tego nie zauważyłam.- Wy będziecie głównymi organizatorami balu maturalnego w tym roku. 
Uczniowie zaczęli szeptać między sobą,  a ja zdałam sobie sprawę,  że wszyscy mi się przyglądają. Wszyscy, dosłownie. Dyrektorka  i Niall też, a ja czułam,że płonę, nie tylko przez to, że starałam się pohamować wcześniejszy śmiech, ale również przez to, że każdy teraz się na mnie gapił. Zawsze wyobrażałam sobie, że patrzą się dlatego, że jestem gruba, że mój wygląd ich śmieszy, a ja nic nie umiem z tym zrobić. To sprawiało, że chciałam się zapaść pod ziemię.
- Co? Um ale, ja nie- chciałam skończyć, ale mi przerwano. 
- Bez dyskusji, wasz dwójka ma wymyślić motyw przewodni i wszystkim się zająć, wasze niepowodzenie jest dla mnie jednoznaczną odpowiedzią. Oboje wylatujecie.
- Przecież, ja nic nie- po raz kolejny ktoś przerywa mi wyjaśnienia, tym razem to Horan. 
- Chciałby pani, nie jest tak łatwo się mnie pozbyć.
Wszyscy, no prawie wszyscy się rozeszli, a  ja stałam gapiąc się w ścianę jak idiotka. Chwilę później obok mnie pojawiła się Jenna i Jason.
- Kurwa ona organizuje bal wiesz co to znaczy?! Mamy załatwione wejściówki za darmo, co oznacza, że mamy więcej kasy na alkohol, co oznacza, że to będzie zajebista impreza! - darł się jak opętany Jason, a ja nie mogłam uwierzyć nadal w to co się stało. 
- Zamknij się kurwa ona chyba potrzebuje wsparcia czy coś. - Jenna przytuliła mnie, a ja dalej się gapiłam przed siebie. - Hej Abi wszystko okay? 
- Um, pomijając fakt, że mnie wyjebią ze szkoły, jak nie zorganizuje balu z Horanem, co jak wszyscy wiemy jest niemożliwe, to.. jest ok. Zgaduje.
- Uh wiem, że Niall jest.. Że, no wiesz ale... No spójrz na niego. - wskazała dłonią na blondyna, który siedział na murku szkolnym popalając fajkę. - Od samego patrzenia można poczuć kisiel w majtach. 
- A jak słyszałem od Katy, której mówiła Ronnie, której powiedziała Maddie, która spała z Niallem, podobno laska uprawiając z nim seks ma zagwarantowane pięć orgazmów, podczas gdy on przeżywa tylko jeden. - powiedział na jednym oddechu Jason, a ja wykrzywiłam wargi i spojrzałam w jego stronę.
- Czemu sądzisz, że miałoby mnie zainteresować to co przed chwilą powiedziałeś?
- Um pomyślę. - drapał się po głowie i przewracał oczami. - Może dlatego, że jako jedyna jesteś w ostatniej klasie i nadal jesteś dziewicą? A rozdziewiczenie przez takiego ogiera to byłoby coś. 
- Zamknij się,
- Pokochałabyś uczucie kutasa w swojej muszelce uwierz na słowo. 
- Ew.Teraz jesteś obrzydliwy.
- Jen potwierdź to! 
- Ma rację, przepraszam, ale... Chcesz to poczuć suko! - uśmiechnęła się po czym przybiła piątkę z Noah, a ja miałam odruch wymiotny. No, bo serio? Jakby seks, był najważniejszy.
- Jest najważniejszy. - nie wiem skąd pojawiła się Rose, jakby czytając mi w myślach. 
- Co? 
- Myślisz pewnie, że seks nie jest najważniejszy. Może i nie jest najważniejszy, ale jest ważny. Nawet bardzo. - powiedziała, a ja dosłownie chciałam strzelić sobie w łeb z otwartej dłoni. 
- Czytałam, że pół godziny seksu zapobiega otyłości, dlatego często praktykuję.
- Rose?! - spojrzałam na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami. - Co z wami nie tak?! - pokręciłam głową i poszłam w stronę sali od matematyki. Jason i Jenna mieli teraz razem historię, a Rose zajęcia artystyczne. Musiałam siedzieć sama, zresztą jak zwykle, bo przecież nikt, nigdy się do mnie nie dosiadał. Będąc sama, bez nikogo z mojej paczki w klasie robiłam się naprawdę niespokojna, a mój poziom cukru zazwyczaj spadał. Zawsze miałam coś słodkiego w plecaku, żeby nie zemdleć przy wszystkich i nie sprawić, że byłabym osobą zwracającą masową uwagę. Teraz też wyjęłam batonika z kieszonki, powoli go odpakowywałam, a wtedy ktoś z łomotem rzucił plecak na ławkę obok mnie. Wszyscy spojrzeli na niego, a on zdawał w ogóle się tym nie przejmować. Czuć było na kilometr, że palił. Dopiero teraz mogłam mu się bliżej przyjrzeć, bo wiedziałam, że i tak nie zwróci na mnie uwagi. Miał na sobie biały t-shirt, czerwoną koszulę w kratkę, czarne obcisłe rurki i czarne vansy. 
- Panie Horan, czy o czymś pan nie zapomniał?
- Nie jest okay.
- Jakieś przeprosiny?
- Byłem u dyrektorki, nie spóźniłem się specjalnie.
Nauczyciel tylko pokręcił głową. Laski siedzące pod ścianą, gapiły się na niego i chichotały, a kiedy na nie spojrzał ich rzęsy trzepotały z prędkością światła.
*kaszle w myślach* dziwki *kaszle w myślach*
- Przestań się gapić i wpieprzaj tego batona bo się udławisz. 
Czy on to mówił do mnie? Uh. Rzeczywiście chyba zbyt długo mu się przyglądałam, ale przecież nawet nie odwrócił się w moją stronę, żeby zauważyć, że mu się przyglądam. Odwróciłam wzrok i zaczęłam się przyglądać temu, co notował na tablicy profesor McCall. Dosłownie nic nie rozumiałam, ale musiałam wytrzymać dwie godziny, później francuski, literatura, zajęcia artystyczne, wf i wolność. Chyba zasypiałam, bo kiedy zaczął dzwonić dzwonek, moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Profesor wyszedł z sali, a wtedy uczniowie zebrali się w grupkach i zaczęli rozmawiać między sobą. Może to dziwne, ale tylko ja i Horan siedzieliśmy osobno,odizolowani od społeczności. Dwa dziwaki. Nie wiem co mi odbiło, ale musiałam jakoś z nim porozmawiać o organizacji tego balu, na prawdę nie chciałam wylecieć.
- Um, hej.. Znaczy... Niall?
Odwrócił się w moją stronę, miał założone ręce na klatce piersiowej i podniesione brwii.
- Ja... Chodzi o to, że... Ja nie chce wylecieć... I ten bal...
- Nie wyjebie nas spokojnie.
- Ale.. ską..
- Za dużo papierkowej roboty. Nie będzie jej się chciało w to brnąć uwierz.
- Tylko, um.. a co jeśli..?
- Przestań mówić i po prostu się słuchaj cnotko. Nie raz mi mówiła, że wylecę, a jak widzisz, nadal tu siedzę i kurewsko się nudzę słuchając tych pieprzonych głupot
- Uh. Okay. Ja... Nieważne.
Reszta lekcji minęła dość szybko, na przerwie śniadaniowej Rose prawie się nie zachłysnęła sokiem, kiedy powiedziałam, że zaczęłam pierwsza rozmowę z Niallem. Do kurwy, każdy ma mnie za niemowę? Jestem nieśmiała, ale potrafię się odezwać. Przez resztę dnia nie widziałam Horana w szkolę i na prawdę, czuję, że jest mu wszystko jedno, czy zostanie w tej szkole czy nie. Jego rodzice, są na tyle bogaci, że mogą wysłać go do szkoły w USA, opłacając mu cały pobyt, mieszkanie, samochód, dając kieszonkowe i te wszystkie inne rzeczy. Gorzej jest ze mną, bo jeżeli nie zdam tego roku, to matka jeszcze bardziej mnie znienawidzi, a ojciec uziemi, Musiałam sama się wziąć, za organizację, na koniec powiem, że on mi pomagał i jakoś z tego wybrnę.
- Chyba kurwa upadłaś na głowę dziewczyno?! Odwalisz całą robotę i jeszcze powiesz, że ci pomagał? - zaczęła krzyczeć Rose, kiedy po zajęciach spotkaliśmy się przed szkołą. 
- Słuchaj, ja się martwię o swój tyłek, ok? On mnie nie obchodzi. 
- Ma rację Abi. - odezwał się Jason. - Wiesz, że cię kocham, ale bardziej jednak kocham potrawkę  z kurczaka mojej mamy, a właśnie dzisiaj będzie na obiad i sama rozumiesz. Dziś ci nie pomogę, moja miłość wzywa.
- Tak, yhm. Jesteś taki kochany. 
- Abi ja mam zajęcia taneczne przecież wiesz.
- Jasne leć Jen. Dam radę.
- Suko muszę jechać do schroniska, dzisiaj mój dyżur. Może innym razem? - mówiła przepraszająco Rose, a ja po prostu się uśmiechnęłam i pokiwała im głową.
- Nie będę długo siedziała, muszę nauczyć się na biologię, trochę poszperam w internecie, może znajdę motyw i uciekam. 
- Okay, do później na WhatsApp. - krzyknął Jason i zaczął biec w stronę autobusu.
- Ta. Jeszcze jakbym miała telefon. - powiedziałam, ale już tylko do samej siebie, bo nikogo oprócz mnie przed szkołą już nie było. 
Poszłam do biblioteki i czas nie wiem kiedy tak szybko mi minął. Za oknem było już dość ciemno, a ja nadal nie miałam nic konkretnego. Kolejne osoby opuszczały stanowiska z komputerami, a moje oczy cholernie piekły bo oczywiście zapomniałam okularów. Wiedziałam, że jutro muszę iść do pracy, więc jedynie dzisiaj miałam trochę wolnego czasu, żeby zając się tą organizacją. Nadal nie wierzę, że muszę to zrobić. Z chęcią posłuchałabym Horana, chciałabym, żeby to co mówił było prawdą, że nie wyrzucą nas ze szkoły, ale chyba panikuję, bo boję się konsekwencji. Kątem oka zobaczyłam czerwoną koszulę, taką jak miał dzisiaj na sobie Niall, ale pomyślałam, że to pewnie tylko jakieś zwidy, przez to, że nie nosiłam okularów. Dopiero gdy poczułam czyjąś obecność za mną i odwracając się, zrozumiałam, że nic mi się nie wydawało, Horan stał za mną. 
- Nie baw się w to, kurwa zrozum, że nas nie wyjebie. 
- Dam sobie radę sama, nie wpieprzaj się. 
- A później tylko powiesz, że ci pomagałem racja?
- Musiałabym stracić mózg, żeby cię kryć.
- Oh. Niejedna by oddała wiele, za to, żeby chociaż udawała,że spędziła ze mną tyle czasu na osobności.
- Ups. Przepraszam, że nie jestem jedną z tych, która tylko myśli jak się dostać do twojego kutasa. 
- Doprawdy o tym nie myślisz?
- Um nie?
- Co noc pewnie śnisz o moim nagim ciele.
- Oh tak pragnę cię, potrzebuję cie kochanie. - mówiłam piskliwym głosikiem, jak te wszystkie laski latające wokół niego. 
Odwrócił obrotowe krzesło razem ze mną, tak że moja twarz była dosłownie na wysokości jego krocza, kiedy stał naprzeciwko mnie. Spojrzałam na niego do góry, po czym udawałam, że wsadzam sobie dwa palce w usta i chce wymiotować.
- Owszem jest duży, mogłabyś mieć odruch wymiotny, ale zdarza się.
- Jesteś okropny.
- Hej księżniczko, jestem dupkiem. - powiedział i wyszedł z biblioteki. 

                                           ---------------------------------

- Uh. Tak  bardzo go nienawidzę, jest takim pieprzonym dupkiem! - było pierwszym zdaniem jakie powiedziałam na stołówce następnego dnia do moich przyjaciół. 
- Ale poważnie, jego kutas jest ogromny, więc miał rację z tym odruchem wymiotnym. - mówiła Rose z pełną buzią frytek. 
- I te orgazmy. P I Ę Ć. Do tej pory większość udawałam, kurwa chciałabym żeby mnie pieprzył. - Jen oczywiście musiała wtrącić swoje pięć groszy.
- Gdyby tak bardzo nie interesowały mnie cipki, to może dla niego zostałbym gejem. 
- Dzięki za wsparcie, no kurwa wiedziałam, że mogę na was liczyć.
 "Uh tak to idiota, pfff pacan, ktetyn z mega dupą, zajebistą dupą i dużym kutasem" - zaczęli gadać między sobą, a ja postanowiłam spojrzeć w stronę stolika tych bogatych. Siedział tam Niall, Zayn Malik, który jest o rok starszy od nas, Harry Styles, z którym kiedyś chodziłam na lekcje muzyki, nowy w tym roku Louis Tomlinson i Liam Payne, który jako jedyny, nie wywyższał się z tego powodu, że jego rodzice mają hajsu jak wody. Chyba złapał ze mną kontakt wzrokowy, bo jego oczy nagle zaczęły się zmniejszać, a ja zauważyłam, że się uśmiecha. Pomachał mi, co było dla mnie dziwne, ale może nie chodziło o mnie tylko o kogoś za mną, zawstydziłam się i przestałam patrzeć w ich stronę.
- Abi idziemy po szkole na piwo idziesz?
- Uh nie?! Mam trochę  roboty w sklepie.
- Pracowita z niej cipeczka.
- Oh Boże Noah naprawdę?! - walnęłam się w twarz, bo jest takim idiotą.
- To suki we mnie kochają stara. Bezwzględną szczerość.
- Wiesz jakoś nie widać. - wtrąciła się Rose.
- To, że nie mam laski o niczym nie świadczy.
- Yhm, zapewne twoja siostra prędzej przyprowadzi dziewczynę do domu, niż ty.
- A twój brat zaprosi kogoś na randkę, dopiero jak ty się z kimś umówisz, czyli zgaduję, że nigdy huh?! - Noah odpysknął się Jen i kończył swojego hamburgera.
Co jakiś czas patrzyłam w stronę stolika bogaczy, sama nie wiedziałam dokładnie czemu. Raz zauważyłam, że Niall patrzył w moją stronę, nie żeby jakoś specjalnie mnie to obchodziło. Resztę dni spędziłam z Jenna, Noah i Rose, dlatego, że mieliśmy razem większość zajęć. Horan jakby zapadł się pod ziemię po przerwie śniadaniowej, ale miałam inne zajęcia nisz wyszukiwanie go wzrokiem w tłumie. Tak bardzo chciałam, żeby ten rok szkolny szybko minął, ale jak widzę nie zanosi się na to. Jechałam autobusem na trzy godziny pracy w miejscowym sklepie muzycznym, dzięki tej dodatkowej robocie miałam pieniądze, które mogłam przeznaczyć na co tylko chciałam. Teraz moim priorytetem był iPhoone, po tym jak zgubiłam mój stary telefon. Dosłownie miałam teraz taką cegłę, że wstyd było mi go wyciągać kiedy dzwonił. Ojciec mi go dał, dopóki nie kupię sobie nowego. Ugh. Gdyby Alice zgubiła telefon, pewnie kupiliby jej nowy, ale nie bo przecież ja nie zasłużyłam niczym, żeby dostać coś w zamian. Weszłam do środka sklepu i zauważyłam światło na zapleczu, spodziewałam się, że Mark, syn właściciela, będzie pomagał mi przy wypakowywaniu płyt na półki.
-Mark!?!
- Abigail co ty tutaj robisz?
- Miałam przyjść na trzy godziny?
- Napisałem ci przecież wiadomość, że dostawa była wcześniej i dziś masz wolne.
- Oh kurwa. Zgubiłam telefon, nie wiedziałam.
- Przepraszam małpko, nic tu po tobie. - Mark to najukochańszy facet na świecie, jedyna jego wada jest taka, że jest ode mnie o 12 lat starszy, ma żonę i dwójkę dzieci. 
- W takim razie do jutra.
Nie mogłam włożyć słuchawek i słuchać muzyki jak to miałam w zwyczaju, kiedy wracałam późno z pracy, bo oczywiście Abi sierota musiała go gdzieś posiać. Ugh. Naprawdę boję się ciemności, wtedy w mojej głowie rodzą się najczarniejsze scenariusze, a teraz chodnik oświetlały mi jedynie uliczne lampy. Do przystanku autobusowego miałam jakieś 500 metrów, niby niedaleko, ale trzęsły mi się kolana z każdym kolejnym krokiem. Wydawało mi się, że kojarzę samochód, który stał niedaleko, tak bardzo przypominał mi wóz Horana, ale co on robiłby w tej dzielnicy tak późnym wieczorem? Kiedy przechodziłam obok auta nikogo w nim nie było, więc minęłam go i kierowałam się w stronę przystanku. Kiedy w końcu dotarłam sprawdziłam autobusy i jak się okazało, mój jedyny powrotny będzie za półtorej godziny, a ja da tego czasu umrę ze strachu. Postanowiłam zadzwonić do Rose, bo ona pewnie jako jedyna, odbierze najprędzej telefon. Dwa sygnały i nic, trzeci, czwarty nie odbiera. Zaraz zejdę na zawał, bo ktoś właśnie odpalił auto. Stałam odwrócona plecami do ulicy i udawałam, że rozmawiam z kimś przez telefon. Typowe zachowanie osób bojących się tego, że ktoś może je zaczepić. Odetchnęłam z ulgą, kiedy samochód przejechał bez zatrzymania obok przystanku i odwróciłam się w stronę ulicy.  Moja radość była pochopna, bo zobaczyłam włączone światła wsteczne, a wtedy moje nogi stały się jak z waty. Auto zatrzymało się dosłownie przed przystankiem, a w środku zobaczyłam Horana w ciemnych okularach, odsuwającego szybę. 
- Przepraszam bardzo, ale co taka cnotka jak ty robi tutaj sama tak późno.
- Oh Boże jesteś takim chujem, proszę cię skończ z tą cnotką to denerwujące.
- Ouuu, księżniczko twoje słowa mnie ranią.
- Jesteś..
- Uroczy?
Przewróciłam oczami na jego słowa, po czym pokręciłam głową.
- Wspaniały? Cudowny? Idealny?
- Zgaduję, że niechciany własnie tutaj, dosłownie o tej godzinie.
- Starasz się być wredna, bo jakoś mało działa?
- Tak? A ty wcale nie jesteś takim bad boyem jak ci się wydaje.
- Kogoś tutaj chyba założył za ciasne majteczki i uwierają gdzieniegdzie.
- Po prostu się zamknij.
Jest tak bardzo wkurwiający, że mam ochotę go uderzyć.
- Wiesz, miałem zamiar zapytać czy cię podwieźć, ale jesteś taką twardą laską, więc zgaduję, że dasz sobie radę. Hasta la vista baby.
Zasunął szybę i ruszył, a ja chciałam po prostu krzyczeć, żeby wrócił i zabrał mnie stąd. Usiadłam na ławce i przyciągnęłam kolana do brody, starałam się pocierać moje nogi, bo było chłodno. Czułam jak gęsia skórka pojawia się na moim ciele, ale musiałam wytrzymać jeszcze trochę. Za każdym razem kiedy słyszałam jakieś auto miałam ochotę płakać, no bo kurwa może to jakiś pedofil? A ja nie dam rady się obronić. Dosłownie większość ludzi w moim wieku ma już swoje auto, a ja nawet nie mam prawa jazdy. Moje życie ssie. Odchyliłam głowę do tyłu i pomyślałam, że gdybym zapaliła papierosa byłoby mi cieplej, wiem, to idiotyczne, ale może wyglądałabym jak typowa tumblr girl. No dobra nie wyglądałabym, musiałabym zmienić twarz i schudnąć jeszcze przynajmniej dwadzieścia kilo.
- Chodź.
Przestraszyłam się, a później spojrzałam na chłopaka. Niech mi ktoś wyjaśni czy on jest jakimś pieprzonym Harrym Potterem, czy coś? Dosłownie kilka minut temu pojechał sobie gdzieś autem, a teraz nagle pojawia się znikąd jak jakiś duch. Z fajką w ustach, wyglądający jak model Calvina Kleina, jakby podsumowała Jen, nikt inny jak Niall Horan.
- Co Ty tu..
- Mniej mówisz, więcej robisz chodź.
Pio pierwsze nienawidzę go, a po drugie jeśli zabije go za tą jego pewność siebie, to może mnie uniewinnią, jeśli zeznam,że miałam okres.   Z chęcią zostałabym na tym przystanku, ale mój tyłek coraz bardziej odczuwał niską temperaturę, a ja naprawdę bałam się zostać tam jeszcze przez około godzinę. Szłam za nim przez jakieś uliczki, aż w końcu wyszliśmy na parking, gdzie stało jego auto. Wsiadł za kierownicą, a ja stałam przed drzwiami czekając na jego zaproszenie. W końcu nie mogę wejść, do czyjegoś auta bez zaproszenia racja?
- Wsiadasz, czy mam cię tu zostawić?
- Wsiadam.
Usiadłam na miejscu pasażera, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Przez całe moje życie nie zarobię tyle, ile jest wart jego Range Rover. Bogaci ludzie, nie zrozumiem. Włączył dość głośno muzykę, tak, że nawet jakbym chciała o coś zapytać, to prawdopodobnie musiałabym krzyczeć, znając możliwości mojego głosu. Zaczęłam uderzać palcami o moje kolano bo piosenka nawet mi się spodobała. <piosenka, której słucha Niall> Wsłuchiwałam się w słowa i nawet trochę mnie zdziwiło, że gustuje w takiej muzyce. Nie oceniam go, ale w życiu chyba bym się po nim tego nie spodziewała. Kiwałam w głową w rytm muzyki, a on chyba musiał zauważyć, że mi się spodobała i specjalnie ją ściszył.
- To gdzie mam jechać?
Ściągnęłam brwi i mu się przyglądałam, nie wiedząc o co chodzi.
- Gdzie mieszkasz? Dom, tam śpisz, pewnie też jesz i tak dalej.
Przysięgam jest takim kretynem.  
- Zabawne... um Newbrook Road 68.
- Blisko.
- Blisko czego?
- 69.
- Um, ta. - zastanawiałam się przez chwilę, czy mogę zadać mu pytanie, ale jednak moja ciekawość i chwilami niewyparzony język zadecydowały za mnie. - Czemu jesteś takim sarkastycznym, zapatrzonym w siebie, egoistycznym dupkiem?
- Ał kochanie zabolało...Znowu. - odegrał przejętą minę i otworzył szeroko oczy. - Jeżeli jestem dla ciebie sarkastycznym dupkiem, to albo dlatego, że bardzo cię lubię, albo lubię cię po prostu drażnić.
- Jesteś dziwny.
- Jest też opcja, że po prostu cię nienawidzę i nie obchodzi mnie, że o tym wiesz.
- Przysięgam, od dzisiaj wierzę, że boli cię używanie mózgu.
- Za jakiś czas będzie bolało ciebie, kiedy będziesz się zastanawiała, którą z tych trzech opcji jesteś ty.
- Uh nie rozmawiam z tobą i nie będę.
- A teraz to co? Piszesz do mnie braillem?
- Nie gadam z tobą na migi, bo twój mózg jest zbyt mały, żeby rozszyfrowywać słowa które wypowiadam.
 - Śmiesznie wyglądasz kiedy się złościsz.
Chce już być pod domem proszę? Nie mogę go słuchać, tak bardzo działa mi na nerwy. Cieszyłam się, że poznawałam budynki za szybą, bo wiedziałam, że już niedaleko. Przez resztę czasu nie odzywałam się do niego, ale on tez nie zaczynał rozmowy. W końcu o czym niby mieliśmy gadać? Kiedy zaparkował na podjeździe, powiedziałam mu "dzięki, pa" i wyszłam z auta. Biegłam wręcz do drzwi, kiedy usłyszałam jak krzyczy.
- Hej Wilson chyba o czymś zapomniałaś.
Kurwa zna moje nazwisko, czy powinnam się czuć wyróżniona?
Nie wiedziałam o czym mówi więc znów biegłam w jego kierunku, bo moje nogi dosłownie odmawiały mi posłuszeństwa. W jego aucie było  tak ciepło,a na zewnątrz jest jakieś minus trzydzieści stopni. Znaczy przesadzam, ale ja tak czuję. Lubie ciepło po prostu.
- Czego nie wzięłam?
Uniósł w górę mój telefon cegłę z okresu prehistorycznego i uśmiechał się, a raczej szydził z modelu mojego telefonu.
- Czy to najnowszy iPhone69 s?
- Wiesz nie stać mnie na takie nowości techniczne, to tylko iPhone69.
- Um super, a jakie to ma funkcje?
- Dzwonić mogę...
- A pisać wiadomości?
- Też.
- Oh boże muszę go mieć. - zaczął wywracać oczami, śmiejąc się. Ale okay, to było akurat zabawne.
- Mogę go odzyskać?
- A myślisz, że po co cię wołałem?
- Uh, więc.. Proszę... mogę?
- Błagaj dalej kochanie, o tak. - zamknął oczy i udawał, jakby ktoś mu robił dobrze.
- Jesteś okropny.
Wyciągnęłam rękę, żeby mu go zabrać, ale był szybszy i się cofnął. Nie tylko był szybszy, ale też wyższy, a i na pewno cięższy. Miał dosłownie jakieś 80 kilogramów mięśni.
- Dobra masz. - wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku, a ja naprawdę nie wiedziałam, czy mogę mu zaufać. Powoli odbierałam moją komórkę, ale wtedy nasze dłonie się dotknęły i daje słowo, że poczułam jakby ktoś oblał mnie gorącą wodą.
Jestem wariatką. 
- Um, więc dzięki za przejażdżkę i.. Um, jutro zwrócę ci pieniądze za paliwo czy coś.
- Poważnie myślisz, że chce pieniędzy za paliwo jeżdżąc Range Roverem?
- Zgaduję, że nie?! Więc czego chcesz?
- Chce cię pieprzyć księżniczko, pieprzyć jak nikt inny. - nucił sobie nieznaną mi melodię i słowa pod nosem. Posłałam mu środkowy palec, po czym pobiegłam do domu.
Stwierdzam, że to był najgorszy dzień w moim całym, życiu i cholernie się cieszę, że już się kończy. Rzuciłam się cała zmarznięta na łóżko i nakryłam kołdrą, tak, że nawet najmniejszy kawałek mojego ciała nie był odkryty. Czułam, że mój telefon wibruje, więc albo ktoś dzwonił, albo dostałam wiadomość. To była wiadomość od nieznanego numeru.
Nieznany: 





Abi: To jest emoji nosa. Kim jesteś?
Nieznany: Wygląda jak kutas Niall.
Skąd on ma mój numer? Uh.
Abi: Do kurwy to jest emoji nosa. Okay zapisze sobie ciebie jako Niall Kutas ;)
Niall Kutas: Ja zapisałem ciebie Cipka Wilson.
Abi: Fajnie.
Niall Kutas: Fajnie.
Oficjalnie potwierdzam, nienawidzę Nialla Horana i nie chcę mieć z nim nigdy nic wspólnego.



~*~

Więc jest i pierwszy rozdział :)
Wiem, że nudny, ale to dopiero początek i akcja trochę musi się rozkręcić :D
Dziękuję, że w ogóle macie ochotę to czytać :)
Każdy komentarz mnie motywuje, więc proszę o opinie! :)
Następny już niebawem!
#HPIAff
Pozdrawiam <3

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Prolog.

"Jest wkurzający, jest największym na świecie dupkiem, sprawia, że chcę na niego krzyczeć, niszczy i ratuje mój dzień w tym samym momencie, doprowadza mnie do szaleństwa, nienawidzę jego pewności siebie, czasami myślę, że postradał rozum, a to wszystko sprawia, że pragnę go jak nikogo innego. Myślę, że gdy pierwszy raz go ujrzałam, jakaś cząstka mnie wiedziała co może się wydarzyć. I na prawdę nie chodzi tutaj o jego słowa, czy czyny. Chodzi o uczucie, które pojawiło się  razem z nim. Szalonym wydaję się fakt, że nie mogę być pewna czy kiedykolwiek poczuję coś podobnego. I nie wiem czy w ogóle powinnam to poczuć. Wiedziałam, że jego świat poruszał się  zbyt szybko i spalał wyjątkowo jasnym płomieniem, ale pomyślałam wtedy: 'Jak diabeł, mógłby pchać mnie w ramiona kogoś, kto przypomina anioła, gdy tylko się uśmiechnie?'. Może to wiedział, kiedy mnie zobaczył. Zgaduję, że straciłam wszelką równowagę. I myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego nie było utracenie jego. Tylko to, że zatraciłam siebie"


                                                                ~*~

Abigail Deirdre Wilson jest uczennicą liceum w Mullingar. Niczym szczególnym się nie wyróżnia i gdyby nie jej przyjaciele, zapewne nie miałaby zbyt bogatego życia towarzyskiego. Jej ucieczką od świata jest muzyka i praca w miejscowym sklepie z płytami.

Życie Abi nie jest usłane różami, zmaga się z cukrzycą, a jej rodzice wiele od niej wymagają, ze względu na jej siostrę, która dostała się na studia prawnicze i jest chlubą rodziny. Pomimo nienagannych ocen, Abi w ich oczach jest tym mniej wartościowym dzieckiem, które nie wie kim chciało by zostać w przyszłości.

" - Do kurwy jaki jest twój problem pieprzona księżniczko?
  - Jesteś nim ty, nieczuły dupku. " 


Kiedy myśli, że został jej niecały rok, by wyjechać na studia i żyć od nowa, na jej drodze pojawia się Niall Horan. Chłopak, od którego przez całe liceum trzymała się z daleka, a może on od niej? W końcu jak najbardziej pożądany chłopak w szkole, mógłby spojrzeć na dziewczynę, o której istnieniu wie może jakieś kilkadziesiąt osób?

- Jeżeli jestem dla ciebie sarkastycznym dupkiem, to albo dlatego, że bardzo cię lubię, albo lubię cię po prostu drażnić.
- Jesteś dziwny.
- Jest też opcja, że po prostu cię nienawidzę i nie obchodzi mnie, że o tym wiesz. 
- Przysięgam, od dzisiaj wierzę, że boli cię używanie mózgu.
- Za jakiś czas będzie bolało ciebie, kiedy będziesz się zastanawiała, którą z tych trzech opcji jesteś ty. " 

Przez to, że Horan zostaje zmuszony przez dyrektora, by pomógł Abi w przygotowaniach do balu maturalnego, ich dwójka musi spędzać ze sobą masę czasu. Ten rok miał być łatwy i minąć szybko, jednak czy tak właśnie będzie?

"- Wiesz, um.. słyszałam, że jesteś niezłym graczem. Miło mi cię tu gościć, ale tutaj to ja jestem trenerem. 
- Uh, urocza jesteś kiedy się złościsz. 
- Pieprz się Horan. "

Co jeśli szkolny zły chłopak, będzie chciał sprowadzić na złą drogę dobrą dziewczynę? Czy ona będzie chciała? A co jeśli zobaczy, że jej życie dzięki niemu jest inne? Co jeśli spodoba jej się tryb życia Horana? A może szkolny dupek się zakocha?

"Chce żebyś była moja. Samolubnie, bezmyślnie moja. Bo jak można się tylko przyjaźnić z osobą, którą chcesz non stop pieprzyć?" 






Szablon by Selly